czwartek, 7 lipca 2016

Epilog

Raul klęczał na stopniach sali tronowej, a z jego ramion ku ziemi opadał granatowy płaszcz. Najwyższy duchowny nakładał młodzieńcowi na głowę srebrną koronę — wysadzoną pośrodku lśniącym, niby oko wiekowego mędrca, szafirem. Syn Bukowego Dworu czuł na skroniach jej ciężar.
Nie jestem już synem Bukowego Dworu — uprzytomnił sobie w duchu. Jestem teraz ojcem Zielonych Krain. Ta myśl sprawiła, że poczuł się staro.
— Niech żyje król! — zawołał uroczyście duchowny w białej szacie, a zgromadzony w bogatej sali tłum podjął ten radosny okrzyk, czyniąc go werbalną falą unoszącą się nad głowami zebranych.
Raul podniósł się dumnie i obrócił twarz ku swoim poddanym. Był pewien, że wygląda teraz wspanialej i starzej niż jeszcze dnia wczorajszego. Ludzie spoglądali na niego z płomykami nadziei i radości, choć on sam nie potrafił pozbyć się myśli, że teraz u jego boku powinna stać ciemnowłosa dziewczyna — prawdziwa królewska krew. Co powiedziała Nyn? „Jestem pewna, że Śnieżka chciałaby, byś zajął jej miejsce’’. Młodzieniec mógł mieć tylko nadzieję, że to prawda.
Gdy oklaski i fala okrzyków zamilkły, świeżo upieczony król usadowił się godnie na tronie. Widział stąd swoją matkę, lady Alenę — tłustą, jasnowłosą damę o wypudrowanej twarzy, na której teraz malowało się coś na kształt dumy. Jej mąż, lord Robert o brązowych włosach przeciętych siwizną, uśmiechał się do syna od ucha do ucha. Nowy władca widział też swojego młodszego braciszka Lawina, który rozpościerał oczy z zachwytu.
Raul uniósł wyżej brodę, a jego usta rozciągnęły się w śmiałym uśmiechu. Obiecał sobie, że dołoży wszelkich starań, by nie zawieść swojego nowego królestwa.  


Wzgórze Żałoby jak zwykle osnuwała cisza. Stojący nad grobowcem Raul i Nyn milczeli i tylko wiatr odważył się szumieć w wysuwających się spod warstwy śniegu kłosach traw.
Marmurowa Śnieżka wyglądała podobnie do swojego leżącego pierwowzoru, choć jej włosy musiały być białe, a nie hebanowe. Rysy jej twarzy jednak rzeźbiarz oddał niezwykle wiernie i Raul mógł mieć wrażenie, że spogląda w prawdziwe oczy królewny. Królewny, która usnęła na wieki. To napełniało go smutnym pocieszeniem. 
Nyn powoli złożyła pod grobem wiązkę białych i czerwonych róż, za wszelką cenę starając się nie pociągać nosem. Wierna przyjaciółka. Wciąż jeszcze nosi żałobę. Raul oderwał na chwilę wzrok od kamiennej bliźniaczki Śnieżki i spoglądnął na jasne włosy kucharki, tańczące na wietrze jak niesforne płomyczki. Odkąd został królem, rzadko mu było dane rozmawiać ze swoją nietypową przyjaciółką. Ich światy były jak dwie odległe gwiazdy, dlatego spotykali się głównie tylko na tym wzgórzu usianym grobowcami królów i królowych, by w ciszy powspominać zgasłe już dzieje.  
 — Znalazłem tę komnatę — wyznał w końcu szeptem. Dziewczyna spojrzała na niego wielkimi oczami, pragnąc wiedzieć więcej. — Było w niej to, o czym Śnieżka mówiła. Zwoje z recepturami, magiczne mikstury i… serca.
Magia, której nigdy nie pojmiemy. 
— Czy one jeszcze biły? — Tylko tutaj mogli rozmawiać swobodnie oraz zwracać się do siebie bez tytułów i poczucia nieprzyzwoitości. Raul postanowił jednak oszczędzić jej szczegółów co do liczby słoi i że w jednym z nich gniło serce podpisane imieniem samego króla.  
— Nie. Zapewne zastygły wraz ze śmiercią kobiety, która rzuciła na nie czar. Jutro podłożymy ogień pod tę komnatę. Nie chcę, by jeszcze coś czarnomagicznego pozostało w moim zamku.
Nyn skinęła głową z lekkim uśmiechem i już nic więcej nie powiedziała, z zadumą patrząc na marmurową królewnę. Raul wiedział, że po południu musi udać się na spotkanie rady królewskiej w sprawie strat, jakie przyniosła ostatnia zamieć, postanowił jednak zostać z dziewczyną jeszcze chwilę. Wiatr, przeczesujący ich włosy, przypominał chłodne, delikatne ręce.


Na nieco niższych terenach, wśród łąk znajdujących się za hałaśliwym miastem i budzących się spod białej kołdry, leżał inny grób. Bezimienny, zapomniany, odznaczony jedynie niewielkim, drewnianym krzyżem.
Odwiedzał go tylko pewien drozd.
Siadał na ramieniu krucyfiksu i wpatrywał się bystrymi, smutnymi oczkami w ubitą ziemię, która przykryła ciało jego przyjaciela — czasem trwał tak nieruchomo, że mógłby zostać wzięty za drewniany posąg. Czasami przynosił też w drobnych szponach wiązkę dzikich jagód — pamiętał, że karzeł je lubił.
Po jakimś czasie drozda dotknęła starość. Jego brązowe pióra zbledły, a ciało opuściły siły. Już nie wybierał się na długie, podniebne wędrówki, a częściej po prostu siedział przy mogile utraconego przyjaciela, ziębiony przez poranną mgłę i deszcze.
W końcu umarł i on.



Oddech zimy zamarł. Śniegi stopniały na dobre, drzewa w Puszczy Zapomnienia wypuściły zieloniutkie pąki, a krople deszczu zaczęły spływać po kamieniach zamku niczym uciekające łzy.
Śnieżka zawsze kochała zimę, a teraz dobiegała ona kresu. Wraz z nią odeszło ponure widmo tragicznej śmierci królewny, a w sercach ludu Zielonych Krain wykwitła nowa nadzieja. Raul z Bukowego Dworu okazał się zdecydowanym i wspaniałomyślnym królem. Pod jego panowaniem wypleniła się ilość rabusiów i złodziei, wzrosła tolerancja wobec ludzi dotkniętych chorobami i zdeformowaniem, a także poszerzyło się zamiłowanie do turniejów rycerskich, które cieszyły oko władcy do najstarszych lat. Nyn Słoneczko zaś usługiwała mu przy stole tak długo, póki nie opuściły jej siły. Między nią a królem do końca kwitła gorąca przyjaźń. Piaski czasu sypały się dalej, słońce wschodziło i zachodziło, ludzie rodzili się i umierali.  

I tylko spisane na pergaminie historii słowa nadal szepczą baśń o królewnie Śnieżce i losach ludzi, którzy żyli wraz z nią.
Karty czasu
    przewracają się
          nieustannie…

Gdzieś tam królowa Anna leży w potach w łożu, rodząc na świat dziecko, a za oknem wzniecają się do tańca pierwsze płatki śniegu.
Gdzieś tam Królowa Kier wrzeszczy „ściąć im głowy’’, a jej rudowłosa córka pielęgnuje świeżo posadzone róże.
Gdzieś tam Forwin z Gąsienicowych Pól nosi dumną zbroję rycerza i tuli w objęciach Różę, dziewczynę od flamingów.
Gdzieś tam Gburek i Wesołek ramię w ramię występują przed drwiącą publicznością.
Gdzieś tam król Filip odnajduje szczęście po stracie żony, a mała królewna Śnieżka prawdziwą matkę.
Gdzieś tam uśmiechnięta Roszpunka zrzuca na dół swój złoty warkocz, a czarujący grajek imieniem Flynn wspina się po nim na szczyt wieży.
Gdzieś tam do tonącej w bagnach królewny wyciąga rękę karzeł.
Gdzieś tam siedzący w celi szlachcic widzi najjaśniejszą z niewiast.
Gdzieś tam krążą szukające się dusze.


Baśniowa pozytywka wciąż gra.



I tak oto kochani żegnamy się z historią Śnieżki. Opowiadanie to powstało w mojej głowie ponad dwa lata temu; pół roku zajęło mi jego spisanie, natomiast publikacja i nieustanne poprawki prawie dwa lata. W tym czasie zmieniło się nieco moje pióro i podejście do pomysłu, natomiast jestem szczęśliwa, że mogłam to dokończyć. To jednak jest taka historia, której nie zapomnę. Pewien fenomen, przełom w mojej pisarskiej działalności, który sprowadził mnie na nową drogę i możliwości. Rubinowa Łza to dla mnie początek przygody z baśniami i łamaniem schematów. Ogromną radość sprawiło mi także stworzenie nietypowego bohatera w postaci karła. Sama postać Śnieżki była w pewnym sensie wykpieniem wyobrażenia o królewnie - naiwna, kapryśna i wrażliwa. Mam nadzieję, że pod koniec udało mi się z niej uczynić kogoś bardziej znośnego :P Ja osobiście mam do niej sentyment.  

W tym miejscu chciałabym także podziękować moim czytelnikom. Niektórzy byli ze mną jedynie przez jakiś czas, inni pozostali wiernie do samego końca, ale wszyscy w pewien sposób mnie motywowaliście. Kochane Sweetness, Monico Margaret Serafin, Alutko, Dusiu i Julio Zając, dziękuję Wam za wytrwałość ^^ To cudowne wiedzieć, że pod następnym postem pojawi się wasz komentarz. Dziękuję także Necco, Jaenelle, Elfabie, Donnie Webner, Serenie, Anayannie, Kryształowemu Aniołowi, Shy i Ress, które też śledziły tę historię :) Każde wasze miłe słowo to dla mnie miód na serce. 

Teraz nasuwa się pytanie: co dalej? Miałam ambitne plany związane z następnymi baśniami. Niestety, niektóre z nich poległy, inne są dopiero w przygotowaniu. Nie znaczy to jednak, że skończyłam z baśniowym światem. Niebawem opublikuję tutaj "próbkę" jednej z historii. Jeśli ktoś będzie nią zainteresowany, chętnie podzielę się z wami całością(prawdopodobnie na nowym blogu). Do tego czasu trzymajcie się ciepło! Życzę wam miłych wakacji i jeszcze raz dziękuję za wszystko <3


Zapraszam jeszcze na moją stronę na Facebooku 

Na pożegnanie wideo ze Śnieżką i Gburkiem mojego autorstwa ^^




18 komentarzy:

  1. Śnieżka nie żyje i Gburek też, ale życie toczy się dalej. Mieszkańcy baśniowej krainy muszą stawić czoła życiu. Raul musi przyjąć na barki obowiązki króla, które na pewno nie będą łatwe, ale poradzi sobie.
    Dziwnie się czuję, czytając koniec tej historii, chociaż wiem, że planujesz kolejne, to jednak... Nie wiem, jakoś ciągle myślę, co dalej i tak smutno jest, że to się zakończyło w ten sposób, ale chyba takie zakończenie pasowało :) To była świetna historia! Naprawdę się cieszę, że starałam się być na bieżącą z rozdziałami! I czekam na kolejną nową opowieść <3
    Ach, dziękuję Ci za podziękowanie, nie spodziewałam się, ani też nie zasłużyłam :)
    No cóż, to pozostaje mi tylko czekać na link do nowej historii i życzyć Ci duuużo weny! Pozdrawiam! <33

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję Ci bardzo za komentarz ^^
      Masz rację, życie toczy się dalej. Chciałam pod koniec pokazać też nieco realizmu, że ta historia nie była tylko baśniowym, magicznym odlewem, ale opowieścią o ludziach z krwi i kości, którzy przeżyli ciężkie chwile i teraz cieszą się tym, co mają.
      I oczywiście, że zasłużyłaś <3
      Pozdrawiam i bardzo się cieszę, że chcesz czytać moje kolejne twory. To dla mnie motywacja :)

      Usuń
  2. O słodki jeżu, ale jestem spóźniona! Ja wiedziałam, o prostu wiedziałam, że przez te cztery dni, jak nie miałam internetu wydarzy się coś ważnego. No i proszę! Yh...
    W każdym razie, skoro to epilog, to podsumuje wszystko co dla mnie ważne w tej historii. (Przygotuj się na długi komentarz, usiądź wygodnie i czytaj)

    Śnieżka - Na początek muszę powiedzieć, że to ta księżniczka której absolutnie nie ciepię. Ta najgłupsza, najnudniejsza, ta którą mam ochotę zadźgać tępym nożem, ilekroć ją widzę, ta którą oskarżam o poważne zaburzenia psychiczne (ona gadała ze zwierzakami!). Aż tu nagle pojawiasz się ty i BUM! nagle Śnieżka okazuje się nie tylko znośna, ale wręcz jestem skłonna ją polubić. Im mniej była tą naiwną, głupiutką gąską, tym większą sympatię do niej czułam. Co w sumie logiczne, bo jakieś 90% ludzi woli osoby nie mające problemów z samodzielnym myśleniem i działaniem. Puszcza zmieniła ją nie do poznania. Zrobiła z niej, kogoś kto nie zginąłby przy pierwszym lepszym zamachu. Śnieżka stała się samodzielna, silną. Nie pozbyła się tylko jednego, głupiego przekonania. Ciągle próbowała żyć baśniowo. Chciała zapisać się w legendach, tworzyć historię odpowiednią pod ballady i zbyt często zapomniała, że to jest życie, nie pieśń. Świadczy o tym choćby jej pomysł na zabicie Heleny. Zamiast posłużyć się czymś logiczniejszy, choćby niepostrzeżenie dolać jej trucizny do napoju, ona postanawia wbić jej sztylet w serce! To oczywiście sposób piękny i idealny na przyszłe ballady. "Wiedźma chciała Śnieżki serca, lecz zginęła dźgnięta w w własne" i takie tam. No ale bez przesady! Chyba lepiej, żeby sposób był mniej malowniczy, ale za to skuteczny, nieprawdaż? Mimo to, właśnie Śnieżka jest główną bohaterką najpiękniejszego momentu w tej baśni. Najpiękniejszą rzeczą jaką mi dałaś w tym opowiadaniu była jej śmierć. Naprawdę! Chociaż łzy wzruszenia cisnęły mi się do oczu przy pośmiertnym spotkaniu królewny i karła (swoją drogą nawet nie zdajesz sobie sprawy ile razy płakałam przy Twoim opowiadaniu, najmocniej przy fragmencie o droździe przylatującym na grób Gburka), które było naprawdę śliczne. To jednak jej śmierć przekazała najpiękniejszą wartość. Śnieżka świadomie podjęła najlepszą decyzję jaką mogła, wobec znanych jej faktów. Umarła niepokonana. I stała się pięknym symbolem idealnej, gotowej do poświęceń władczyni. (Swoją drogą wtedy przypominała mi główną bohaterkę legendy "O Wandzie co nie chciała Niemca") Nie jestem pewna dlaczego, ale zdaje mi się, że martwa Śnieżka mogła zrobić więcej dobra niż żywa. Pomimo jej ogromnej przemiany nie mogę się pozbyć wrażenia, że gdyby doszła do władzy, coś by poważnie sknociła. Rodzi się we mnie jakieś nieuzasadnione podejrzenie, że Śnieżka byłaby szalona. Trauma którą przeżyła nie mogła pozostać bez śladu na psychice. Zdrada (?) Heleny sprawiłaby prawdopodobnie, że Śnieżka nie byłaby w stanie normalnie żyć i kochać, bo bałaby się, że spotka ją to samo co jej ojca. Wszędzie doszukiwałaby się spisków i ukrytych motywów. A skoro jest martwa... Umarła w najlepszym momencie, kiedy poddani mogli ją zapamiętać najlepiej. Piękna i dobra, padła ofiara podstępnego spisku, wiele przeszła, aż w końcu poświęciła się, aby uniemożliwić wiedźmie skorzystanie z jej serca. Śnieżka mogła zostać symbolem nieugiętości i męstwa. Czyż nie pięknie? Po raz kolejny dochodzimy do wniosku, że dobrze się stało iż Śnieżka nie żyje.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi


    1. Gburek - wspaniały, biedny karzeł. Jego historia jest wspaniała. Przemyślana w każdym szczególe i widać, że przeszłość cały czas w nim siedzi. Najsmutniejsza historia jaką kiedykolwiek czytałam. Gburek powoli tracił wszystkich, a najgorsze co może człowieka spotkać to samotne życie bez bliskich. Musiał latami żyć ze świadomością, że został sam, bez olbrzymiej cząstki siebie. Zawsze bardzo płaczę, gdy czytam o śmierci jednego z bliźniaków. Wiem, jak pozostały przy życiu to przeżywa. Moja babcia miała siostrę bliźniaczkę, która umarła w wieku piętnastu lat. Babcia powiedziała mi, że to ból który nie może się równać z żadnym innym. Że strata dziecka i męża mniej bolała. Tego nigdy się nie zapomina. To ból, który wyciska z twoich oczu łzy nawet kilkadziesiąt lat później. Dlatego, gdy myślę o tym co musiał czuć Gburek...
      Gburek to jedna z najcudowniejszych postaci o jakich czytałam. Łamie stereotypy, pokazuje że dobro nie musi tkwić w pięknej okładce, a brzydota nie musi skrywać zła. pokazuje, że nic nie jest proste i jednoznaczne. Śmierć to najlepsze co mogło go spotkać. Ona uwolniła go od wspomnień, bólu, wyrzutów sumienia, niespełnionych marzeń. Śmierć dała mu szczęście, zwróciła wszystkich tych, których kochał. Gburek miał ogromną siłę. To najtwardsza i najsilniejsza postać. Dowód jego siły jest niezwykle prosty, można powiedzieć prozaiczny. Gburek żył. Nie poddał się, nie załamał, każdego dnia robił to co należało i żył. Siła Gburka była wyjątkowy. Najpiękniejsza siła jaką zna ludzkość.

      Usuń

    2. Helena - Za stworzenie tej postaci należą ci się owacje na stojąco i pokłony do samej ziemi! O ile Śnieżka była postacią piękną, Gburek silną, o tyle Helena była niezwykła. To moja absolutnie najukochańsza postać. Chociaż cała ta opowieść tkwi mocno w moim serduchu,to Helena zajmuje w nim jakby szczególne miejsce. Nigdy nie potrafiłam się zmusić, aby uważać Helenę za czarny charakter. Długo szukałam właściwej osoby do obsadzenia tej roli. Skłaniałam się ku myśli, że to los (czyt. Ty, jako autorka tej opowieści) jest tym złym bohaterem, bo to właśnie los pociąga za sznurki, steruje postaciami niczym marionetkami. To właśnie los sprawił, że Helena grała złą choć wcale taka nie była. Ona była szalona. Miała naprawdę smutne dzieciństwo, jej relacje z matką były w opłakanym stanie, środowisko w którym dorastała trudno uznać za zdrowe. Gdy była jeszcze dzieckiem kazano jej brać udział w brutalnych przedstawieniach, patrzeć na egzekucje ludzi. Już samo to wystarczyło, żeby zepchnąć biedną, małą dziewczynkę z właściwej drogi. Ale to nie wszystko. Jakby mało jej było cierpienia Helena padła ofiarą okrutnej klątwy. Lustro otrzymane od Kapelusznika zaszczepiło w niej szaleństwo. To lustra zmuszały ją do tych wszystkich złych czynów, one wskazały jej taką drogę, a postawa matki tylko utwierdziła ją w przekonaniu, że to co robi wcale nie jest złe. Mała Helena była zagubiona, nie miała żadnych prawidłowych wzorców, które mogłaby naśladować, opuszczoną ją. Jakby nie dość jej było cierpień, nawet jej miłość skończyła się źle. Forwin zdradzał ją, oszukiwał, zranił. Dodatkowo nienawiść jaką wzbudzili w Helenie były kochanek i dziewczyna od flamingów pchnęli ją jeszcze dalej na ścieżce szaleństwa. I oto mamy czarne charaktery "Rubinowej łzy" : Królowa Kier i Kapelusznik, a także w mniejszym stopniu Forwin i Róża. Czyli ci, którzy sprowadzili na Helenę szaleństwo. Helenie należy się współczucie, zrozumienie, w żadnym wypadku nienawiść. Zabierając serce swojemu mężowi nie myślała, że postępuje źle. Naprawdę go kochała, dla niej był to najważniejszy akt miłości. Podobnie przedstawia się sytuacja ze Śnieżką. Helena kochała ją, traktowała jak córkę, chciała odwzajemnienia w postaci serca. Było to niewłaściwe, ale to nie była jej wina. W gruncie rzeczy Helena była dobrą żoną i matką.
      Jest to najbardziej złożona, najgłębsza bohaterka tego opowiadania. Podbiła moje serducho od pierwszej sceny w której się pojawiła. Jest wyrazista, silna, inteligentna, zachwycająca. Zajmuje szczególne miejsce w tej historii. Jest niezbędna, by wszytko funkcjonowało właściwie. Muszę przyznać, że byłam oburzona czytając jak postąpiono z nią po śmierci. Rozumiem, że Raul nie rozumiał jej i przedstawił ją ludowi jako bezwzględną wiedźmę. Rozumiem, że została potraktowana jak wszystkie inne czarownice. Ale ona na to nie zasłużyła! Całe szczęście, że umarła. Inaczej musiałaby okropnie cierpieć. Czy nie mogli zwyczajnie odesłać jej ciała do Czerwonych Krain? Tam pochowano by ją właściwe. A w Zielonych Krainach... Zbezczeszczono jej zwłoki, postąpiono okropnie, folgując dzikiej żądzy zemsty.

      Usuń

    3. Raul - z nim zawsze miałam problem. Nie poczułam do niego sympatii w początkowych rozdziałach, kiedy to nasza droga królewna tak się nim zachwycała. Wydawał mi się zbyt idealny i czułam, że jego wady, gdy w końcu zostaną odkryte, będą bardzo poważne. Nieco bardziej ludzki stał się w momencie, gdy Śnieżka z większymi szczegółami wspominałam ostatni wieczór w pałacu. Tam, podśmiewając się z rozmaitych zgromadzonych osobistości stał się nieco bardziej ludzki. Choć nadal był księciem bez skazy, co było dość irytujące. Kiedy dostał swoją pierwszą scenę poczułam się zaniepokojona. Wylazło z niego nie tyle okrucieństwo, co o wiele niebezpieczniejszy fanatyzm w zbawianiu świata. Jeśli była to banda, która zaatakował Śnieżkę, zasłużyli na śmierć, ale nawet jeśli to Raul nie mógł wiedzieć co zrobili. Dla niego była to po prostu zgraja łotrów, która zakradła się do ich obozowiska. Czy tacy ludzie zasługują na śmierć? Z drugiej strony jego podejście było bardzo praktyczne. Było to stosunkowo najprostsze i poniekąd najlepsze wyjście. gdyby chciał ich odstawić przed sąd musiałby jakoś ich dostarczyć. Wobec tego miał trzy wyjścia.
      Wyjście 1: wlec zbirów ze sobą, do czasu znalezienia królewny, które równie dobrze może nastąpić następnego dnia jak i dopiero za miesiąc. Problematyczne ze względów oczywistych. Nikt nie chce włóczyć się po nieznanej puszczy z przestępcami. Trzeba by ich nieustannie pilnować. Można ich karmić, a wtedy trzeba więcej polować i zapasy szybciej się zmniejszą, lub nie karmić i ryzykować ciągnięcie ze sobą schorowanych, półprzytomnych i agresywnych zbirów, którzy najprawdopodobniej ostatecznie umrą z głodu. Dodatkowo, jeśli jakimś cudem przeżyją, królewna będzie narażona na ich towarzystwo. Wyjście złe. Odrzucono.
      Wyjście 2: oddelegować kilku ludzi, aby dostarczyli bandę przed królewskie oblicze. Wyjście zdawałoby się najlepsze, jednakże należy pamiętać o kilku istotnych faktach. Drużyna Raula nie była bardzo liczna. Nie pamiętam teraz dokładnie ilu ich było, ale na pewno nie więcej niż tuzin. Tak małą grupkę trudno podzielić. Dokładna liczba schwytanych wypadła mi obecnie z głowy, ale załóżmy, że było ich pięciu. Gdyby Raul odesłał z nimi pięciu ludzi, tamci nie mieliby przewagi liczebnej i istniałoby ryzyko, że więźniowie zabiją ich w nocy. Z Raulem zostałoby wtedy pięciu ludzi. Trochę mała grupka do przetrwania w lesie. Im mniejszą grupą podróżuje się w takiej puszczy tym większe ryzyko, że spotkają nas rozmaite niebezpieczeństwa. Myślę, że wolał tego nie ryzykować.
      Wyjście 3: zabić zbirów i od razu pozbyć się kłopotu.
      No to jak, które należałoby wybrać?
      Mimo wszytko Raul nie okazał się taki zły. Myślę, że to idealny materiał na króla. Świetnie sobie poradzi z funkcją głowy pastwa.
      A tak poza tym udało ci się coś, co nie wyszło nikomu w żadnej innej baśni. Twój książę ma imię, mało tego, jego imię zostało zapamiętane. To nie jest "Książe z bajki" jakich tysiące grasują po rozmaitych baśniach. Nie, to jest Raul z Bukowego Dworu. Ma imię, ma swoją rolę, ma charakter.

      Usuń

    4. Nyn - słodka kuchareczka, uśmiechnięte Słoneczko. Postać urocza, potrzebna aby zrównoważyć zło i intrygi pozostałych. Jej jedyną wadą była wrodzona ciekawość i naiwność. Swoim ciepłem i pogodą osładzała historię, za każdym razem gdy wkroczyła na scenę. Chyba jedyna postać której mogę z czystym sumieniem powiedzieć, że była dobra. Wspaniała, miła, pomocna, a także sprytna (kto wymyślił, aby nasączyć sztylet trucizną?). Chętnie poczytałabym o niej coś więcej. Nadal widzę w niej żonę Raula i królową Zielonych Krain. Jej przyszłość musi być jasna i dobra jak ona sama. Głęboko wierzę, że śmierć ukochanej przyjaciółki, to najgorsze co ją w życiu spotkało i już żadne ciemne chmury nie przysłonią słońca jej życia.

      Usuń



    5. Kocham tę opowieść za wielowymiarowość, za to że prawda nie była jedna, wspólna dla wszystkich, ale zależała od tego co dana postać wiedziała, jak to zinterpretowała i co postanowiła z tym zrobić. Postacie były rzeczywiste, realne. Trochę dobre, trochę złe, z zaletami i wadami. Każda miała własny charakter, niepowtarzalny sposób postępowania. Kierowałaś ich losami logicznie,zawsze postępowali zgodnie ze swoją osobowością. Ani razu nie zatrzymałam się podczas lektury i nie pomyślałam: "Takie zachowanie kompletnie do niej/niego nie pasuje! To czysta głupota!" Wszystko miało sens, swoją przyczynę i skutek. Kocham to, że ta historia nie była czarno biała, ale zawierała wszytki możliwe odcienie szarości.

      Uwielbiam twój styl pisania, urzekły mnie w szczególności opisy, do których zawsze miała słabość. Oczami wyobraźni wyraźnie widziałam wszytko: każde miejsce, każdego bohatera, każdy ruch. W jakiś sposób nadałaś im nawet brzmienie głosów.

      I chociaż z niecierpliwością czekam, na kolejne twoje baśnie, to jestem pewna, że ta baśń zawsze będzie zajmować szczególne miejsce w moim sercu.


      "Rubinowa łza" to najpiękniejsza melodia jaką słyszałam.

      Usuń
    6. Witaj :)
      Nic się nie stało, kochana, to było tylko minimalne opóźnienie ;)
      Jej i teraz nawet nie wiem, co powiedzieć!
      Jestem poruszona, że napisałaś mi tak długi komentarz, opisujący wszystkie Twoje przeżycia i przemyślenia :) Serio, nikt jeszcze tak bardzo się nie rozpisał na temat mojej pracy i nie wiem, jak Ci za to dziękować. Jestem przeszczęśliwa, że tak bardzo przejęłaś się moją historią ^^

      Racja, animowana Śnieżka to postać raczej nudna, też za nią nie przepadałam, ale może dlatego łatwiej mi było od niej zacząć — nie było presji, że ją zniszczę. Myślę, że idealnie ujęłaś to, co chciałam uzyskać poprzez śmierć królewny. Śnieżka rzeczywiście wciąż jeszcze chciała żyć w baśni i tę baśniową śmierć dostała. Naprawdę jestem pod wrażeniem, jak dobrze ją odebrałaś, dostrzegłaś w niej wszystko, co chciałam, aby w niej było. I masz rację, jej panowanie mogłoby skończyć się kolejną tragedią. Przede wszystkim nie mogłaby władać królestwem u boku mężczyzny, którego kochała. Możliwe również, że traumy z przeszłości odezwałby się w najmniej oczekiwanym momencie. Młoda Helena w końcu też nie była szalona, to dopiero postawa matki oraz klątwa lustra zmieniły ją w prawdziwą wiedźmę. Teraz Śnieżka rzeczywiście żyje w pamięci poddanych jako symbol, a sama uzyskała szczęście i wróciła do tych, których kochała :)

      Gburek również jest moim ulubionym bohaterem tej powieści. Starałam się przelać w niego całą moją pasję i cieszę się bardzo, że mi się udało. Masz rację, strata bliźniaka musi być okropnym ciosem. Od tamtego momentu Gburek żył tylko takim półżyciem, a Śnieżka w pewien sposób i jego obudziła. No i też jest to postać najmniej baśniowa, realna, która za pomocą czarów nie stanie się nagle piękna i wysoka. Gburek musiał żyć w swoim ciele przez cały czas, ze swoimi bliznami i cieniami. Ogromnie się cieszę, że zyskał wśród was wiele sympatii, należy mu się.

      Och, nawet nie wiesz, jak się zdziwiłam, czytając o Helenie. Dziękuję! Również uważam ją za postać bardzo skomplikowaną, niejasną i zdecydowanie nie chciałam, aby jej rola kończyła się tylko na graniu złej, podłej macochy z zatrutym jabłkiem. Ja też jej współczuję, ponieważ większość zła, jakie wyrządziła, nie była jej winą. I zdaję sobie sprawę, że jej śmierć była niesprawiedliwa, ale miała taka być, ponieważ pozostali bohaterowie nie zdawali sobie sprawy, przez co przeszła i zapewne nigdy się tego nie dowiedzą. Nasza królowa niektóre sekrety wzięła ze sobą do grobu, ale teraz wreszcie odzyskała spokój.

      Usuń
    7. I masz rację – prawdziwe czarne charaktery to Królowa Kier i Kapelusznik, choć Kapelusznik też miał motyw, ponieważ chciał się zemścić za wzgardzoną miłość. Można powiedzieć, że przyczyną całego nieszczęścia była Królowa Kier, czerwona jak krew na jej rękach.

      Dobrze podsumowałaś postać Raula, na początku tkwił w nim niejaki fanatyzm, przeświadczenie, że ma misję do spełnienia, że tylko on jest w stanie odróżnić od siebie dobro i zło. Chciał być mieczem sprawiedliwości, ale z biegiem wydarzeń przekonał się, że granica między tym a tym nie zawsze jest łatwa do znalezienia. Widzę, że dokładnie przeanalizowałaś sytuację. Faktycznie najprostszym wyborem był samosąd na miejscu. I bardzo mnie ucieszyło, że tak myślisz. Nie chciałam, żeby Raul był kolejnym księciem z odległego królestwa… Nie chciałam komplikować sprawy. Postanowiłam, że będzie po prostu szlachetnie urodzony, a przy tym będzie poddanym Śnieżki i kandydatem do jej ręki. I miło mi, że udało mi się wyjść poza ramy „księcia z bajki”.

      I Nyn istotnie jest promyczkiem w tej powieści. Zastanawiałam się, co by było, gdyby została żoną Raula… ale skoro Śnieżka nie mogłaby poślubić karła, jakie szanse byłyby, aby król wziął za żonę kucharkę? Na pewno wybuchłby skandal, a królestwo potrzebowało pojednania, a nie podziału. Ta dwójka jednak nie zapomniała o sobie. Nie napisałam tego w epilogu, ale wyobrażam sobie, że później niejednokrotnie spotykali się na potajemnych schadzkach :P

      Boże, kiedy czytałam końcówkę Twojej wypowiedzi, miałam prawie łzy w oczach. Naprawdę Ci dziękuję, że tak uważasz, to najwspanialszy komentarz, jaki mogłam otrzymać na koniec ^^ Faktycznie bardzo starałam się z tą historią, dużo czasu poświęciłam bohaterom i cieszę się, że to zaowocowało :D Jesteś kochana, że tak się rozpisałaś, na pewno jeszcze niejednokrotnie wrócę do tego komentarza, kiedy zabraknie mi weny lub chęci. Dziękuję Ci!
      I pozdrawiam ciepło <3

      Usuń
  3. Ha! Niesamowite zakończenie losów Śnieżki. Z przyjemnością poczekam na informacje o nowej opowieści twojego autorstwa, Marzycielko. Kiedy już coś wymyślisz, daj znać Proszę o linka w razie czego, dobrze?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję ślicznie za komentarz i obecność na tym blogu :) Dobrze, nie ma sprawy i zapraszam <3

      Usuń
  4. Podobał mi się Epilog :)
    Ukazałaś nam dalsze losy po śmierci Śnieżki i cieszę się, że Raul rządził sprawiedliwie - takich władców na świecie bardzo trudno :) Cieszy mnie również fakt, że król przyjaźnił się ze Słoneczkiem.
    Końcówka epilogu niezwykle mnie urzekła ;)
    Podobała mi się historia. Pokazałaś nam, że życie to życie i czasem nie wszystko kończy się szczęśliwie.

    Dziękuję Ci, że mnie wyróżniłaś, choć nie masz za co dziękować. Była to przyjemność być Twoją czytelniczką, więc czekam na dalsze baśniowe opowiadania :)

    Pozdrawiam serdecznie :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję Ci bardzo, Dusiu :D
      Tak, historię chciałam zakończyć jednak z pewnym spokojem. Zielone Krainy wreszcie otrzymały sprawiedliwego, dobrego władcę, który nie próżnował przez czas swojego panowania :)
      Bardzo mnie to cieszy ^^
      Pozdrawiam <3

      Usuń
  5. Pomimo szablonu z aktorami, w dodatku jako postaci z dwóch różnych popularnych uniwersów, zaczęłam czytać to opowiadanie i chciałam Ci napisać, że jestem bardzo mile zaskoczona. Wciągnęło mnie na tyle, że dość dużą jego część pominęłam (zwłaszcza jakieś backstories czy fragmenty dotyczące bohaterów drugoplanowych) i za to przepraszam, ale po prostu chciałam jak najszybciej dowiedzieć się, jak zakończy się ta historia. I to zakończenie mnie nie rozczarowało. Pomimo tego, że opisujesz świat baśni, wszystko tam jest realistyczne - mam na myśli to, że Twoi bohaterowie zachowują się jak prawdziwi ludzie, trzymasz się reguł, które ustaliłaś dla tego świata, i cała opowieść zachowuje sens. Wielkie brawa dla Ciebie za to, że nie przesłodziłaś relacji Śnieżki z Gburkiem ani nie uczyniłaś jej karykaturalną. W ogóle podoba mi się kreacja tych dwóch postaci. Co prawda Śnieżka momentami mnie denerwowała swoim otwartym sercem, entuzjazmem i odwagą, ale to uczucie natychmiast niwelował Gburek. Poruszyła mnie jego śmierć, bo wydawała się groteskowa i tak ohydnie niesłuszna. Jak rozdeptywanie robaków na chodniku z czystej złośliwości. Podoba mi się także to, że źli ludzie u Ciebie nie są źli "bo tak", ale dlatego, że mają jakieś powody albo dokonywali w życiu wyborów, które doprowadziły ich tam, gdzie są. Chciałam przyczepić się do jednej rzeczy w Twoim stylu pisania - sądzę, że powinnaś zwracać większą uwagę na język swoich bohaterów, zapamiętałam słowo "grafik", które ktoś gdzieś tam wypowiedział, a które nie pasuje mi do realiów opisywanego przez Ciebie świata. Zwracam na to uwagę, bo może ta informacja pomoże Ci doskonalić swój warsztat pisarski. Ogólne wrażenia po przeczytaniu tego opowiadania bardzo pozytywne, poleciłabym, gdybym miała komu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hej, miło mi że zostawiłaś komentarz :D
      Dziękuję bardzo za miłe słowa ^^ Domyślam się, że Śnieżka może czasem działać na nerwach, ale cieszę się, że jej relacja z Gburkiem Ci się podobała. To dla mnie najważniejsze ;)
      Nie ma sprawy, masz rację, trzeba uważać, jakie słowa wkłada się bohaterom do ust, a czasami jakoś tak z rozmachu napisze się coś współczesnego. Moje niedopatrzenie xD
      Pozdrawiam :D

      Usuń
  6. Witaj Marzycielko. Bardzo dziękuję za wspomnienie o mnie w dedykacji na końcu i jednocześnie przepraszam za tak dużą zwłokę... Głupio mi. Ale miałaś rację – mój komentarz pojawi się i pod tym, ostatnim już niestety, postem.
    Swoją drogą po skończeniu tego komentarza śmigam na Twój nowy blog :*
    Kurcze, pięknie się skończyła ta historia. Zwłaszcza ostatnia część epilogu była taka melancholijna, przypomniała mi wszystko od początku, jak to się zaczęło. Baśniowa pozytywka wciąż gra, mimo śmierci Królowej, mimo śmierci Gburka i połączenia się jego duszy z duszą Śnieżki... Wiem, że włożyłaś w tę historię swoje serce i dlatego jest ona taka wyjątkowa.
    Jestem pewna, że Raul będzie dobrym królem. To epilog, więc nie dowiemy się na pewno, a mimo to, tak właśnie uważam i tak czuję. Bardzo zmienił się dzięki tej historii, poznał siebie, dojrzał do pewnych spraw, niemalże przeobraził w zupełnie nową osobę. Myślę, że właśnie w króla. Takiego, którego każde inne królestwo pozazdrości :)
    Mam również nadzieję, że i Nyn zazna teraz szczęścia, na jakie zasługuje. Całe życie była ona wierną przyjaciółką Śnieżki, nigdy w nią nie zwątpiła ani na chwilę. Oby jej historia kończyła się tak, jak kończą się wszystkie kanoniczne bajki "... i żyła długo i szczęśliwie..." <3
    Cóż, to już koniec. Gratuluję skończenia tej historii, wytrwałości no i życzę kolejnej tak udanej opowieści. Na pewno nas nie zawiedziesz.
    Pozdrawiam cieplutko.

    OdpowiedzUsuń
  7. Baaaardzo Cię przepraszam, że czytam i komentuję dopiero teraz (a widząc Twoje podziękowania to już w ogóle mi głupio), ale niestety nie mogłam wcześniej ze względu na operację oczu. Ale już jestem. I komentuję. ;)

    Ten epilog był cudowny. Bardzo ładne podsumowanie całej historii. I cieszę się, że Nyn nie została żoną Raula. Nie wiem, ale jakoś... to chyba zepsułoby historię.

    Muszę przyznać, że bardzo przyjemnie czytało mi się całą opowieść. Ukazałaś trochę inną wersje znanej nam wszystkim baśni. To było inne spojrzenie, spod innego kąta. Bardzo mi się podobało. Mam nadzieję, że jeszcze uraczysz nas swoimi umiejętnościami. ;)

    Pozdrawiam! ;)

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy