środa, 21 stycznia 2015

Rozdział XII{Anioły i demony}



Ropucha przysiadła na omszonym kamieniu, opływanym przez płytki, brązowoszary nurt leśnego strumyka. Ze skórą barwy odchodów i naszpikowanym brodawkami grzbietem wyglądała jak najbrzydszy płaz świata. Ale mięso nie powinno być gorsze od innych.
Śnieżka starała się stąpać cicho po usłanym kamyczkami gruncie, nie spuszczając oczu z przyszłej kolacji. W dłoni miała uniesiony w gotowości nóż. Gburek mówił, że kiedy polowała, wyglądała niemal groźnie. On też wydaje się bardziej rycerski, gdy przynosi do naszego schronienia ubitą zwierzynę.
Była już bardzo blisko celu. Pochyliła się powoli, spinając mięśnie, a potem, najszybciej jak potrafiła, opuściła swój nóż. Ropucha wydała z siebie oskarżycielski odgłos, gdy jej brodawkowy bok został przeorany ze świstem drewnianego ostrza. Płaz próbował jeszcze wskoczyć do wody, ale królewna nie dała mu szansy. Wprawnym już ruchem obróciła konające zwierzę na grzbiet, a potem wycelowała w serce. Na brudno-brązowej skórze pojawiły się czerwone plamy. Umieraj, królowo. Może jak będziesz umierała tysiące razy wraz z moimi ofiarami, w końcu zginiesz naprawdę.  
Dziewczyna wyjęła nóż z ciała ropuchy i zaczęła go wycierać o brzeg kamienia. Już przestała brzydzić się krwią, a to na pewno jakiś postęp. I wtem usłyszała za sobą dźwięk oklasków. Ich głośność wskazywała na co najmniej trzy osoby.
— Nieźle sobie poradziłaś, dzieweczko — rozległ się męski głos, w którym miłe nuty zakrywały coś niepokojącego. Śnieżka obróciła się błyskawicznie, widząc przed sobą cztery blade sylwetki w obdartych strojach, które w pierwszym momencie przywodziły na myśl upiorne widma wyczołgujące się spomiędzy drzew. Dopiero po chwili wyostrzyły się tłuste włosy, zarośnięte brody i głodne oczy mężczyzn z krwi i kości.
Nie pokazuj słabości. Królewna starała się zachować spokój, choć czuła na plecach warstewkę zimnego potu.
— Dziękuję. — Postanowiła przybrać uprzejmy ton. Wciąż miała w pamięci moment, w którym niepotrzebnie przeraziła się oczu i blizn Flynna. Grzbietem zakrwawionej ręki odgarnęła opadłe na czoło kosmyki. — Kim jesteście, panowie?
Mężczyźni popatrzyli po sobie i wzruszyli ramionami.
— Po prostu grupką wyrzutków — odparł jasnowłosy nieznajomy, który pod warstwą brudu i włosów mógł skrywać urodziwe lico. Jego ciemnozielone oczy powędrowały w stronę martwej ropuchy rozciągniętej na kamieniu. — A ty, pani, widzę, że szykujesz sobie posiłek.
Są głodni. Śnieżce wcale nie uśmiechało się oddanie tak gładko upolowanej zdobyczy, zwłaszcza, że umówiła się z Gburkiem, iż tym razem to on załatwi grzyby, a ona mięso. Jeśli dziewczyna wróci z pustymi rękami, może i nie zasną głodni, a następnego dnia trzeba będzie znowu iść na łowy.  
Jednak ci ludzie wyglądali na potrzebujących i to takich, którzy nie lubią przyjmować odmowy.  
— Jeśli jesteście głodni, mogę się z wami podzielić — zaproponowała wspaniałomyślnie Śnieżka. Nieznajomi uśmiechnęli się z zadowoleniem. Jasnowłosy podszedł do strumyka i bez podziękowania chwycił ropuchę za jedną z jej błoniastych nóg, po czym przystawił sobie przyszły posiłek do nosa.
— Pachnie smakowicie — westchnął rozmarzony, oblizując językiem górną wargę. — Rozpalcie ognisko!
Dwóch z nich zaczęło rozglądać się za suchymi patykami, ale ostatni mężczyzna został i wpatrywał się w Śnieżkę takim wzrokiem, jakby to ją chciał przypiec na ogniu. Jego wygląd nie zapewniał mu miłego wrażenia — nieznajomy miał szerokie barki; splątane, brunatne włosy z kawałkami czegoś, co wyglądało na wymiociny, i podkrążone oczy, w których zalęgła się złośliwość.
— Myślę, że powinnam już iść — odezwała się zakłopotana królewna. — Miłej biesiady, panowie.
Ruszyła się z miejsca, ale tamten mężczyzna niespodziewanie znalazł się przy niej i zamknął jej nadgarstek w swoich grubych rękach, a potem przyciągnął dziewczynę do siebie. Śmierdział potem i zepsutym jedzeniem. Śnieżka pisnęła oburzona i bezmyślnie przygotowała się do zadania ciosu nożem. Agresywny jegomość zdołał jednak zareagować i wytrącić jej broń, omal nie wyłamując jej przy tym palców.
— Będzie miło, gdy zostaniesz z nami — wyszeptał jej do ucha szorstki, obrzydliwie zadowolony głos. Dziewczyna zadrżała, ale wciąż nie poniechała prób wyszarpania się z jego uścisku.
— Zostaw mnie! Nie masz prawa! — wyjąkała z gniewem, spoglądając na pozostałych z prośbą o wsparcie. Niestety, tamci dwaj mężczyźni ułożyli już na ziemi mały stosik drewna, a teraz patrzyli na nią z głodnymi uśmiechami, które znów nadawały im wygląd nieprzyjaznych duchów. Jasnowłosy nie wydawał się tak podekscytowany rozgrywaną sceną, ale usadowił się na zwalonym konarze drzewa z ropuchą w dłoniach i nie zamierzał kiwnąć palcem, by pomóc dziewczynie w kłopotach.
Teraz Śnieżka nie mogła uwierzyć, że od razu nie uciekła, przecież ci mężczyźni wyglądali jak stado wygłodniałych wilków, a ona była jedynie białą owieczką. ,,To las wyrzutków, ciężko w tych warunkach tryskać zdrowiem i urodą’’ — powiedział kiedyś Gburek, ale z drugiej strony, przestrzegał ją też przed leśnymi rabusiami, byłymi mieszkańcami miasta wygnanymi za przestępstwa, którzy brali swoje łupy, nie przejmując się żadnymi zasadami moralnymi. A stojący przed nią ludzie właśnie tacy byli.
— Czego ode mnie chcecie? Nie mam nic kosztownego! — wydusiła, nie będąc pewna, czy to powietrze nagle zrobiło się tak zimne, czy to chłodne szpileczki strachu wzięły sobie za punkt honoru przekłucie jej skóry.
— Możesz nam dać trochę zabawy — podsunął trzymający ją mężczyzna, a jego brudna łapa przesunęła się po jej biuście. Dzielił ich materiał ubrania, ale królewna czuła niedelikatny uścisk na swojej lewej piersi, pod którą dudniło przerażone serce.
Tego było już za wiele.
— Pomocy! — wrzasnęła na całe gardło Śnieżka. Przez jej głowę przeleciał obraz ojca, przy którym zawsze czuła się bezpieczna; potem widziała Raula i jego silne ramiona, ale wiedziała, że to wędrujący gdzieś nieopodal karzeł mógł ją teraz ocalić. — Gburku! Jestem tutaj, ratu…!
Zobaczyła unoszącą się rękę, a w następnej chwili jej policzek przecięła fala bólu. Dziewczyna jęknęła, upadając na ziemię i dotykając dłońmi ostrych kamieni oraz zmokłych liści. Jestem taka głupia, jak mogłam zawołać Gburka? — pomyślała zamroczona. Co on niby im zrobi? Zamorduje spojrzeniem?  
Ktoś ją popchnął, przewracając całkowicie na ziemię. Ciemnowłosa zahaczyła brodą o twardy kamień i miała wrażenie, że jej zęby dzwonią jak trzydzieści dwa żółtawe dzwony w ciemnoczerwonej katedrze z mięsistymi drzwiami. Nie dano jej jednak czasu na rozwodzenie się nad tym dziwacznym porównaniem, bo czyjeś ręce silnym szarpnięciem obróciły ją na plecy. Szary dzień przechodził już w ciemnoszarą noc, dlatego teraz widziała tylko zarys pochylającej się nad nią twarzy. W mroku błyszczały okrutne oczy jednego z demonów lasu.
Śnieżka jeszcze raz spróbowała zerwać się do ucieczki, ale jej ręce były unieruchomione. Barczysty mężczyzna nie zamierzał z niej zrezygnować, a zaraz za nim stali jego dwaj towarzysze. Nie chcą tylko patrzeć. Czuła na swojej twarzy cuchnący, przyśpieszony z podniecenia oddech i mimowolnie wypuściła z oczu lodowate łzy strachu.
O tej zbrodni dziewczyna słyszała tylko pobieżnie, ale teraz wydawała jej się ona najgorszą rzeczą, jaka może przytrafić się niewieście. Nie była pewna, czy nie wolałaby już być martwa niż tak zniewolona. Nigdy nie sądziła, że królewna może skończyć wśród liści, w uścisku rozbójnika, w takim upodlającym akcie…
Królewna…
To słowo ma moc!
— Jestem królewną Śnieżką! — wykrzyknęła przez łzy, gdy jej oprawca pochylił głowę i zaczął wodzić suchymi jak dwie podłużne skorupy ustami po odsłoniętych częściach jej piersi. Czuła, że przechodzi ją obrzydliwy dreszcz, więc krzyknęła jeszcze głośniej i jeszcze piskliwiej: — Dostaniecie za mnie złoto!
Mężczyzna znów zdzielił ją po twarzy. Tym razem dziewczyna była zbyt oszołomiona i zrozpaczona, by wydać z siebie jęk bólu.
— Nie łżyj, przecież widzę, że jesteś zwykłą dziewuchą! — warknął rabuś i właśnie przymierzał się do rozdarcia górnej części jej sukni, gdy przerwał mu napięty głos:
— Radzę ci ją zostawić!
Wszyscy obrócili głowy w stronę siedzącego na konarze jasnowłosego, który obecnie zaciskał gniewnie szczęki, bo jakiś mały człowieczek przyłożył mu nóż do gardła. Wcześniej mężczyźnie udało się zapalić ognisko i teraz światło płomieni obnażało twarze wszystkich zebranych oraz ich czyny.  
Leżąca na ziemi Śnieżka miała przed oczami przekrzywiony obraz, ale rozpoznała ton głosu i niską sylwetkę Gburka. Wrócił po mnie. Przez jedno uderzenie serca widziała w nim anioła, marmurowego cherubina o złotych włosach, który zszedł z dachu katedry i przyleciał do lasu, by ją chronić. Drugie uderzenie przyniosło jednak chłodną falę rozsądku i strachu. To nie jest mój książę. Co ktoś tak mały zdziała przeciwko rosłym napastnikom? Cóż dobrego uczynił mój krzyk? 
— Jeśli nie zostawicie jej w spokoju, poderżnę waszemu przyjacielowi gardło — ostrzegł tymczasem Gburek, mocniej przyciskając nóż. W jego oczach było tyle samo złości, co strachu.
Rabusie spojrzeli po sobie zdezorientowanymi oczami, zapewne nie spodziewając się takiego zwrotu akcji i to za sprawą kogoś, kto ledwo mógł uchodzić za mężczyznę.  
— Śmiesz nam grozić, karzełku? — Oprawca Śnieżki wstał, uwalniając jej dłonie z uchwytu, a jej ciało od swojego ciężaru. Dziewczyna nie potrafiła jednak wypuścić spomiędzy ust oddechu ulgi, bo twarz mężczyzny przypominała teraz oblicze rozwścieczonego dzika.
— Śmiem — odparł tylko Gburek, siląc się na groźny ton. Królewna wiedziała, że mógłby dodać coś bardziej wyzywającego, ale drażnienie tych rabusiów zapewniłoby im jeszcze gorszy finał.
Jego jeniec poruszył się nerwowo. 
— Odpuście im, przecież jakoś wytrzymacie bez tej zabawy — wycedził błagalnie, niewątpliwie czując na swojej skórze chłód noża i to, co on zwiastuje. Już nie jest taki obojętny na krzywdę. Na ziemi, obok jego stóp leżała upuszczona przez zaskoczenie ropucha. Jej rozdziawiona paszcza zdawała się uśmiechać złośliwie — może bawiło ją, że tego wieczora to nie jej los mógł okazać się najgorszy?    
— Saw — ponaglił barczystego mężczyznę stojący za nim rabuś o łysiejącej czaszce. Mierzył niepewnym wzrokiem pojmanego druha oraz jego dziwnego oprawcę, wyglądając przy tym na zasępionego. — To mój brat. No przecież nie damy mu zginąć.  
Nazwany Sawem wyrzutek zmrużył w zastanowieniu podkrążone brudnoszarymi półksiężycami oczy, a potem splunął pogardliwie, zaśmiecając ziemię krwistą śliną. Niechętnie chwycił Śnieżkę za ramię i szarpnął ją do góry. Dziewczyna zachwiała się, ale nie upadła ponownie, bo w jej rękę wciąż wbijały się paluchy niedoszłego gwałciciela.
— Chcesz swoją panieneczkę, tak? — zapytał kąśliwie, a potem wybuchnął ochrypłym śmiechem, który wzbudzał uczucie uderzenia w żołądek. Na końcu potrząsnął dziewczyną kilkakrotnie, jakby była workiem mąki. — Krasnalek ratuje z opresji biedną dziewicę, czy to jakiś cyrk?! Może nas też zabawicie?
— Słucham? — wycedził Gburek. Musiał jednak domyślać się, do czego piją tamte słowa, bo napiął mięśnie twarzy, co nadało jego obliczu starsze, wynędzniałe rysy.  
— To, co słyszałeś! Zabaw nas, karle! — zdecydował Saw, przechodząc nastrojem od złości do drwiny. Wyszczerzył swoje zniszczone zęby w rozmarzonym uśmiechu. — Kiedy jeszcze nie byłem banitą, widziałem występ pewnej trupy. Najśmieszniejszy był tańczący karzełek w falbankach! Tutaj niestety nie mamy na to odpowiedniego stroju, ale zatańczyć możesz!
Nie! To ja jestem ofiarą, nie on! — chciała zawołać Śnieżka, ale gardło miała suche jak wióry; ściśnięte palcami strachu. Z udręczeniem spoglądała na swojego wybawiciela, którego oczy wpierw ciemnieją na podobieństwo gromadzących się przed burzą chmur i ciskają gromy, ale potem pojawia się w nich jakiś błysk rezygnacji.
Saw jest rabusiem — zrozumiała ze smutkiem dziewczyna, wodząc spojrzeniem od wybawcy do oprawcy. Nie podda się bez żadnego łupu.
— I wtedy nas puścicie? — upewnił się karzeł, a jego głos zabrzmiał głucho jak echo dochodzące ze studni.
— Masz na to moje słowo, a to i tak bardzo dużo! — Saw znów się roześmiał obrzydliwie okrutnym śmiechem, a potem odciągnął wstrząśniętą Śnieżkę trochę na bok, by zrobić miejsce przy ognisku. — No, chłopcy, odechciało mi się pierdolenia, wolę obejrzeć przedstawienie!
Gburek powoli schował nożyk do pochwy, a jasnowłosy wyrzutek rzucił mu mściwe spojrzenie i dołączył do swoich towarzyszy stojących obok ogniska. Karzeł natomiast wyszedł na środek; płomienie tańczyły po zdeformowanych krzywiznach jego ciała, nadając mu tajemniczy, niepokojący wygląd przyczajonego na dachu katedry gargulca.  
Ich oczy się spotkały. Królewna chciała mu pokazać, jak bardzo jest jej przykro, że został w to wciągnięty w taki sposób. Jego tęczówki były zaś ciemne i pełne goryczy, choć w ulotnym momencie skrzyżowania ich spojrzeń zalśniły jeszcze czymś w rodzaju smutnego pocieszenia.
— Tańcz, błaźnie! — ponaglił go Saw, groźny jeszcze bardziej niż przedtem. 
I karzeł zaczął tańczyć.




Przyznam, że powyższy rozdział oraz dwa następne są przełomowe i należą do moich ulubionych. Nigdy nie zapomnę emocji, które towarzyszyły mi podczas pisania tych scen :)
Troszkę mnie martwi Wasza mniejsza aktywność pod ostatnim rozdziałem, ale wiem, że ja również nie jestem wzorem, jeśli chodzi o odwiedzanie blogosfery. Może to po prostu taki okres :D
W każdym razie postaram się teraz bardziej przyłożyć. I oby Nowy Rok dla Was również był owocniejszy :) 

22 komentarze:

  1. Witaj :)
    Właściwie cały rozdział pokazał, jak bardzo Śnieżka zmieniła się podczas pobytu w lesie. Nie jest już tą samą, zagubioną panienką, a scena zabicia ropuchy była bardzo realistyczna. Podobało mi się to, że zawołała Gburka w chwili opresji - polegała na nim i miała nadzieję, że jej nie zostawi. I tak też się stało. Jakże się ucieszyłam, gdy okazało się, że Karzełek przybiegł jej na pomoc!
    Ci rabusie to naprawdę odrażające typy i mam nadzieję, że dostaną za swoje w przyszłości. Ktoś musi utrzeć im nosa i pokazać, że sposób, w jaki żyją jest okropny.
    Gdy Gburek zaczął tańczyć, zrobiło mi się smutno. Widać było, że zależy mu na Śnieżce i uratowaniu jej. Przecież nie musiał tego robić, a jednak zdobył się na zniszczenie swojej dumy w zamian za zostawienie królewny w spokoju. To zachowanie dowodzi, iż w gruncie rzeczy, karzełek jest dobrym człowiekiem. Mam nadzieję, że kiedyś wreszcie będzie szczęśliwy, bo na to zasługuje i że zapomni o przykrościach, na które natrafił w przeszłości.
    Sam pomysł powiedzenia rabusiom, że Śnieżka jest księżniczką i dostaną za nią okup, wydawał mi się jeszcze głupszy niż milczenie i nawet gdyby uwierzyli w jej słowa, z pewnością nie zyskałaby na tym zbyt wiele.
    Rozdział mi się podobał i cieszę się, że Tobie również. Możesz być z siebie dumna.
    Z niecierpliwością czekam na dalszą część i do napisania! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję bardzo! :D
      Tak, między naszymi bohaterami już wytworzyła się pewna więź, w końcu byli sami w wielkim lesie, tylko na sobie mogli polegać.
      Cóż... chwila sądu dla nich też nadejdzie :P
      Ja również bardzo lubię Gburka i cierpiałam razem z nim podczas pisania tej sceny xD Też uważam, że zasługuje na trochę szczęścia... Ale czy świat jest sprawiedliwy?
      Cóż, królewna była oszołomiona i zrozpaczona, ciężko ją winić, że próbowała wszystkich sposobów na uratowanie się. Racja, gdyby rabusie jej uwierzyli, z pewnością wykorzystaliby ten fakt i zażądali czegoś więcej niż złota, ale Śnieżka po tych tygodniach w lesie już raczej nie przypominała królewny, na swoje szczęście czy nieszczęście.
      Pozdrawiam ^^

      Usuń
  2. Tobie też życzę wspaniałego nowego roku i dużo weny! Wierze, że stworzysz jeszcze kolejne równie wspaniałe opowiadania jak to, które właśnie mam okazję czytać xD
    Z rozdziału możesz być śmiało dumna. Podobał mi się bardzo. Fajnie że Śnieżka i Gburek tak się do siebie zbliżyli. Zmartwił mnie tylko moment, gdy ci rabusie kazali mu tańczyć, a on to zrobił. Miał okazję żeby szantażować tamtych a on wolał posłusznie wykonać ich polecenie. Trzeba było kombinować, a nie wystawić się na pośmiewisko. Trochę stracił w moich oczach, chociaż może niektórym takie ,,bohaterstwo" się spodoba. Mi się wydaje że mógł inaczej zrobić.
    Kiedyś napisałam, że powoli mnie zabijasz swoim geniuszem. Teraz myślę, że robisz to zbyt szybko xD Twoje porównania są zawsze takie trafne, jak ty to robisz? :P
    Pzdr >*>

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jej, dziękuję bardzo ^^
      Racja, mógł postąpić inaczej. Pytanie, czy by mu się to opłaciło? Czy pozbawieni moralności banici - a zwłaszcza Saw - byliby na tyle związani ze swoim towarzyszem, aby ratować go za wszelką cenę? Czy nie wykorzystaliby również Śnieżki jako swojego zakładnika? Napisałam, że Saw ma naturę rabusia, a zatem nie poddałby się bez żadnego łupu, a jeśli zobaczyłby wahanie Gburka - bo w końcu niełatwo jest wymagać, aby poderżnął człowiekowi gardło - mógłby to wykorzystać. To wszystko gdybania, ale w każdym razie zabawienie rabusiów wydawało się najbardziej pokojowym rozwiązaniem sprawy. I w sumie nie wiem, czy to bohaterstwo, zależy, jak na to spojrzeć ;)
      Ale jeszcze raz dziękuję i pozdrawiam :)

      Usuń
  3. Całego bloga przeczytałam wczoraj, bo od początku wciągnął mnie tak, jak chyba żaden inny. Zaczynając na prologu i kończąc na tym rozdziale jest absolutnie niesamowity. Kocham Twój styl pisania i to, że Twoi bohaterowie są tacy realistyczni. Gdy czytam Twoje opowiadanie widzę wszystko tak dokładnie, jakbym ja sama towarzyszyła Śnieżce i Gburkowi.
    Koniec wzbudził we mnie tyle emocji, że po prostu naiofhguiowrghowfnsuhwuioe... brak mi słów.
    Od pierwszego rozdziału wiedziałam, że Gburka na pewno polubię. Nie umiem tego wyjaśnić, bo przecież Gburek sprawia wrażenia, jakby chciał, żeby nikt go nie lubił, jednak bawi mnie jego złośliwe poczucie humoru, a to, że dla Śnieżki poświęcił swoją dumę w taki sposób, naprawdę mnie do niego przekonało.
    Co do Śnieżki - zachodzi w niej bardzo ciekawa przemiana. Królewna powoli przestaje się zachowywać jak troszeczkę rozpuszczona, bezradna i delikatna jak kwiatek dziewczynka. Bardzo mi się to podoba.
    Słoneczko, ach, Słoneczko, moja serdeczna przyjaciółka. Chciałabym poznać kogoś takiego radosnego i ciepłego. Mam nadzieję, że Słoneczko pomoże Śnieżce w odzyskaniu tronu.
    Poza tym polubiłam równiez Flynna i Roszpunkę. Naprawdę im współczuję, a szczególnie nie mogę znieść myśli, że ten biedny facet nie ma oczu. No naprawdę, już zniosę wszystko, nawet te okropne blizny na twarzy, ale brak oczu? Ugh. To mogłaś sobie darować. W Zaplątanych był moją ulubioną postacią, a Ty go tak skrzywdziłaś:(
    Dlatego nawet gdybyś nie wiem ile razy przypominała, że Flynn jest taki jaki jest, ja i tak będę go sobie wyobrażała z oczami. I tyle.
    Roszpunka... ją zaś wyobrażam sobie ZUPEŁNIE inaczej niż w filmie Disneya, ponieważ uważam, że tamta złotowłosa księżniczka (no, na końcu brązowłosa, wiem) z wielkimi oczami w ogóle nie oddaje charakteru tej z Twojej wersji.
    Ten rozdział naprawdę mnie zachwycił. Niecierpliwie czekam na więcej! <3

    xoxo,
    xottix

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo mi miło, że zyskałam nową czytelniczkę :) Dziękuję za długi komentarz, to wspaniale wiedzieć, że komuś tak może się podobać to, co piszę.
      Cieszę się, że polubiłaś Gburka. To dla mnie bardzo ważna postać, wręcz przełomowa, bo jeszcze nigdy o kimś takim nie pisałam. Ogólnie cała ta historia jest dla mnie pewnym fenomenem. To tak jakbym razem ze Śnieżką budziła się ze snu o dziecięcych marzeniach i dostrzegała rzeczywistość :)
      Ja również chciałabym poznać kogoś takiego jak Słoneczko ^^
      Uwierz mi, że było mi ciężko pisać o tym okaleczeniu, zwłaszcza, że w osobnym opowiadaniu wyjaśnię, jak dokładnie to się stało. W Zaplątanych Flynn również skradł moją sympatię, ale tutaj chciałam sięgnąć po większą kanoniczność. O tak, disneyowska Roszpunka to nie moja Roszpunka. Właściwie to jej bliżej jest do Słoneczka :P
      Jeszcze raz dziękuję i pozdrawiam ciepło ^^

      Usuń
  4. Kurczę zaskoczyłaś i to bardzo pozytywnie.
    W ogóle sam moment spotkania Śnieżki z rabusiami był przełomowie.
    Naprawdę aż miałam ciarki na plecach i myślałam przez moment że ją zgwałcą
    Nie tego się spodziewałam.
    Ta bajka mnie całkowicie zaskakuje i jest całkiem inna niż te do których przywykłam.
    Widać też w niej jak wielką drogę przezłaś od dramione po te historię a wiesz iż jestem z Tobą dosłownie od początku

    OdpowiedzUsuń
  5. I zawsze będę gdyż inspirujesz.
    Disiaj nie spotyka się takich historii, które wciągają w niesamowity i inspirujący sposób
    I wciąż czekam na wyjątkowego księcia.
    pozdrawiam mocno.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję Ci bardzo!
      Cieszę się, że widzisz postęp w moim pisaniu. Niedawno zaglądnęłam sobie do mojego Dramione i sama widzę, że sporo się zmieniło. Ale wierzę, że trzeba rozwijać się cały czas.
      Książę - czy może raczej jego odpowiednik - pojawi się już za kilka rozdziałów :D
      A jak jest z Tobą, zamierzasz wrócić z jakimś nowym blogiem?

      Usuń
  6. Co za łotry przecięły drogę Śnieżki? Że też musieli się napatoczyć w lesie akurat na nią. Jestem tak na nich wściekła, że chętnie bym ich wy zabijała! Gdzie ich męski honor? Idioci do kwadratu!! Dobrze, że Gburek taki odważny, inaczej nie wiem, co by się stało, ale... widać, że chcą go poniżyć. ;c To takie okrutne. Domyślam się, co czuła Śnieżka na taki obrót spraw. Wciąż należę do teamu krasnoludka i mam nadzieje, że on i królewna będą razem, jakkolwiek dzieli ich różnica wzrostu. On i tak jest po prostu genialny! *.*
    I mam też nadzieje, że te łotry faktycznie dotrzymają słowa!
    Pozdrawiam! ;***

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj, spokojnie ;) Tacy ludzie się zdarzają, a wręcz powiedziałabym, że w średniowiecznych lasach można było ich spotkać bardzo wielu. Śnieżka niestety miała pecha.
      Dziękuję bardzo za emocjonalny komentarz i pozdrawiam :)

      Usuń
  7. rozdział przeczytałam ale i tak mam duże zaległości. wpadłam tu jakoś na początku jak była tylko jedna notka a potem zapomniałam zapisać adresu i szukałam cię aż w końcu dałam sobie spokój. aż tu nagle przypadkiem znalazłam.
    przy 1 rozdziale było ok ale miałam obawy, że to będzie taka inna baśń ale cukierkowa i tego nie chciałam, na szczęście okazało się, że masz w planach coś mroczniejszego. ten rozdział pokazał że to jest wyjątkowy blog.
    jak krasnal zaczął tańczyć to trochę mnie to zasmuciło. no i przypomniał mi w tym momencie tyriona z GOT (nie wiem czy znasz ale takiego karła też) i to jak jego poniżali przez inność i niski wzrost. lubie go, więc tego gburka też polubiłam z miejsca.
    szczerze to miałam nadzieję że porządnie wydy**ją śnieżkę przydałoby jej się bo mimo że i tak jest lepiej z nią niż w pierwszych rozdziałach to i tak troche mnie irytowała. ale robi postępy w końcu umie już polować.
    czekam na rozwój postaci złej królowej bo ta postać mnie chyba najbardziej intryguje. ciekawa jestem jak ją przedstawisz.
    wgl znasz może podobne odświeżenia baśni (coś w tym stylu co ty tylko że książka lub film)?
    i skąd pomysł na nazwe bloga? ciekawi mnie to.
    pozdrawiam xoxo

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Fajnie, że jesteś :)
      O nie, Disney teraz zajmuje się ukazaniem baśni w nieco innej odsłonie, a jednak wciąż dość słodkiej i radośnie się kończącej. Ja chciałam zrobić coś zupełnie innego.
      Hah, oczywiście, że znam, GOT to jeden z moich ulubionych seriali. To właściwie ta seria pomogła mi zrozumieć, jak bardzo może być wyśmiewana taka osoba jak karzeł Obecnie mimo wszystko czasy są bardziej tolerancyjne, ale wtedy... karły nie miały łatwo.
      Aż tak? No cóż, Śnieżka z założenia miała być nieco irytująca, ale mnie, jako piszącej, udało się ją polubić. Serio, zżyłam się z nią.

      Jeśli chodzi o książki to właśnie nie natknęłam się na nic ciekawego prócz Gwiezdnego Pyłu, gdzie motywy baśniowe są wykorzystane w nieco nowatorski sposób.
      Natomiast z filmów polecam:
      Długo i szczęśliwie - inna, bardziej realistyczna historia Kopciuszka, która bardzo mnie ujęła.
      Śnieżka dla dorosłych - od niej starałam się nieco odwzorować klimat.
      Nieustraszeni bracia Grimm - czyli ich baśnie w wersji mrocznej, takiej, jakie miały być pierwotnie.
      Into the woods - to musical i jeszcze nie wszedł do polskich kin, ale ja już polecam, bo pojawia się tam nowe, ciekawe spojrzenie na znane baśnie i świetna zabawa motywami.
      Dziewczyna w czerwonej pelerynie - trochę przedramatyzowana, ale ma fajny klimat i ciekawe odwołanie się do starej baśni.
      I jeszcze serial Alice - akcja dzieje się we współczesności, ale Kraina Czarów naprawdę jest mocno zwariowana i znacznie bardziej przerażająca, warto obejrzeć :)

      Hm, nazwa właściwie sama jakoś do mnie przyszła. Pozytywka(może przez film Anastazja) kojarzy mi się z dzieciństwem i właśnie baśniami. Chciałam po prostu zaznaczyć, że ten blog to będzie zbiór baśni :)
      Pozdrawiam i bardzo dziękuję za komentarz ^^

      Usuń
  8. Bardzo ciekawy rozdział. Trzymał w napięciu. Śnieżka chciała okazać dobroć, a ci tak podle ją potraktowali. Nawet tytuł królewny nic nie dało i wzięli ją za zwykłą dzieuchę. Dobrze, że w porę przyszedł Gburek, i uratował ją. Szkoda, że tylko takim kosztem. Śnieżka pewnie będzie miała o to do siebie wyrzuty sumienia, że wystawiła Gburka na pośmiewisko. Pytanie teraz... czy po tym tańcu rzeczywiście tamci dadzą im spokojnie odejść?

    Pozdrawiam serdecznie :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :)
      Przekonacie się już wkrótce ;)
      Pozdrawiam.

      Usuń
  9. Uh, jak zwykle spóźniona i w niedoczasie, ale wreszcie dotarłam, aby napisać komentarz A więc uwaga mam nadzieję, że to będzie masło na twoje uszy, jakby to powiedział Król Julian XIII. Początkowy fragment to by wprost genialny. O, widać. iż trudne przeżycia naprawdę wyrabiają. Późnej, niczym w klasycznym dramacie napięcie, tylko rosło. Muszę Ci wyznać, że kiedy opisywałaś próbę napaści seksualnej na Śnieżkę, aż zadrżałam tak mocno wczułam się w rolę królewny. Te zbiry to na dzisiejszy język tacy klasyczni wandale albo posuwając jeszcze dalej zbrodniarze faszystowscy. Nie wiem, czemu ciągle mam podobne skojarzenia? Może przez to jak potraktowali Gburka? Mało brakowało, a zaczęliby go kamienować. w ich pojęciu pewnie taki karzeł jest brudnej krwi, niegodny miana istoty odczuwającej ból i krzywdę. Czyli, co wykorzystałaś idee, którymi kierowali się na przykład Śmierciożercy? Genialne, jakiekolwiek pobudki, by taką sytuację stworzyły! to Na pewno zwykli włóczędzy nie mieliby w sobie tyle brutalności. To są czyjś najemnicy... i chyba nawet wiem, kto jest sprawcą ich pojawienia się w Puszczy Zapomnienia. Nasza urocza, niewinna Piękna Helena? Och, jak nienawidzę tej baby! Z każdą chwilą coraz bardziej... Na koniec wzruszyła mnie postawa Gburka. wydaje mi się,że dla tego szorstkiego krasnoluda Śnieżka stała się siostrą, Ekwiwalentem za utraconą rodzinę? Pięknie, Marzycielko. Oby tak dalej. No, a co do mnie to postanowiłam skorzystać z dobrej rady, której mi udzieliłaś i porządkuje bloga z moim fan fikam. Już jest nieźle po zmianie szablonu. i usunięciu tego klasycznego archiwum. Zdecydowałam nie promować niczego nowego, tylko wrócić do tego, co Tygrysy lubią najbardziej. Stęskniłam się za swoim ulubionymi bohaterami. A bohaterkę w typie złowrogiej lady Helen umieszczę w opowiadaniu, które już planuję napisać. Tyle, że w realiach, jakie dobrze znam.Także obiecana inspiracja na pewno się pojawi.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie martw się, a również mam opóźnienia :P
      Można tak to rozumieć. Karzeł w ich oczach jest kimś gorszym, nie człowiekiem, tylko wybrykiem natury. Drwiny przychodzą łatwo, nie tylko ze strony rabusiów. Cóż, przyznam, że przy pisaniu tej sceny nie myślałam o ideach Śmierciożerców. Chodziło mi o pokazanie, jak bardzo ludzie potrafią być okrutni dla kogoś, kto się od nich różni. Czy to sprawka Heleny? Potrzymam was w niepewności :P
      Siostrą? To ładne określenie :) Faktycznie tym czynem udowodnił, że traktuję Śnieżkę jako ,,swoją", jako pełnoprawną towarzyszkę tak jak niegdyś swoich braci, jako kogoś cennego.
      Dziękuję ślicznie za cały komentarz ^^
      Super, no to czekam i życzę weny ;)

      Usuń
  10. Odpowiedzi
    1. Przepraszam za zwłokę ;) Rozdział pojawi się jeszcze w tym tygodniu. Mam nadzieję, że jego treść was usatysfakcjonuje ;)

      Usuń
  11. No! W końcu udało mi się przeczytać całość! :) Jestem pod wrażeniem. Naprawdę.
    Cieszę się, że nie robisz z tej baśni kolejnej bajki z happy endem, gdzie wszyscy są piękni, przystojni, dobrze zbudowani, najedzeni i najchętniej to by śpiewali całymi dniami i rozmawiali z wiewiórkami. Pokazujesz, że życie wyrzutka nie jest łatwe i nierzadko zmusza nas do wyzbycia się swojej natury tylko po to, by przeżyć. To naprawdę zmienia.
    Gratuluję pomysłu.
    Czekam na następny rozdział i pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Miło mi powitać Cię w gronie czytelników :) Dziękuję bardzo za te słowa, cieszę się, że tak to widzisz. Właśnie to chciałam zrobić, pokazać, że baśnie nie zawsze muszą być radosne.
    Pozdrawiam ^^

    OdpowiedzUsuń
  13. ech, i gdzie rozdział? :(

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy