Śnieżka sunęła po tafli półświadomości,
gdy nagle poczuła szarpnięcie w okolicach swojego ramienia. Niechętnie
otworzyła sklejone wilgocią oczy. Powitał ją drżący półmrok.
Gdzie jestem? Dlaczego w mojej komnacie jest
tak ciemno? Czy macocha czeka już na mnie w królewskiej jadalni? Nie, chwila,
przecież ja uciekłam… Dziewczyna przez chwilę czuła się zagubiona pomiędzy
snem a jawą, ale resztki senności przegonił od niej dokuczliwy głos Gburka:
— Nie wierzę, czyżby Śpiąca Królewna
wreszcie się obudziła?
Śnieżka żałowała, że nie pozostała w
świecie snów. Niestety, znów leżała na twardej ziemi w śmierdzącej grocie, a
nad sobą widziała nieprzyjemną dla oka twarz. Karzeł wydawał się
zniecierpliwiony, dopóki nie ujrzał mokrej stróżki na jej policzku. Wtedy
ściągnął krzaczaste brwi i niezręcznie odsunął się od dziewczyny, jakby ta mogła
go czymś zarazić.
Królewna pośpiesznie wytarła ślad smutku
po stracie domu i wstała, mając wrażenie, że przez sen jej mięśnie zbiły się
ciaśniej, a kości pokruszyły. Ponadto czuła, że nos zatkała jej kleista breja. Zagryzła
nieelegancko wargę, by powstrzymać się od skargi odnośnie twardego noclegu.
— Ufam, że dobrze się spało, pani —
odezwał się tymczasem Gburek, niewątpliwie domyślając się, co czuła. — Jesteś
głodna?
— Spało się znakomicie, dziękuję, że
pytasz — niemal odwarknęła przez zatkany nos, po czym dotknęła swojego brzucha,
z którego jak na komendę zaczęło wydobywać się błagalne burczenie. — O tak, a
co można u was zjeść?
Człowieczek pstryknął palcami niemalże
wesoło.
— Proponuję mięso — rzekł, wychodząc z służącej
im za sypialnię jamy i znikając we wnętrzu drugiej, tej, która śmierdziała
gorzej niż nieprzyjemnie. Dziewczyna patrzyła za nim z wrażeniem, że coś
przeoczyła. Gdzie reszta? — zadała
sobie pytanie. Czy ten skrzat nie
wspominał o braciach?
To zmartwienie jednak uleciało na dno jej
pamięci, gdy Śnieżkę dobiegł beztroski głos:
— Wolisz żabie udko czy króliczą wątrobę?!
— Słucham?! — Zniesmaczona dziewczyna
stanęła u progu drugiego zagłębienia. Widziała w nim zarysy mis i słyszała natrętne
brzęczenie much. Karzeł wyłonił się z ciemności, trzymając w dłoni kawał
okrwawionego mięsa, które tak różniło się od jedzenia podawanego na srebrnych
półmiskach. Dobrze, że nie jest zwęglone.
— Zdecydowałem się jednak na udko —
oświadczył nieco zbyt niewinnie Gburek, a Śnieżka zrozumiała, że bawi go jej obrzydzenie.
Posłała mu pełne nagany spojrzenie, po czym puściła się pędem przez wąski
korytarz, by w końcu znaleźć się na otwartej przestrzeni. Z radością powitała nasycone
chłodną świeżością powietrze i blade palce promieni wystające zza chmur. Za plecami
miała niewysokie wzniesienie kryjące w sobie grotę karłów, przed nią zaś
rozciągało się wojsko starych, odzianych w mszaste płaszcze drzew — jego
szeregi wydawały się surowe i nieprzeniknione.
Wczoraj jej umysł zamroczyły emocje i chęć
ucieczki w bezpieczne miejsce, dlatego dopiero dziś dotarło do niej, co zrobiła
i że znalazła się w zupełnie nieznanym miejscu, gdzie czuła się trochę jak
intruz. Nigdy nie zapuszczałam się tak
daleko… I nigdy nie czułam się tak samotna. Gburka jako towarzysza nie liczę,
bo jego słowa nie przynoszą mi żadnej pociechy.
Usiadła na leżącym nieopodal głazie i
ukryła twarz w dłoniach. W głowie czuła uścisk — czy to wynikający z chłodu
lasu, czy z jej rozpaczy. ,,Królewna powinna mieć dobre serce, ale nie może
pokazywać łez’’ — tak uczyła ją królowa, ale teraz to wszystko straciło
znaczenie. Śnieżka nie była już królewną; porzuciła swój zamek i dotychczasowe
życie.
— Taka jesteś delikatna? — spytał karzeł,
a w jego głosie zakręciła się nutka niepewności. Jego przykrótkie nogi zrobiły
kilka kroków w stronę dziewczyny, powodując szelest opadłych na ziemię liści. —
Może powinienem pokazać ci to mięso dopiero w ugotowanej postaci. Zapomniałem,
że…
— Tu nie chodzi o mięso. — Szept królewny
wynurzał drżącą strużką spomiędzy jej palców. — Chodzi o to, co straciłam i o
to, co widziałam… O królową i tę straszną komnatę. O moje serce…
Gburek zmierzył płaczącą czujnym
spojrzeniem, jakby analizując, czy ma do czynienia ze sprawą poważną, czy też
tylko ze niewieścimi wymysłami. W końcu przysiadł niezgrabnie na skraju
ciemnoszarego głazu, zachowując pewną odległość od dziewczyny.
— Podejrzewam, że to moment, kiedy daję ci
się wypłakać na swoim ramieniu — stwierdził ponuro, ale tym razem nie
zabrzmiało to jak drwina, tylko jak próba ukrycia zakłopotania. — I tak
mieliśmy umowę, że powiesz mi, co się stało. Zatem śmiało, wyrzuć to z siebie,
królewno.
Śnieżka uniosła na niego wzrok
zaczerwienionych oczu, zastanawiając się, czy może mu powierzyć sekret, który
zmienił jej życie. I tak już mu zaufałam,
wchodząc do jego domu. Zresztą, co mieszkający w czeluściach lasu karzeł mógłby
zrobić z tą wiedzą?
— Nie wiem od czego
zacząć… — wydusiła, usiłując zebrać rozsypane myśli. — Znasz obecną rodzinę
królewską? Króla Filipa, mojego zmarłego ojca, i królową Hel…
— Może i żyję w ciemnej jak dupa puszczy,
ale mam swoje źródła informacji — przerwał jej niegrzecznie człowieczek. — Wiem,
że pięć lat temu król spłonął we własnym łożu i że obecnie rządy sprawuje
Helena z Czerwonych Krain.
— W porządku, po prostu nie byłam pewna…
Moja macocha jest osobą odpowiedzialną i do niedawna mi najbliższą. Wiesz,
poświęciła dużo czasu, by przygotować mnie do noszenia korony — zaczęła
wyjaśniać Śnieżka drżącym jeszcze lekko głosem. Rozejrzała się uważnie po
okolicy. Drzewa z każdą chwilą gubiły coraz więcej liści, a ich nagimi
gałęziami poruszał chłodny wiatr. — Zbliża się zima, a wraz z nią moje
urodziny. Osiągnę wiek dorosłości i prawo do panowania nad krajem. Ciężko mi
teraz powiedzieć, czy tego chciała dla mnie królowa. Czy moje objęcie rządów
było jej w niesmak, czy też cały czas myślała tylko o sercu…
— O sercu? — przerwał Gburek, takim tonem,
jakby chciał zrozumieć tok myślenia osoby o niezdrowych zmysłach. Jednak Śnieżka,
z powykręcanymi kosmykami czarnych włosów, wilgotnymi oczyma i przygarbioną
pozą, wyglądała na szczerze zaniepokojoną, dlatego w końcu złagodził swoją
minę.
— Tak, właśnie tak. — Dziewczyna
zmarszczyła brwi w gniewnym akcie. — Wcześniej mi to umknęło, ale teraz mogę połączyć
z tym wszystkim fakt, że, królowa lubowała się w sercowych ozdobach. Miała
mnóstwo pierścionków i medalionów w tym kształcie, były też hafty na jej
sukniach, a nawet na pościeli… W końcu dowiedziałam się dlaczego. To się stało
zaraz po balu. Wczoraj od rana przyjeżdżali do nas zamożni lordowie, bo królowa
wydawała bal. — Ciemnowłosa nagle urwała, marszcząc taflę czoła, gdy jej pamięć
nawiedził obraz pięknie ustrojonej sali. Po błyszczącej posadzce wirowały różne
pary, a minstrele przesuwali palcami po swoich instrumentach. I wtedy pojawił
się ten mężczyzna — wysoki, z orzechową czupryną i śmiałym uśmieszkiem, który
przeszyłby nawet skałę. Królewna żałowała, że nie zdążyła go wtedy pocałować.
— Nie chcę popędzać, ale zamierzasz
kontynuować tę historię? — Głos karła otrząsnął ją z rozmyślań. Teraz to już nieistotne.
— Bawiłam się bardzo dobrze. W pewnym
momencie chciałam o coś zapytać moją macochę. — O niego. — Zauważyłam, że wychodzi z sali, więc podążyłam za nią.
Coś kazało mi ją śledzić. Widziałam, że zatrzymała się przy gobelinie smoka,
który ponoć kiedyś nawiedził naszą krainę, odsunęła go i weszła przez ukryte
drzwi. Wychowałam się w tym zamku od maleńkiego, a nigdy nie odkryłam żadnych dodatkowych
drzwi!
— Myślisz, że ktoś o nich wiedział?
— Może ktoś, kto już nie żyje. Mój… dawny
zamek zbudowano przed wiekami. W każdym razie, stwierdziłam, że nieładnie
byłoby ją śledzić, zresztą szybko mogłaby mnie nakryć. Postanowiłam więc
poczekać. Nie trwało to długo, widocznie królowa nie chciała, by zauważono jej
nieobecność. Kiedy echo jej kroków umilkło, wyszłam z ukrycia i pociągnęłam za
tamte drzwi. Widziałam ciemny korytarz. Zaniepokoiłam się, ale ciekawość
wygrała. Doszłam do komnaty. To musiała być jedna z tych, które królowa
rozkazała wysprzątać po swoim przyjeździe. Podejrzewam, że pomywaczka, która to
zrobiła, już… nie żyje. Służby mieliśmy dużo, więc jedna osoba mniej czy
więcej… — Im bardziej dziewczyna zagłębiała się we wspomnienia z wczorajszego
koszmaru, tym gorzej kontrolowała swoje wzburzenie. Gburek to zauważył, dlatego
nachylił się nad nią ostrożnie i spytał z powagą w oczach, po raz
pierwszy nazywając towarzyszkę po imieniu:
— Śnieżko, co tam zobaczyłaś?
Śmierć. Dziewczyna
przełknęła ślinę, by pozbyć się z gardła tego, co tamowało jej słowa.
— To była dziwna komnata. Już same cienie
rzucane przez świece wydały mi się straszne. Potem zobaczyłam słoje. Stały na
drewnianych półkach i obserwowały mnie, daję słowo. W wypełniającej je wodnistej
konsystencji pływały te czerwone kształty… Były prawdziwe, bijące, a ponadto podpisane….
Niektóre należały do zwierząt, takich jak lew czy jeleń. Ale inne… To były
imiona, Gburku, imiona ludzi. A na jednym z ostatnich słoi widniało imię mojego
ojca! Widziałam, jak na mój widok tamto serce drga niespokojnie, obijając się o
ściany słoja, jakby chciało mnie dotknąć… — Śnieżka nie potrafiła mówić dalej. Spuściła wzrok, by ukryć łzy i zapomniała na chwilę, że siedzi
w odległym lesie. Myślami błądziła po płonących w jej umyśle wspomnieniach,
nieświadomie zaciskając pięści. Gburek czekał.
— Zerwałam się do ucieczki, ale niezdarnie
zahaczyłam o stół, z którego zsunął jakiś papier. Miałam jeszcze dość
przytomności, by pomyśleć o zatarciu śladów, więc schyliłam się i go
podniosłam, a wtedy zobaczyłam siebie. — Niebieskoszare oczy królewny rozwarły się w trwodze i niesmaku. — Ona... naszkicowała mnie nagą i leżącą w
trumnie. Tylko że zamiast lewej piersi było od razu moje serce. Kiedy
obróciłam kartkę, zobaczyłam zbliżenie tego organu, rozrysowanego z każdym
najmniejszym szczegółem! I jakieś zapiski. Pismo nie było za bardzo czytelne,
ale to mi wystarczyło. Królowa zamierzała wyrwać mi z piersi serce, tak jak
zrobiła to mojemu biednemu ojcu! To wszystko było takie koszmarne i chore, że zrozumiałam tylko
tyle, iż muszę uciekać. Byłam zbyt roztrzęsiona, by się jakoś do tego
przygotować, by prosić o pomoc. Wybiegłam w ciemność w balowej sukni i bez żadnych potrzebnych
przedmiotów, byle jak najdalej od tej wiedźmy! Moją pierwszą myślą była Puszcza
Zapomnienia, gdzie znikali ludzie, którzy chcieli się ukryć przed oczami
władcy, tak jak ja teraz…. — Wcześniejsze uniesienie w emocjach zaczęło
opuszczać ciało królewny. Jej błyszczące dotąd oczy teraz przykrył jakiś woal
przygnębienia. Westchnęła i dokończyła cicho: — I oto stoję tu przed tobą.
Karzeł marszczył czoło, co nadawało mu
groźniejszego wyglądu, ale widząc białe i drżące ręce Śnieżki, przytrzymał je w
swoich szorstkich, niezgrabnych dłoniach. Królewna nie odrzuciła dotyku swojego
towarzysza, tylko uniosła na niego wzrok, po raz pierwszy przyglądając się mu w
bladym blasku dnia.
Jego dużą głowę przykrywały niezadbane,
brudnożółte kosmyki, które po umyciu mogłyby mieć niebrzydką, jasną barwę. Spod
zarośniętych brwi spoglądały ciemnobrązowe oczy, posępne, ale bystre. Urody
odejmował mu zbyt płaski nos, a wokół suchych ust widniała cienka szczecina
włosów barwy popiołu. Mogłabym przysiąc,
że jeszcze wczoraj miał brodę… Cóż, biorąc pod uwagę jego wygląd, zarost nie
robi wielkiej różnicy. Ale Śnieżka musiała przyznać, że choć twarz karła
pozostawiała wiele do życzenia, nie wydawała jej się teraz ani okrutna, ani
szkaradna. Właściwie, wywoływała w niej ukłucie smutku.
Nieprzywykły do bycia obserwowanym przez
ładne oczy królewny Gburek poczuł się nieswojo, a jego nieprzemyślany gest
wydał mu się wygłupem. Z tych powodów wyrwał z uścisku swoje palce, a
spojrzeniem powędrował na posypaną liśćmi ziemię.
— To moment, w którym mówisz mi coś
pocieszającego — przypomniała cicho Śnieżka, też lekko zawstydzona. Na jego
twarzy pojawił się wyraz skupienia.
— Może się nie znam, ale czy nie
wystarczyło zawiadomić strażników? Rycerze twojego ojca z pewnością by cię
ochronili, nawet przed królową regentką — podsunął karzeł, usiłując powstrzymać
się od uszczypliwości. — Ostatecznie ona jest tylko kobietą z obcych krain,
która uwiodła twojego ojca. Ty zaś prawowitą następczynią tronu.
Na twarzy królewny, wcześniej bladej i
pokrytej smutkiem, teraz pojawił się rumieniec złości.
— Sugerujesz, że jestem głupia?
— Czy wszystkie kobiety są takie drażliwe?
— Człowieczek uniósł ręce w uspokajającym geście. — Mówię jedynie, że jeszcze
jest nadzieja…
— Gburku, to jest wiedźma — oznajmiła
dobitnie Śnieżka, marszcząc brwi. – Jeżeli zechce, omami każdego, tak jak to
zrobiła z moim ojcem, a może nawet i ze mną. Już same jej szmaragdowe oczy są
stworzone do rzucania czarów…
— Nie chcę nic mówić, ale twoje też mogą
wywierać wpływ… — zauważył karzeł, przyglądając się rozmówczyni z przechyloną
lekko głową.
— A jeszcze ta komnata! — przerwała
Śnieżka, może nieco zbyt gwałtowanie. W jej oczach jednak zaczął błyskać jakiś
zapał. — Myślisz, że przepis na moje serce to jedyna receptura? Widziałam tam
znacznie wiele więcej rolek papieru! Widziałam bulgoczący kociołek, zapewne z
jakąś trucizną… Widziałam też jej ogród różany, gdzie kwiaty kwitły nawet
podczas śnieżnych zamieci! No i te zasłonięcie luster… Idę o zakład, że
czarownice nie zostawiają odbicia!
— Co to jest za nonsens? — Gburek
zmarszczył z politowaniem brwi. — Żyję w tym lesie czarów od wielu lat i nigdy
o czymś takim nie słyszałem! Czarownice mogą przybrać postać najpiękniejszej
kobiety i miałyby nie patrzeć w lustro? A gdzie tu logika?
— To jak wytłumaczysz jej żądanie? — Dziewczyna
wydęła wyzywająco usta, natomiast karzeł podrapał się po nosie.
— Hm, czasami lustra odbijają nie tylko
nasz wygląd, ale też i myśli, zwłaszcza te z najciemniejszych zakamarków umysłu…
— Zresztą, mniejsza z tym. — Śnieżka machnęła
ręką, by przerwać słowa, które skradały się po jej plecach zimnym dreszczem. — Fakt
jest faktem, że moja macocha jest podstępną czarownicą i morderczynią, która wzięła
sobie za cel moje serce. I aby uniknąć śmierci z jej rąk, musiałam zapomnieć,
kim jestem i skryć się w gęstwinie. Nie wrócę już do zamku, nie, gdy ona tam
jest. Jeżeli sprawiedliwość istnieje, ktoś uwolni od niej tron — dokończyła z
pełną powagą i dumą, myśląc o tym młodzieńcu z balu. Czy miałby w sobie tyle odwagi, by zabić dla mnie królową? Wróciłabym
wtedy na zamek i była mu wierna do końca swoich dni…
Gburek przez chwilę spoglądał na Śnieżkę
ze względnym spokojem, w końcu jednak nie wytrzymał i wybuchnął śmiechem,
wpierw drwiącym, potem zaś już jedynie rozbawionym. Dziewczyna poczuła, że
ponownie z jego powodu oblewa ją nieprzyjemne ciepło.
— Cóż cię znowu tak śmieszy? Jestem ofiarą
tragedii i usiłuję nie tracić nadziei! — przypomniała, zakładając dłonie na
piersi. Nawet z nieuczesanymi włosami i w przykrótkiej szacie przypominała
królewnę. Niziołek podniósł się z głazu, a w jego oczach nie było już wesołości.
— Widzę, że tragedia, która ci się
przydarzała, niczego cię nie nauczyła — rzekł chłodno i dobitnie. — Wciąż myślisz, że jesteś bohaterką
jakiejś gównianej baśni. A życie, naiwna królewno, bardzo różni się od ballad,
lepiej przyswój to sobie już teraz.
— Nie wierzę, że ktoś tak mały może mieć w
sobie tyle złośliwości! — Nagle Śnieżka poczuła, że ma dosyć obecności Gburka,
jego kłujących słów i świdrujących oczu. Zapragnęła tupnąć nogą i uciec w las,
niestety szybko przypomniała sobie, że teraz to karzeł jest jej jedyną nadzieją na
przetrwanie. Zaczynam rozumieć, dlaczego
ludzie nie lubią takich jak on. Rozejrzała się teatralnie po okolicy. —
Gdzie są ci twoi bracia? Chowają się gdzieś czy uciekli, bo mieli dość twojej
gburowatości?!
— Tak się składa, że oni nie żyją, a gdyby
byli tu ze mną, powiedzieliby ci to samo! — odwarknął Gburek, krzywiąc się ze
złością i bólem, które przeszywały spoglądającego. Jest teraz brzydki, ale
mnie moim oczom, tylko sercu.
— Nie żyją... ? — powtórzyła bezwiednie
dziewczyna.
— Czy trafiła mi się głucha królewna? Ale
spokojnie, już nie będę ci przeszkadzał w odgrywaniu najbardziej pokrzywdzonej
istoty w królestwie — mruknął złowieszczo karzeł, po czym wyminął
osłupiałą Śnieżkę i zniknął we wnętrzu swojej groty.
Na otwartych ustach
królewny zamarło zaskoczenie i żal.
Zakończenie dość brutalne, ale nie na darmo nazywam tę historię baśnią dla starszych czytelników. Wiem, że czekaliście na pozostałych krasnoludków, a ja mówiłam, że się pojawią - to prawda, ich historia zostanie opowiedziana.
Wyjeżdżam znów na tydzień w góry, ale postaram się łączyć tam z netem i nadrabiać zaległości :)
O.
OdpowiedzUsuńPrzeczytałam i co mogę powiedzieć?
Obawiam się, że nic oprócz:
OMÓJBOŻEJESTCUDOWNEICHCĘWIECEJ!
Udanego odpoczynku,
X
Haha, dziękuję, miło mi :D
UsuńMi się właśnie bardzo podobała ta brutalność. Nie wyobrażam sobie, by Gburek miał głaskać Śnieżkę po główce i zapewniać, że wszystko będzie dobrze i jakoś się ułoży, bo zło zawsze przegrywa. Szczególnie że w pełni zgadzam się z podejściem karła. Księżniczka postąpiła bardzo głupio, uciekając bez zastanawianie z takiego powodu, skoro królowa Helena nie wiedziała, że pasierbica odkryła tajną komnatę. Uważam, że Śnieżka, jako prawowita następczyni tronu po ojcu znalazłaby w pałacu ludzi godnych zaufania, którym mogłaby pokazać komnatę i doprowadzić do wygnania czarownicy. A tak wszystko zaprzepaściła i zastanawiam się, co z nią dalej będzie, bo chwilowo ciężko jest mi sobie wyobrazić jej powrót na zamek i odzyskanie należytego dziedzictwa.
OdpowiedzUsuńNatomiast "hobby" królowej Heleny bardzo makabryczne i wręcz obrzydzające, gdy pomyśli się o tych wszystkich sercach w słoikach. Ciekawa jednak jestem, co z nimi robi, a także, dlaczego zasłoniła wszystkie lustra w pałacu.
I nigdy bym nie przypuszczała, że pozostałe krasnale nie żyją i ostał się jedynie jeden. Zaciekawił mnie ten wątek i niecierpliwie czekam na jego kontynuację.
Pozdrawiam serdecznie :)
Dziękuję bardzo :)
UsuńCieszę się, że potrafisz podążyć za tokiem rozumowania Gburka, który jest słuszny. Śnieżka była zbyt wystraszona i zbyt zajęta przeżywaniem szoku, by spokojnie pomyśleć. Jednakże czasu już nie odwróci :P I masz rację, ciężko jej będzie wrócić na zamek - od tak.
W późniejszej części tej historii zajmę się dokładniej postacią Heleny, a wtedy przekonacie się, jakie są jej motywy.
Pozdrawiam :)
Rozdział świetny *.* Szkoda, że reszta krasnali nie żyję, ale przynajmniej twoje opowiadanie jest jeszcze ciekawsze :)
OdpowiedzUsuńNie mogę się doczekać kolejnego rozdziału! :)
Udanego wyjazdu! Weny!
Maggie Z.
Dziękuję i pozdrawiam :)
UsuńPodobała mi się opowieść królewny, ale powinna była zostać i o tym komuś powiedzieć. Jednak być może nie ma nikogo zaufanego. Nie ufa nikomu na tyle aby pokazać mu komnatę królowej i wierzyć, że pomoże jej wygnać ją. Do tej pory miała dobre relacje z królową i musiała przeżyć ogromny szok widząc te rysunki.
OdpowiedzUsuńMi się podobało to zakończenie. Gburek jest jaki jest i na pewno by nie pocieszał królewny nawet w tak trudnym czasie. To do niego nie podobne.
Czekam na następny rozdział. Pozdrawiam :)
Dziękuję ślicznie ^^
UsuńMoże to nie kwestia tego, że Śnieżka nie miała nikogo zaufanego na dworze, ale faktu, że to Helenie wcześniej ufała jak rodzonej matce, a ta w tak okropny sposób pokazała swe prawdziwe oblicze. Poza tym królowa okazała się być wiedźmą - co jeszcze bardziej utrudnia sprawę. Śnieżka z pewnością zachowała się lekkomyślnie, jednakże... jej działania też nie są całkowicie pozbawione sensu.
Pozdrawiam.
No nie, czy w każdym komentarzu będę się zachwycać? Być nie może, taka monotonia jest szkodliwa :D
OdpowiedzUsuńZacznę może od Gburka (♥), bo obok wszystkich tych... gburowatych cech charakteru, nasuwa mi się jeszcze jedno, może dziwne, ale według mnie idealnie pasujące określenie - Gburek jest uroczy. Poważnie (może pomijając tę gorzką końcówkę) na swój sposób próbował się zbliżyć do Śnieżki, wysłuchał jej, starał się doradzić no i ten moment kiedy złapał ją za ręce! Zakłopotanie, które zakrywa mrukliwością, tylko zwiększa u mnie to uczucie. Uwielbiam go!
Najbardziej jednak w tym rozdziale podoba mi się taka jakby.... nie wiem jak to nazwać, racjonalność? Nie przyjmujesz, że Śnieżka uciekła z zamku, bo tak i spoko, tylko poddajesz jej decyzję w wątpliwość, mało tego, Gburek prosto informuje ją, że zrobiła źle. Tak samo próba wytłumaczenia awersji królowej do luster - podoba mi się to, że bierzesz to na logikę i przedstawiasz różne punkty widzenia, a nie po prostu przyjmujesz za coś oczywistego.
Śnieżka w tym rozdziale faktycznie zachowuje się jak taka głupiutka królewna, oczekująca, że ktoś za nią rozwiąże jej problemy, podczas kiedy ona będzie pogrążać się w smutku i rozpaczy.... ale nie mam nic przeciwko temu, bo jakby nie było, Śnieżka jest jednak tą księżniczką i nie mogłaby być harda i silna od początku ;)
Końcówka rani moje serce, oby Śnieżka przeprosiła Gburka ;c
Udanego wyjazdu życzę. Pozdrawiam, buziaki ;3
Twój komentarz sprawił mi naprawdę wiele przyjemności :) Masz trafne i ciekawe spostrzeżenia, a ja bardzo lubię, jak czytelnicy nie tylko czytają, ale też i analizują, snują refleksje :D
UsuńNie mogłam się nie uśmiechnąć, czytając Twoje słowa. Tworząc postać Gburka miałam szczerą nadzieję, że ją polubicie. Właściwie to jego relacja ze Śnieżką jest motorem, który napędzał mnie podczas pisania. Naprawdę, bardzo przyjemnie mi się pisało o ich sprzeczkach i chwilach życzliwości, o kolizji ich różnych światów. I cieszę się, że w waszych oczach wypadło to dobrze :)
Twoje kolejne spostrzeżenie też mnie bardzo uradowało. Chciałam pokazać, że nic nie jest tylko czarne albo tylko białe, wszystko zależy od punktu widzenia. Staram się dać kilka możliwości, by czytelnik mógł wybrać wyjaśnienie, które najbardziej do niego przemawia.
Masz rację, Śnieżka jest młoda, naiwna i tak została wychowana. Zapewne wie wszystko o dworskiej etykiecie i tańcach, jednakże zupełnie nie jest przygotowana do życia poza zamkiem, do... rzeczywistości. Teraz będzie się musiała tego nauczyć i to w niezbyt miły sposób ;)
Dziękuję i pozdrawiam ^^
Fajny rozdział. Wreszcie wyjaśniło się, dlaczego Śnieżka uciekła z królestwa i jestem po prostu zaszokowana powodem ucieczki. Helena z Czerwonych Krain wydawała się taką ciepłą osobą, dobrym człowiekiem. Jestem wprost wstrząśnięta jej hobby - zbierała sobie serca i zamykała je w słojach z formaliną. Po prostu obrzydliwość... Teraz to pewne, że to ona stała za niewyjaśnioną śmiercią króla i szykowała się do zabójstwa Śnieżki, najpewniej tuż przed tym, zanim dziewczyna objęłaby władzę nad państwem. Biedna dziewczyna. Uwielbiam to jej przekomarzanie się z Gburkiem, który mimo dystansu, zdecydowanie martwi się o królewnę i oboje darzą się początkami sympatii. Nawet Śnieżka dostrzegła w Gburku jakiś cień urody, ale teraz królewnie chodzi po głowie książę z bajki. Szkoda, że bracia Gburka nie żyją, ale to właściwie podejrzewałam, zwłaszcza iż w grocie tak pustawo było... Czekam na kolejny rozdział. Miłego wypoczynku ;*
OdpowiedzUsuńDziękuję bardzo :)
UsuńCieszę się, że zdołałam Cię zaskoczyć :P
Hm, na razie powiem tyle, że kwestia władzy nie miała dla królowej tak wielkiego znaczenia :)
Pozdrawiam.
Uh, muszę stwierdzić, że opisy tajemnej komnaty królowej Heleny były okropne! Miałam dobre przeczucia, co do niej. Jakim trzeba być psychopatą, żeby kolekcjonować ludzkie serca?! W trakcie całej relacji Śnieżki nawiedzały mnie jeszcze gorsze podejrzenia, jednak nie chciałam o tym za dużo o tym myśleć i tak już bałam się ewentualnych koszmarów. Najwyraźniej naprawdę musiałaś sporo czytać, bo świetnie opisałaś dwoistość natury takiej obłąkanej kobiety. być może, dlatego od razu miałam skojarzenia z Jane Eyre. sama oglądałam ekranizację, bodaj z 2006. Mam nadzieję, że nie wywołam oburzenia u Twoich Czytelników, którzy zajrzą tutaj późnej, lecz mszę to napisać. Gdy po raz pierwszy przeczytałam niniejszy rozdział w szczególności zaś Twoje wyjaśnienia odnośnie powodów ucieczki bohaterki z zamku przypomniały mi się opowieści o rozmaitych zwyrodnialcach, mordercach i przestępca. Jednak możliwe, iż ze względu na te serca w słojach z formaliną Czerwoną Królową wyobraziłam sobie jako żeńskie wcielenie najbardziej okrutnego zbrodniarza doktora Mengele. W końcu on też był szalenie miły, elegancki i przystojny. Ba, z relacji ocalałych więźniów wynikało, iż na przykład dzieci bardzo do niego lgnęły, bo przypomniał im ojca. Jeśli uznasz to za zbytnie nadużycie możesz usunąć mój komentarz. Być może jest to niestosowne porównywać fikcyjną postać z prawdziwym tak okropnymi wydarzeniami. Jenak w obu wypadkach wymienione osoby bardzo okrutnie traktowały swoje ofiary. Natomiast Gburkowi współczułam z powodu śmierci braci. O ile pamiętam w bajce to właśnie ten krasnoludek był najbardziej niemiły dla Śnieżki, by potem najbardziej rozpaczać po jej śmierci. Ta pusta pieczara wzbudzała podejrzenia. Może dzięki temu relacje, jakie już między nimi się nawiązały będą ciekawsze? Najbardziej ciekawi mnie, co się takiego wydarzyło w życiu niziołków no i oczywiście, dlaczego ocalał jedynie posępny towarzysz królewny? Masz naprawdę ogromny talent gratuluję pomysłowości. Czekam na dalszy ciąg Twojej fascynującej baśni! zarazem bardzo polecam Ci książkę "Moje drzewko pomarańczowe" Jest dostępna w formie audiobooka, choćby w Empiku, Wtedy łatwej będzie rozumieć moje historie zainspirowane losami tych bohaterów. To z klej opowieść o tym, że dobro zawsze zwycięży, choć życie bywa niesprawiedliwe.
OdpowiedzUsuńDziękuję za obfity i intrygujący komentarz :D W życiu bym go nie usunęła!
UsuńOj, tak, taka pasja zdecydowanie nie jest normalna... :)
Staram się czytać jak najwięcej i szkolić się w kreacji bohaterów. Jednym z moich ,,mistrzów'' jest G.R.R.Martin, który naprawdę wspaniale potrafi pokazać różne punkty widzenia dotyczące jednej postaci. Z wiarołomcy robi bohatera, z pięknego księcia potwora. A co najważniejsze - nikt nie jest bez grzechu :P
Ciekawe porównanie. Nie jestem oburzona, tylko trochę zaskoczona... Widać przedstawiłam Helenę tak diabolicznie, że skojarzyła Ci się z tym okropnym zbrodniarzem, jednakże przyznam się szczerze - nie mierzyłam tak głęboko. Nie chcę nic zdradzać, ale po późniejszych wydarzeniach nawet mi samej ciężko jest osądzić postać królowej. W każdym razie coś w tym jest - najstraszniejsi psychopaci na zewnątrz wydają się miłymi, ułożonymi ludźmi, którzy wydają się wcieleniem dobra.
Tak, Gburek przeszedł w czasie baśni sporą przemianę - może dlatego jego postać jest najbardziej wyróżniana w wersjach fabularnych, jak na przykład w Once Upon a Time. Będąc dzieckiem, najbardziej chyba lubiłam słodkiego Gapcia, jednakże teraz stwierdzam, że Gburek jest znacznie ciekawszym bohaterem, który ciekawie komponuje się z naiwną Śnieżką :)
Hm, ciekawe. W wolnej chwili postaram się zapoznać z tą książką, a potem z Twoim opowiadaniem :)
Pozdrawiam!
Ojojoj, biedny Gburek ;c Ja wiem, powinnam współczuć też Śnieżce, ale miałam przeczucie odnośnie tego serca, że Helena jest tylko pozornie dobra. Nawet mnie zwiodła jej rola kochającej macochy, mimo iż ten pożar w komacie pozostawiał wiele niejasności. Ciekawa jestem na co jej te wszystkie serca, to też to podłe babsko kombinuje... W każdym razie, na pewno nie zanosi się na nic dobrego i cieszę się, że królewna umknęła jej w porę. Inaczej pewnie, jej serce skończyłoby w słoju.
OdpowiedzUsuńTen książę... Pewnie przystojniak, ale... jakoś mam wrażenie, że na niego nie ma co liczyć. Może to z faktu, że tak bardzo polubiłam Gburka? I chociaż wiem, że piękne królewny nie zakochują się w krasnoludkach, to jednak tak bardzo go uwielbiam, że żaden książę nie zajmie jego miejsca w moim sercu. Po prostu, karzełek i Śnieżka tworzą taki cudownie zgrany duet <3
Żal mi go, że stracił braci. Nie zdziwię się, jak Helen maczała w tym palce ;/
Pozdrawiam ciepło :*
Dziękuję za komentarz :)
UsuńTak, domyślam się, że na razie książę przedstawia się tak średnio, trochę mdło... Ale później rozwinę jego postać i postaram się, by trochę was zainteresował ;)
Doceniam Twoją lojalność wobec Gburka - przyznam, że to też i moja ulubiona postać tego opowiadania. W końcu ile można pisać o przystojniakach z kaloryferem? :P Bardzo mnie cieszy, że tak polubiłaś ten duet i mam nadzieję, że z ciekawością będziesz czytać o ich dalszych losach.
Co do śmierci braci... Nie tylko Helena w moim opowiadaniu będzie sprawcą zła xD
Pozdrawiam :*
no w końcu to Gburek, prawda?
OdpowiedzUsuńJego imię musi świadczyć o zachowaniu krasnala i na odwrót.
Dla mnie zachował się obrazowo do całej sytuacji i dobrze.
Śnieżka musi poznać życie z każdej strony, gdyż nie będzie juz zamykana w złotym pałacu.
coraz bardziej intryguje mnie ta historia.
jestem też ciekawa czy pojawi się książę i jak będzie wyglądał.
Oj tak czekam na niego bardziej jak na krasnali xp.
po prostu uwielbiam romanse a co!
To opowiadanie jest inne od tego co do tej pory pisałaś i bardzo wciąga.
pozostaje mi czekać na ciąg dalszy i pozdrowić mocno!
Dziękuję :)
UsuńTak, imię zobowiązuje ;)
Na księcia będzie trzeba jeszcze poczekać, ale mam nadzieję, że Cię nie rozczaruję... Romans też się przewinie :P
Oj tak, pisanie baśni od nowa to zupełnie coś nowego dla mnie, ale sprawia mi niewysłowioną radość.
Również pozdrawiam :*
Ten rozdział sprawia, że mam ochotę palnąć się w łeb. niesamowite jak to łatwo można zaślepić się pozorom. Domyślałam się, że powód ucieczki Śnieżki z domu nie mógł być błahy, ale kiedy przedstawiałaś Helen wydawała się być spoko babką. A tu proszę. Serduszka...
OdpowiedzUsuńAle dobrze, że Śnieżka trafiła na Gburka. Widać, że się o nią martwi i wierzę, ze dziewczyna będzie z nim bezpieczna. Ale zarazem bardzo mi go szkoda. Śmierć jego braci musiała być ogromnym ciosem.
Pozdrawiam i życzę miłego wypoczynku :)
Haha, no, domyślam się, że takie oblicze królowej mogło wam nieco wywrócić światopogląd :D
UsuńDziękuję za komentarz i pozdrawiam ^^
P.S.
Niebawem zajrzę na Twojego nowego bloga.
Przed momentem weszłam na "Odcienie Czerni" - a nóż odwiesiła. Nie odwiesiła - pomyślałam z ROZCZAROWANIEM. Ale widzę, że jakaś informacja jest. Informacja o nowym blogu. Pierdziule! Przecież ja tu wczoraj byłam, zaspamowałam i... nie wiedziałam, że to Ty. No cóż. Przeczytam jutro - obiecuję z całego serca. Dzisiaj mój tata poleciał z laptopem do wujka i oglądają zdjęcia i filmy (wiesz, taki męski dzień. który zapewne zamieni się w wieczór wieczór). Jako, że wujaszek nie posiada żadnego urządzenia. które przyjęłoby penriva, niestety musiałam pożegnać się z komputerem. Ale ja - człowiek uzależniony - od godziny siedzę w bibliotece na komputerku i przeglądam ( a stosik książeczek obok mnie rośnie z każdą chwilą) Masakra :D
OdpowiedzUsuńUciekam i pozdrawiam
Ress
PS. Zapraszam na http://the-first-avenger.blogspot.com/
PS2. ODWIEŚ ODCIENIE CZERN!!!!!!!!!!!!
Haha, witam ponownie :) W takim razie trzymam za słowo i życzę miłej lektury :P
UsuńZajrzę na Twoje blogi.
Jak na razie jestem pochłonięta światem baśni, niemniej wciąż mam żal do siebie, że nie dokończyłam odcieni. Czasem też chcę wrócić do HP. Niewykluczone, że będę kontynuować tamtą historię, ale potrzebuję czasu. Trochę się zmieniło przez ten rok i niektóre wątki wymagają ponownego przemyślenia.
W każdym razie dzięki za wizytę ^^
Skończyło się niespodziewanie, a Śnieżka zmieniła się w .... rozhisteryzowaną (odrobinę) nastolatkę. Nie dziwię jej się. To co musiała tam zobaczyć... szok i ... ohyda. Ble i fuj.
OdpowiedzUsuńOpowiadanie bardzo mi się spodobało, zostawiłam króciutki komentarz pod każdym rozdziałem. Fajnie, że wpadłaś na pomysł, żeby odświeżyć stare bajki, które wszystkie pamiętamy z czasów dziecięcych. Taka miła odmiana od cielesności i wulgarności większości opowiadań na blogspocie. Kocham i czekam na więcej
Buziaki
Ress
A co do Odcieni... jestem za :)
Dziękuję bardzo za zainteresowanie i komentarze :D
UsuńDobrze, że zauważyłaś te flamingi - tak, ma to coś wspólnego z Królową Kier.
Pozdrawiam :)
I mam pytanie! Czy ,,opowieści królestwa Loren'' są aktualne, czy będziesz je dalej pisać? Chcę się upewnić, bo zaciekawiła mnie ta tematyka :)
Ciężko powiedzieć, bo piszę je razem z koleżanką, ale chyba zrobimy restart, więc cieszę się, że się spodobało :)
UsuńWłaśnie, widziałam, że piszecie je w dwójkę - to musi być ciekawe doświadczenie ;)
UsuńOk, no to czekam :) Bo prawdę mówiąc, Kapitana Ameryki nie oglądałam, a, mam nadzieję, że Cię nie urażę, w Avangersach tak średnio za nim przepadałam ;)
Powiem Ci, że Avengersów nie oglądałam. Z filmów Marvela widziałam tylko pierwszą część Kapitana, zaczęłam oglądać drugą, ale jak zobaczyłam, że Czarna Wdowa ma niecne zamiary względem Rogersa - wyłączyłam. Ja sama opieram się na starych komiksach i kreskówkach. Spróbuj przeczytać, jak odpadniesz przy pierwszym zdaniu przecież się nie obrażę :D A właśnie! W aktualnościach podałaś datę (przybliżoną, ale jednak) rozdziału, którego ... no cóż. Nie ma :/
UsuńAaa, w takim razie należy Ci się szacunek, mało kto sięga do komiksów. Ok, spróbuję :)
UsuńEch, też za Czarną Wdową nie przepadam.
Już jest, a kolejny pojawi się za dwa tygodnie :D
Gburek, ach ten Gburek.
OdpowiedzUsuńZdecydowanie jak na razie moja ulubiona postać, ale być może jest to spowodowane wyobrażeniem tegoż małego człowieczka jak Tyriona, który hm... może jest odrobinę podobny?
Niby taki Gburowaty, a tak naprawdę martwi się o dziewczynę, która swoją drogą trochę mnie irytuje. Przepraszam. Po prostu to chyba nie typ osobowości, który uważam za interesujący. Ale a nuż się zmieni w trakcie trwania powieści? :)
Bardzo współczuję braciom Gburka, a jeszcze bardziej jemu samemu. Widać,że to poczciwy człek, ale takich to chyba najwięcej cierpienia spotyka w życiu.
Helen bardzo mnie rozczarowała. Myślałam, że jest w porządku, że jakoś jej późniejsze zachowanie da się wyjaśnić. No cóż, pomyliłam się. Widzę ktoś tu zbyt dosłownie potraktował piosenkę "Jar of Hearts", pani Zła Królowo. ;)
I ten książę też niezbyt pociągający (nie mam na myśli wyglądu, bo jest przystojny zdecydowanie). Mam nadzieję, że Gburek jednak jakoś sobą zainteresuje jakąś dziewoję, bo jest tego wart. Z pewnością.
Pozdrawiam serdecznie.
~Pozytywka