Raul usłyszał ich, nim jeszcze przybyli. Choć
trzymanie warty przekazał tej nocy swojemu przyjacielowi Genrickowi, a sam mógł
położyć się i zaczerpnąć sił z dobrego snu, nie potrafił zmrużyć oka. Może
dlatego, że trawiła go frustracja? Leżał na twardej ziemi Puszczy Zapomnienia,
a za jego nieprzytomnym wzrokiem kryły się myśli o tym, w których miejscach już
byli, a które muszą jeszcze odwiedzić w nadziei, że natkną się na tę małą,
nierozsądną królewnę.
I
nagle w jego rozmyślania wkradł się szelest. W pierwszej chwili młodzieniec
wziął go za podesłaną przez zmęczenie marę, która bledła w zestawieniu z
pochrapywaniem odpoczywających towarzyszy i odległymi odgłosami leśnych
zwierząt. A jednak ten dźwięk nadal brzmiał, przemykając pomiędzy cieniami
i innymi źródłami hałasu.
Raul powoli dotknął rękojeści leżącego
obok niego miecza. Serce biło mu głośniej niż powinno. To wina tych babskich plotek — stwierdził w myślach ze złością. Rozpowiadają o
demonach czyhających pod każdym kamieniem tej przeklętej puszczy, a potem
człowiek w nocy się boi. Nawet tak dzielny jak ja.
Ale wtem powietrze przeciął cichy jęk
zaskoczenia, dobiegający z miejsca, w którym siedział wartujący Genrick. Raul prędko porzucił
rozmyślania o upiornych straszydłach i zerwał się z mieczem w ręku. Teraz potrafił myśleć jedynie o odparciu ataku.
Dla zwiększenia bezpieczeństwa przed
pójściem spać zgasili ognisko, dlatego teraz młodzieniec widział niewiele
więcej, niż gdyby znajdował się w grobie. Nikłe światło, które płynęło z
księżyca i przedzierało się przez palcowate gałęzie drzew, pozwoliło mu jednak
zobaczyć zarys kilku sylwetek obok zaatakowanego Genricka. To tam skierował
koniec swojego ostrza.
— Wstawać! Walka! — wykrzyczał do śpiących towarzyszy, a sam uderzył w sylwetkę, która przyciskała
lśniący w mroku nóż do szyi przysadzistego mężczyzny imieniem Genrick.
Nieznajomy przeciwnik próbował się bronić,
ale czym był jego lichy sztylecik wobec Jęzora Gryfa, długiego miecza o złotej
rękojeści i głowicy w kształcie magicznego orła? Szkolony w boju od dziecięcych
lat Raul już po chwili wytrącił przeciwnikowi broń z ręki.
Oczywiście zapłaciłby za swoją arogancję,
gdyby inny ze zbirów zdołał wbić mu nóż w odsłonięte plecy. Ale nie zdołał,
gdyż wołanie przywódcy przegnało sen z powiek pozostałych rycerzy, a ci
chwycili swoje ostrza i przystąpili do walki — refleks zaś mieli niezgorszy.
Dlatego podczas gdy Raul rozbrajał jednego z bandziorów, dwaj najprędzej
przebudzeni mężowie zaatakowali pozostałych trzech rabusiów. Drzemiący las ożył
szczękiem krzyżowanej stali i rżących niespokojnie koni.
Zwycięstwo w tej walce już od początku
przechylało się na jedną szalę, a gdy do zmagań dołączyło pozostałych
dziewięciu rycerzy, zbiry były bez szans. Jasnowłosy przeciwnik Raula próbował
dać nogę w ciemną gęstwinę, więc młodzieńcowi pozostało zaatakowanie go od tyłu
i powalenie bez ducha na ziemię. Drugi z niegodziwców poległ podczas walki, a widzący
tę scenę mężczyzna o łysiejącej czaszce, prędko się poddał, klękając i wnosząc
do ciemnego nieba prośby o łaskę.
Czwarty natomiast, najroślejszy z nich,
wciąż wymachiwał potężnymi pięściami, a nawet gdy rycerze przywrócili mu
rozsądek kopnięciami, wciąż charczał coś pod nosem i wierzgał nogami. Dyszący z
ekscytacji Raul postawił ubłocony but na jego policzku i przyłożył mu Jęzor
Gryfa do piersi.
—
Chcieliście nas obrabować, tak? — zapytał młodzieniec całkiem spokojnie, choć w
jego oczach tańczyły mściwe iskierki. — Poderżnąć gardła we śnie jak świniom i
zostawić na żer wronom?
Silny osobnik o tłustych, brunatnych
włosach chciał odpowiedzieć, ale odmówiły mu tego struny głosowe, zalewane
krwią z draśniętej szyi. Teraz mógł przekazywać wiadomości tylko oczami, a te
były istną burzą z piorunami.
— Nie, panowie! — odpowiedział za niego
klęczący żałośnie łysol. Po czole spływały mu stróżki potu. To, w połączeniu ze
śmierdzącym ubraniem i ciążącymi nad nim grzechami napawało Raula odrazą tak
dużą, że chciał zabić tego mężczyznę i oszczędzić sobie oczu. — Błagam… Przyznaję,
chcieliśmy coś od was… pożyczyć, ale zabić? N-nie! Nie jesteśmy mordercami!
— Ale porządnymi ludźmi też nie —
stwierdził stanowczo właściciel Jęzora Gryfa, po czym westchnął z udawanym
utrapieniem i spojrzał na wysokiego rycerza imieniem Ed, który celował w
łysiejącego rabusia. — Dosyć przedstawienia.
Wystraszony mężczyzna zdążył otworzyć oczy
do granic możliwości, nim miecz Eda przeciął jego szyję. Trysnęła krew. Niemal
bezwłosa głowa oddzieliła się od barków i potoczyła po trawie, wodząc po
okolicy rozpostartymi, zastygłymi oczami. Stojący wśród towarzyszy brązowowłosy
młodzik wzdrygnął się nieznacznie.
Raul skinął zadowolony głową i spojrzał na
wiercącego się pod jego butem mężczyznę. Ten tutaj z pewnością również odczuwał
lęk, ale na jego twarzy drgała jedynie furia. Nie ukażesz skruchy, grzeszniku?
— Ty nie będziesz błagał? — mruknął do
zbira, przyglądając się uważnie ginącej w mroku twarzy. To jest okrutna twarz. Tacy ludzie są niebezpieczni dla ładnych
niewiast i uczciwych wieśniaków. Barczysty mężczyzna zmrużył podkrążone
oczy i znów próbował coś powiedzieć, ale z jego suchych, cuchnących ust wydobyło
się tylko niezrozumiałe charczenie. I jeszcze krwista wydzielina. Wygląda jak konający dzik.
Raul westchnął i zadał pierwszy cios, a w
jego twarzy na próżno szukać było współczucia. Jęzor Gryfa zanurzył się
delikatnie w poruszającej się gwałtownie piersi krnąbrnego mężczyzny. I jeszcze
raz, tym razem trochę głębiej i trochę boleśniej. Mężczyzna jęknął i popluł sobie
twarz krwią. Ostatni cios był jak błyskawica — jego siła odbierała dar życia. Gdy
ostrze wykonało zadanie, młodzieńcowi wymsknął się na usta dumny uśmieszek.
Tym tak naprawdę
jestem, matko — pomyślał, pragnąc wykrzyczeć te słowa prosto w
piękną i chłodną twarz lady Aleny. Mieczem,
rycerzem, sprawiedliwością. Nie kukłą odzianą w bogate szaty. I moja żona, kimkolwiek będzie,
niebawem się o tym przekona.
Początkowo matka nie miała nic
przeciwko zamiłowaniu do walki swojego syna. Gdy dochodził do swoich
dziesiątych urodzin, pozwalała mu brać drewniany miecz do ręki i wymachiwać nim
jak ci dzielni wojownicy, których czyny po dziś dzień opiewają ballady. Kiedy
drewniana zabawka zmieniła się w prawdziwą stal, a walka z chłopcami stajennymi
w ćwiczenia z doświadczonymi rycerzami, kobieta również nie protestowała albo
przynajmniej chowała słowa niezgody dla siebie. Ojciec zaś, lord Robert, był
wręcz zachwycony zapałem syna. Czasami po treningu, gdy zasapany Raul wracał z
kilkoma nowymi siniakami, mężczyzna mierzwił mu orzechową czuprynę i mówił, że
wyrośnie na bohatera. Pewnego razu matka pochwyciła te słowa i powiedziała, że jej
syn wyrośnie na bohatera oraz zdobędzie rękę najpiękniejszej damy. Młody Raul
ucieszył się z tych zapewnień, ale… nie podejrzewał, co go czeka.
Zaczęło się już jakieś pięć lat temu, gdy
Raul liczył sobie piętnaście lat. Lady Alena nagle zaczęła przejawiać zbytnie
zainteresowanie jego życiem — wymyślając najdziwniejsze preteksty, odciągała
syna od treningów, zachęcała do lektury ,,mądrych ksiąg’’ i zabierała na różne
spotkania towarzyskie. Ani młodzieniec się obejrzał, a pochłonął go świat
przepychu, bogactwa i uśmiechów. Ponieważ zaś należał do osób z wyczulonym
instynktem przetrwania, nie potrafił stać biernie, i powoli sam stawiał kroki w
stronę dostosowania się do tamtego towarzystwa.
To było jak
upojenie winem. Dopiero po jakimś czasie Raul zauważył, że
częściej nosi na sobie jedwabie niż zbroję, że jego dłonie zapomniały już
ciężar ćwiczebnego miecza. Nie mógł powiedzieć, że tamten świat go nie kusił —
poznawanie nowych ludzi czy dowiadywanie się ciekawych rzeczy z książek nie
było nieprzyjemnym zajęciem, on jednak zakorzenił w sobie inne pragnienie. Jego myśli coraz częściej powracały do miecza,
chęci wykazania się, służenia sprawiedliwości. Ale matka deptała te marzenia
jak topniejący śnieg pod stopami. A ojciec nie protestował. Był spokojnym
człowiekiem i twierdził, że plany jego żony ujmują ambicją i rozsądkiem.
To było za dużo. Syn lorda Roberta
pamiętał dzień, w którym przerwał milczenie i cielącą posłuszność wobec
rodziców. Postanowił wziąć sobie za tarczę szczerość i z goryczą wyznać
wszystko, co kotłowało mu się pod językiem przez ostatnie lata. Lady Alena
wysłuchała tego z mrożącym opanowaniem na wypudrowanej twarzy, a potem ostrym
jak szpilki głosem wyznała, że jej pierworodny syn nie będzie zajmował się
głupotami dla tępych osiłków i że osiągnie w życiu ważne stanowisko. Nie będzie
się paprał w pocie i krwi. Uzbroi się w uprzejmości i uśmiechy, czym zdobędzie
dobrą partię. Wcześniej Raul nie wiedział, kto w oczach matki jest tą
wystarczająco dobrą partią. Dowiedział się dopiero całkiem niedawno.
Królewna Śnieżka.
Wcześniej Raul widział ją tylko
przelotnie. W natłoku marzeń o rycerstwie i planów matki o wpływach
towarzyskich nie miał czasu na myślenie o miłości. Ciężko mu było również uwierzyć,
że przyszła władczyni spośród tych wszystkich kandydatów wybierze akurat jego.
W jego rysy została wpleciona uroda, nie mógł zaprzeczyć; miał też odpowiednie
urodzenie, a dzięki matce stał się czarującym towarzyszem do rozmowy i tańca,
ale czy to mogło wystarczyć?
Do tej pory tego nie wiedział. Gdy na
pamiętnym balu udało mu się poprowadzić Śnieżkę w swoje ramiona i zacząć z
nią rozmowę, stwierdził, że idzie mu zaskakująco gładko. Dziewczyna śmiała się
z jego żartów i oblewała rumieńcem, gdy czarował ją pożądliwymi spojrzeniami. Miał
wrażenie, że zabrakło im sekund, by ich usta zetknęły się w pierwszym
pocałunku. Czy chciałbym tego? Czy
naprawdę bym chciał?
Musiał przyznać, że królewna była miła
jego oczom. Porcelanowa cera i piękne tęczówki gołębicy sprawiały, że w pewien
sposób jej pragnął. Odkąd rozstali się w tańcu, rozmyślał o tym, jakby to było
przesuwać palcem po tej chłodnej, delikatnej, jakby utkanej z płatków śniegu
skórze; dotknąć ust czerwonych jak dwie krople krwi... Ale czy zadowolenie z jej ciała
mi wystarczy? Spędzili ze sobą jedynie połowę wieczoru, a w większości
przypadków to on prowadził rozmowę — nie mógł więc powiedzieć, że
prawdziwie poznał swoją domniemaną narzeczoną. Wydawało mu się, że całkiem
trafnie potrafi oceniać ludzi, a gdy patrzył na Śnieżkę, wyrobił sobie zdanie,
że dziewczyna jest naiwna, kapryśna i wrażliwa. Chwilami miał wrażenie, że
trzyma w objęciach dziecko, nie kobietę. Ale… musiał przyznać, że przypadł mu
do gustu jej śmiech. Przypominał melodię dzwoneczków poruszanych przez palce
wiatru.
Zatem dlatego jej
szukam? — myślał, ilekroć oddawał się na spoczynek po bezowocnej wędrówce po
gęstwinie. Dlatego wyruszyłem do Puszczy
Zapomnienia i narażam się na kryjące w tym lesie niebezpieczeństwa? By odnaleźć
moją królewnę i poprosić o rękę, bo jej pragnę?
Tak z pewnością chciałaby matka.
On sam… Po usłyszeniu wiadomości o
zniknięciu Śnieżki doświadczył głównie zdumienia. Wpierw sądził, że
to tylko durny kawał, a potem, że dziewczyna uciekła z jakimś innym mężczyzną,
ale gdy sytuacja zrobiła się poważna, a królowa obwieściła przed swoimi
poddanymi tragedię zniknięcia jej pasierbicy, Raul również postanowił służyć
pomocą. Zaprzysiężeni koronie mężowie rozpoczęli poszukiwania po całym kraju, dla
niego zaś pozostała przeklinana Puszcza Zapomnienia. No i dobrze. Nikt nie ma żadnej wieści o losach królewny. Może Śnieżka
odnajdzie się właśnie tu, w miejscu, gdzie wszystko ulega zapomnieniu?
Raul chciał ją odnaleźć, choć nie był
pewien, czy dla matki, dla tronu, czy po prostu z czystej troski o młodą
królewnę, która śmiała się tak wdzięcznie wśród migotliwych świateł balu.
I tak poznaliście Raula. W następnym rozdziale będzie więcej akcji z jego udziałem :P Jestem też ciekawa, jak go odbieracie.
O wow! Właściwie jestem trochę zaskoczona reakcją Raula. Czy rycerze nie powinni zakuć zbrodniarzy w kajdany i poprowadzić do zamku przed oblicze sprawiedliwości? Hm, nie wiem, nie znam się na rycerzach, ale Raul wydał mi się okrutny! Tak o, bez żadnych wyrzutów, pozbawił człowieka życia, człowieka, który klęczał przed nim, obezwładniony i pozbawiony broni. No nie wiem, czy to tak wolno. Ale mam nadzieję, że ci rabusie to byli Saw i reszta, przynajmniej spotkało ich to, na co zasłużyli. Choć w pewnym momencie myślałam, że to własnie oni powiedzą Raulowi, gdzie przebywa królewna i z kim się zadaje... Hm, jestem ciekawa, jak młody rycerz się tego dowie i czy w ogóle się dowie :D
OdpowiedzUsuńInteresujące. Śnieżka była taka zachwycona Raulem! A on? Jemu była prawie obojętna. I właśnie dlatego tak lubię to opowiadanie - bo łamiesz stereotypy. W bajkach jest "zakochanie od pierwszego wejrzenia", miłosna piosenka i ślub po pięciu minutach, a tutaj... tutaj nie. Tutaj trzeba przebyć całą Puszczę Zapomnienia, żeby się zorientować, co się czuje do drugiej osoby. Genialne!
Czekam z niecierpliwością na kolejną część.
Pozdrawiam serdecznie i życzę weny! I Wesołego Alleluja (Trochę spóźnione, ale nie zaszkodzi.)
Ciao :*
Cóż, na pewno kodeks rycerski zakłada, że powinno się pojmać takich żywcem, ale w rzeczywistości komu chciałoby się ciągnąć ze sobą niebezpiecznych, nic nie wartych ludzi, gdy celem misji jest znalezienie królewny? :P Rozumiem, dlaczego Raul wydaje Ci się okrutny, niemniej w jego pojmowaniu było to tylko wymierzaniem sprawiedliwości.
UsuńNie powiedziałam tego wprost, ale barczysty mężczyzna o podkrążonych oczach przypomina poznanego już przez was Sawa. Wnioski pozostawiam wam :P
Cieszę się, że tak postrzegasz moje opowiadanie. Chcę was jeszcze nieco potrzymać w niepewności, poza tym nie lubię oczywistości :D
Dziękuję bardzo za opinię i pozdrawiam ^^
Super rozdział! Tylko szkoda że Raulowi nie spodobała się do końca Śnieżka.. Ale może to się z czasem zmieni. Nie wyobrażam sobie żeby nie znalazła miłości w tej baśni, a Gburek nie pasuje do niej. Onpowinien być z Słoneczko :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Dziękuję :)
UsuńNo cóż, rzadko robię tak, że komuś druga osoba podoba się z miejsca. Póki co jednak nic nie zdradzam. Zgadzam się jednak z tym, że Śnieżka powinna znaleźć swoją miłość :)
Pozdrawiam.
Rozdział bardzo ciekawy, ale Raul jakoś nie przypadł mi do gustu. Wydał mi się po prostu okrutny, gdy zabił tamtych mężczyzn. Rozumiem, chcieli go okraść, ale taka reakcja jak dla mnie była przesadą.
OdpowiedzUsuńJestem ciekawa, kiedy Raul się dowie, gdzie jest Śnieżka, i jak będzie wyglądało ich spotkanie oraz spotkanie jego i Gburka (zgaduję, że książę nie przypadnie Gburkowi do gustu xd).
Na tym balu to właściwie Raul nie pomylił się co do Śnieżki. Mimo, że była piękna, wtedy zachowywała się jak niedojrzała, rozpieszczona księżniczka. Oczywiście w Puszczy Zapomnienia się zmieniła, ale Raul nie ma o tym jeszcze zielonego pojęcia.
No nic, czekam na dalszy ciąg i coraz bardziej się niecierpliwie, wyczekując wątku z królową.
xoxo,
xottix
Widzę, że Raul nie będzie bohaterem roku :P Ale dobrze, cieszę się, że macie swoje zdanie i widzicie, że wcale nie jest taki cudowny, jak Śnieżce wcześniej się zdawał. Chciałam, by miał swój charakter. No i zabił tych mężczyzn, czując, że to jego powinność - uwolnić świat od złych ludzi xD
UsuńOj, dobrze myślisz :D Powiedzmy, że Raul i Gburek to dwa odmienne światy.
Dziękuję bardzo i pozdrawiam :D
A teraz to mi przychodzi skomentować Twoje dwa rozdziały.
OdpowiedzUsuńPoprzedni rozdział był rzeczywiście dość krótki, takie małe "podsumowanie" z perspektywy Śnieżki. Początkowy sen był niepokojący. Śnieżka musiała być naprawdę przerażona, że widziała dookoła trupy krasnali. A koniec rozdziału już w miarę wyluzowany. Trochę zeszło tego napięcia pomiędzy Gburkiem i Śnieżką :)
Obecny rozdział bardzo ciekawy. Zainteresowała mnie perspektywa księcia Raula. Początkowa akcja bardzo fajna. Czyżby to była ferajna Sawa? Jeśli tak, to dobrze, że Raul i jego rycerze ich zlikwidowali. Postać księcia ogólnie bardzo fajnie. Podoba mi się, że nie jest typowym lizusem, a ma jakiś cel w życiu, chcąc być najlepszym wojownikiem :)
Pozdrawiam serdecznie! :*
Dziękuję za komentarz ^^
UsuńCieszę się, że dostrzegasz w Raulu też pozytywy. Tylko takie małe sprostowanie - on nie jest księciem, a jedynie szlachcicem :)
Pozdrawiam.
Podoba mi się, że Raul ma charakter! Nie popieram, co prawda jego metod, ale w jakimś stopniu potrafię go zrozumieć. W Puszczy Zapomnienia na każdym kroku czai się groza, z którą trzeba umieć sobie radzić. A ów szlachetnie urodzony młodzieniec, to wie. Tym bardziej, że nie miał łatwo. Skoro jego matka chciała z niego zrobić, hmm... małego kanapowego pieska. Można jedynie nabrać szacunku do chłopaka za to, że nie pozwolił się stłamsić i postawił na swoim. A zbiry, które napadły na kompanię poszukiwaczy z pewnością chciały im zrobić krzywdę... Także mimo pewnych zastrzeżeń bardzo mi się podoba sposób przedstawienia przez Ciebie tej postaci. Aczkolwiek pewnie będę w mniejszości. Brzydzi mnie ta perfidia Królowej z Czerwonych Krain. Przecież jaśnie pani doskonale wie, co się wydarzyło. Ach i czy nie wysłała już w pościg swojego sługi, tego leśniczego? Nic więcej nie przychodzi mi na myśl odnośnie tego rozdziału i czekam na ciąg dalszy. Zapraszam do mnie.
OdpowiedzUsuńCieszę się, że rozumiesz Raula, chciałam, by jego postać była dość wyrazista. Dziękuję za opinię i postaram się niebawem zajrzeć do Ciebie :)
UsuńW końcu udało mi się nadrobić zaległości. Pewnie pojawiłabym się wcześniej, gdyby było mniej rozdziałów, ale z drugiej strony mogłam przynajmniej przeczytać całą historię siedmiu krasnoludków i nie musiałam czekać na publikację kolejnych postów. A do tego tak kilka na raz dobrze się czyta.
OdpowiedzUsuńNieco zaskoczyło mnie postępowanie Heleny. Do tej pory byłam pewna, że zależy jej na śmierci Śnieżki i nie ma znaczenia, w jakich okolicznościach ona nastąpi. Dlatego tak samo jak Forwin zdziwiłam się, gdy Helena wyraźnie zażądała, by doprowadzić do niej żywą królewnę. Domyślam się, że ma to związek z jej sercem, a zarazem mocno mnie to intryguje. Czyżby serce Śnieżki było jakieś wyjątkowe? Czy może, mówiąc potocznie, to tylko taka zachcianka kolekcjonera? W końcu serce przyszłej królowej to nie to samo co serce kucharki. Chyba że kryje się za tym coś więcej, co zostanie wyjaśnione dopiero za jakiś czas.
Bardzo lubię Słoneczko, to taka optymistyczna postać, która potrafi wnieść nieco radości do życia każdego człowieka. Dlatego mam nadzieję, że nikt nie zorientował się, że podsłuchiwała. Bo Helena na pewno nie miałaby żadnych zahamowań, by pozbyć się niewygodnego świadka. A śmierć kucharki na pewno nie wzbudziłaby niczyich podejrzeń, gdyby dokonano tego w odpowiedni sposób.
Ciekawi mnie także, co takiego wpadło do głowy Słoneczku. Czyżby na własną rękę chciała spróbować znaleźć Śnieżkę i ostrzec ją o niebezpieczeństwie? Wydaje mi się to dość ryzykownym pomysłem z dość małym prawdopodobieństwem sukcesu. Zarazem też wątpię, by dziewczyna znała kogoś, kto mógłby jej pomóc w rozwiązaniu tej sprawy. Dlatego z niecierpliwością czekam na kontynuację losów Słoneczka.
Bardzo podoba mi się, że relacja między Gburkiem i Śnieżką, widać, że teraz tą dwójkę łączy przyjaźń i mam nadzieję, że tak już pozostanie do końca tej opowieści. Zresztą już wcześniej musiało mu zależeć na dziewczynie, bo w innym wypadku nie ośmieszyłby się przed tamtymi bandytami i nie ratował królewny.
Samo spotkanie z bandytami musiało być dla Śnieżki okropnym doświadczeniem i pewnie będzie to bardzo długo pamiętała. Dobrze, że nie doszło do najgorszego, ale dziewczyna pewnie jeszcze przez dłuższy czas nie będzie mogła znieść fizycznego kontaktu, skoro przestraszyła się przypadkowego dotyku Gburka, który oczywiście nie miał żadnych złych zamiarów.
Historia siedmiu krasnoludków była bardzo smutna i tragiczna. Gdy wcześniej pojawiały się wzmianki o ich śmierci, nie spodziewałam się, że zginęli w taki sposób, potraktowani niczym zwierzyna, bo głupim, bogatym młodzieńcom nie spodobało się, że ktoś może być inny. Teraz absolutnie nie dziwię się zachowaniu i uprzedzeniom Gburka. Po tak traumatycznych doświadczeniach miał do tego pełne prawo. Zarazem muszę się z nim zgodzić, gdy twierdził, że Nieśmiałek miał szczęście, że umarł na skutek choroby, przynajmniej nie umierał ze świadomością, że dla rozrywki zrobiła mu to inna istota ludzka.
Nie wiem, jak masz zamiar zakończyć tę historię, skrycie liczę na happy end i powrót Śnieżki na zamek oraz późniejsze objęcie tronu. Wydaje mi się, że po tych wszystkich doświadczeniach stałaby się dobrą i wyrozumiałą królową, która widząc cierpienie istot „gorszej kategorii”, postarałaby się to zmienić i wszystkim nadać równe prawa. No ale na razie to tylko gdybanie, a po drodze czeka ją starcie z Heleną.
UsuńI na koniec kilka słów na temat Raula. Z perspektywy Śnieżki wydawał się taki idealny, dobry, cudowny i w ogóle ach i och, a tu się okazuje, że nic z tego (to trochę brutalne, ale przynajmniej pobyt w Puszczy Zapomnienia sprawi, że królewna przestanie być tak ufna i zacznie bardziej krytycznym okiem oceniać innych). Jego zachowanie ani trochę nie przypadło mi do gustu, ale jako postać wydaje się ciekawy, bo za tymi dobrymi do przesady nie przepadam.
Mimo że jest dobrym wojownikiem, to rycerzem bym go nigdy nie nazwała. Oni posiadają swój kodeks czy regułę, wierzą w sprawiedliwość i złoczyńców doprowadzają pod królewski sąd. A tu Raul prezentuje coś zupełnie innego i zabija bandytów od ręki. Może i odprowadzenie jeńców nie byłoby mu po drodze lub zabrało czas, ale jako rycerz i tak nie powinien ich zabijać, zawsze mógł wysłać kilku ze swoich towarzyszy, by odeskortowali pojmanych, skoro sam nie chciał tego zrobić.
Najbardziej jednak zdziwiło mnie to, że ich nie przesłuchał. Przecież oni mogli posiadać jakieś informacje na temat Śnieżki. Swoją drogą, to sądzę, że była to grupa Sawa, którym Śnieżka powiedziała wprost, że jest królewną. A to naprowadziłoby go na właściwą drogę.
Pozdrawiam serdecznie :)
Dziękuję za taki długi komentarz ^^ Rozumiem, że mogłaś na jakiś czas zniknąć i cieszę się, że znalazłaś czas, by nadrobić pozytywkę :)
UsuńFajnie, że zaintrygował Cię ten wątek. Królowa faktycznie ma swoje wielkie plany, a Twoje rozumowanie jest całkiem trafne :)
Na razie oczywiście nie mogę zdradzić mojego zakończenia, powiem jednak, że na pewno nie wszyscy będą żyli długo i szczęśliwie. Ale co do Śnieżki masz rację, teraz na pewno objęłaby tron z większą świadomością swojej roli.
Rozumiem Twoje uczucia względem Raula, aczkolwiek dla mnie jest w nim sporo z rycerza. On wierzy w sprawiedliwość, jest ślepo przekonany, że robi dobrze ;) Trafna uwaga, szkoda, że ich nie przesłuchał. Jednak podchmielony walką i wiedziony chęcią wymierzenia sprawiedliwości, Raul zapomniał, że rabusie mogą posiadać jakieś informacje. Ale nic to, las jeszcze nie jest pusty ;P
Pozdrawiam i jeszcze raz dziękuję :)
Co za rozdział!
OdpowiedzUsuńA szczerze mówiąc to ten rozdział był bogaty w akcje, bardzo mi to się podobało. Zwłaszcza że ostatni trochę opisowy.
Raula polubiłam. Nie jest takim typowym księciem. Ma w sobie to coś - intryguje.
Może to zabrzmi okrutnie, ale poniekąd byłam szczęśliwa, że zabił tych rzezimieszków. Przez nich Gburek musiał się ponizac. Dobrze im tak.
Mam nadzieję że Gburek z Raulem się poznają i mimo początkującej niechęci się do siebie przekonają i zaprzyjaźnia. Zwłaszcza jak Gburek zrozumie, że on zabił bandę Sawa a Raul usłyszy o jego smutnej historii.
Pozdrawiam,
LUNAPARK
Dziękuję! :)
UsuńCieszę się. Raul poniekąd wymierzył swoją sprawiedliwość, nawet jeśli z punktu widzenia współczesności nie było to do końca fair.
Co do relacji panów przekonacie się już wkrótce.
Pozdrawiam :)
Witaj, Marzycielko :)
OdpowiedzUsuńRaul, Raul... Cały rozdział mu poświęciłaś i pokazałaś nam, że nie jest on tak idealnie cukierkowy, jak uważała Śnieżka. Jego zachowanie (zabicie bandy) z jednej strony było okrutne, bo to tylko takie opryszki, które nie były chyba zdolne do zabicia drugiej osoby... Mam na uwadze jednak fakt, że bardzo źle potraktowali oni Gburka; musiał w końcu tańczyć przed nimi jako błazen, przywołując w ten sposób przykre wspomnienia i korząc się przed nimi.
"To jest okrutna twarz. Tacy ludzie są niebezpieczni dla ładnych niewiast i uczciwych wieśniaków." Choć ogółem polubiłam postać Raula (ciekawi mnie) i rozumiem, iż ogarnęła go wściekłość, gdy Saw i jego banda próbowali ich obrabować, to czytając to zdanie, poczułam się rozczarowana jego tokiem myślenia. Czyż można oceniać człowieka po wyglądzie? O ile się nie mylę, to nie on decyduje o tym, czy jest się dobrą lub godną potępienia osobą. No i zaczęłam się zastanawiać, czy ten nasz Raul nie jest przypadkiem typowym wzrokowcem.
Rozumiem, że młodzieniec miał kłopoty rodzinne i nie najlepiej układało mu się z matką, która uważała, że powinien być, jak to sam określił, kukłą odzianą w piękne szaty. I za wszelką cenę ten stara się udowodnić, że jest inaczej, nawet przed samym sobą. Że tamten świat wcale go nie kusi.
To, co urzekło mnie w Raulu, to fakt, iż nie od razu spodobała mu się Śnieżka. Nie było żadnej zakochania od pierwszego wejrzenia, ani ślubu dwa dni później. To było prawdziwe. Z drugiej strony, czy gdyby królewna nie grzeszyła urodą, to nie zapomniałby o niej wraz z kolejnym upitym łykiem wina na balu?
Wydaje mi się, że póki co jednak Raulowi nie chodzi o troskę, która narodziła się w jego sercu przez zniknięcie Śnieżki. Uważam, że to matka i poczucie obowiązku wywarło na nim presję, by wyruszył do Puszczy Zapomnienia. Może dopiero gdy pozna królewnę, nieco już odmienioną przez Gburka, zauważy w niej coś więcej niż ładne opakowanie i nadzieję na tron? Chociaż jak dobrze wiesz, wciąż jestem sercem za miłością pomiędzy Karzełkiem a dziewczyną.
Pozdrawiam Cię serdecznie i przepraszam za tak długą nieobecność na blogu, chociaż z bólem serca przyznaję, że zdarza się to dosyć często :(((
Kolejny rozdział też będzie oczami Raula. Kiedy wprowadzam postać ważną dla opowiadania, staram się jej poświęcić trochu czasu, aby była wam bliższa :) Oczywiście zdania są podzielone, można gdybać, czy Raul postąpił dobrze czy źle, jednakże osobiście przyznam, że śmierć opryszków była dla mnie pewną radością. I powiedziałabym, że byliby gotowi do morderstwa, gdyby tylko zostali ostatecznie rozwścieczeni.
UsuńTrochę się zdziwiłam, że tak zrozumiałaś to zdanie. Nie chodziło mi o sam wygląd, tylko... pewien błysk w oczach, mimikę, po prostu przeczucie wynikające z własnego doświadczenia, że ktoś taki jak Saw jest niebezpieczny dla bezbronnych ludzi. I tu się Raul chyba nie pomylił :P
Heh, gdyby Raul od razu się w niej zakochał, nie zniosłabym tego xD Natomiast jego relacje ze Śnieżką na pewno nieco ulegną zmianie.
Nic się nie stało. Ja bardzo dziękuję za ciekawy komentarz i też pozdrawiam! ^^
Raul to prawdziwy rycerz z krwi i kości, momentami nawet okrutny. Wydaję mi się, że ten puchowy świat, jakkolwiek także ciekawy, to tylko wypełnienie zachcianek matki. Raul wcale nie chce być wymuskanym paniczykiem na dworze z ładną damą u boku. Myślę, że końskim siodle, przemierzając lasy, brudny i co rusz napotykający przeciwności jest najbardziej szczęśliwy. Mnie też zastanawia, czy te poszukiwania Śnieżki wypływają z serca Raula czy tylko z powinności względem matki. Wolałabym, żeby to drugie, wtedy Karzełek miałby jakieś szanse. Od początku byłam przeciwna Raulowi i teraz też się to nie zmieni. Może i jest fajny, ale to krasnal zaskarbił swoje wszystkie dobre miejsca w moim sercu!
OdpowiedzUsuńNiemniej, to było iście ciekawe wreszcie poznać tego słynnego Raula!
Pozdrawiam ciepło! :*