niedziela, 29 marca 2015

Rozdział XV{Cienie koszmaru}


Biegła już zbyt długo. Szaleńcze bicie serca pulsowało po całym jej ciele, a rany na stopach piekły niemiłosiernie. Wyciekająca z nich krew zostawiała szkarłatny szlak na leśnej ściółce. Dziewczyna musiała się zatrzymać i obrócić.  
Wiedziała, że on jest tuż za nią. Nie mogła słyszeć jego kroków ani oddechu, ale on tam był — barczysty cień z rozczapierzonymi jak u sępa palcami. Śnieżka miała wrażenie, że topi się w padającym na nią mroku.
Poruszyła bezsilnie ustami, zaciskając dłonie na mieczu. Był piękny — ostre krawędzie i metalowe pobłyski. Zimno i ciężar. Śmierć.
Cień przesunął się w prawo. Teraz miała szansę. Uniosła oręż i wbiła koniec miecza w czarne serce.
Ktoś wydał z siebie zduszony okrzyk. Na miękkim ciele wokół metalowej klingi rozłożyły się rubinowe płatki. Śnieżka zorientowała się jednak, że to nie Saw, a Gburek upada na ziemię. W ostatniej chwili zdążyła go złapać i uchronić przed twardym lądowaniem. Nie mogła jednak ocalić karła przed kosą śmierci. W ramionach dziewczyny wydawał się niemal dzieckiem, kruchym i bezbronnym, ale jednocześnie pełnym wyrzutów.
— Jesteś taka sama jak ci wszyscy ludzie — wychrypiał, przygważdżając ją spojrzeniem gniewnych oczu. — Bez serca.
— To nie moja wina! — wykrzyczała przez łzy, ale patrzyła już na martwą twarz. Odskoczyła od zastygłego karła i rozejrzała się po polanie. Było w niej coś dziwnego. Z trawy nie wyrastały główki kwiatów, tylko zimne, blade ciała półdzieci, półmężczyzn. Sześć. Z Gburkiem siedem. Na ich otwartych ze strachu ustach widniała zakrzepła krew. Śnieżka stała na polanie usłanej gnijącymi trupami.
— Ja ich zabiłam? — wykrztusiła zza przyciśniętej do warg dłoni.
Wiedziała, że nie. Ale podlegający jej ludzie — tak. 


Obudziła się z wrażeniem, że w nocy spadł na nią śnieg, topniejący teraz na jej skórze. W rzeczywistości był to pot. Dziewczyna wciąż drżała, choć ze snu zapamiętała jedynie przerażenie, winę i szkarłat.
A może to nie był sen? Może naprawdę mam na rękach krew, a tamta rozmowa z Gburkiem i ciepły uścisk jego dłoni były marą?
Śnieżka rozejrzała się niespokojnie, ale napierająca na nią ciemność nie była żadną wskazówką. Mogła oznaczać zarówno dobre, jak i złe rzeczy.
Czy to możliwe, że Gburek wczoraj odsłonił przede mną swoje uczucia? Czy to prawda, że patrzył na mnie iskrzącymi się oczyma i pozwolił nazywać przyjacielem?
Te myśli były niczym posmarowane miodem, ale królewna nie ufała ich słodkiemu zapachowi. Dobrze pamiętała karła, który wolał ponurość od życzliwości, który lubił sobie z niej drwić i odpychał ją, ilekroć próbowała poruszyć prywatne tematy. Czy wczorajsza rozmowa, tak piękna i niezwykła, mogła zdarzyć się naprawdę? A jeśli nie, co innego ją czeka? Czy na jej broni zastygła krew niewinnych?
Nie mogła dłużej znieść tej bezczynności w ciągnącej się jak wieczność ciemności, dlatego wyciągnęła przed siebie dłoń i na klęczkach zaczęła przemieszać się przez jamę. Czuła pod palcami malutkie kamyczki, szorstkość rozłożonych koców i w końcu… coś miękkiego, za co można było pociągnąć.  
— Ej, zostaw moje włosy! — warknął tak dobrze znany głos. A więc nic mu nie jest. To odkrycie przybliżało ją do tej pozytywniejszej wersji wydarzeń.
— Przepraszam, ale… — Królewna nie śpieszyła się z wyznaniem mu, że pogubiła się w jawie i snach, dlatego, upojona ulgą, postanowiła przytulić przyjaciela. Przeszło jej wtedy przez myśl, że ściskała się z ludźmi głównie dla podtrzymania zasad uprzejmości — nie znała zbyt wielu osób, które objęłaby ramionami ze szczerej sympatii.
Przytulenie — to zbyt duże słowo. Z racji ograniczonej widoczności uściskała coś, co zdaje się było jedynie ramieniem Gburka. On z kolei próbował jakoś wydostać się z jej nieudacznych objęć, ale nie mógł widzieć, gdzie kieruje swoją dłoń, przez co wylądowała ona na piersi Śnieżki. Dziewczyna mimowolnie pisnęła, przypominając sobie inną rękę, grubą i silną, która lubieżnie dotykała ją wczoraj w to samo miejsce. Potrzebowała chwili, by zorientować się, że jest tutaj jedynie z Gburkiem, który zahaczył o jej biust przypadkowo, ale było już za późno. Ciepło ciała karła odsunęło się od niej gwałtownie.
— Dlatego właśnie nie lubię żadnych takich czułości — mruknął, tym razem za posępnością ukrywając poczucie winy.  
— Nic nie szkodzi… — zaczęła zawstydzona dziewczyna, ale zdała sobie sprawę, że kłamie, bo jego gest jednak zostawił na jej psychice ulotną szkodę. Westchnęła ciężko. — Lepiej zapalę ognisko.
— Słusznie, zanim się tu pozabijamy.
Królewna doczołgała się po omacku do paleniska, zastanawiając się, gdzie podziało się to ciepło i łagodność, którymi wczoraj oczarował ją karzeł. Widać to było jednorazowe zaklęcie.
Kiedy jednak wystrzeliła pierwsza iskra, a na ścianach groty pojawiły się migoczące snopy czerwonego światła, zobaczyła, że Gburek patrzy na nią z niepewnym uśmiechem, który może miał ją udobruchać.   
— Obawiam się, że śniadanie będziemy mieć skromne. Wiesz, wczoraj twoje polowanie nie wyszło jak planowaliśmy… — Spuścił na chwilę wzrok, pewnie nie chcąc powiedzieć czegoś niestosownego. Pokazanie kciukiem wyjścia z nory wydawało się znakomitym chwytem na wybrnięcie z sytuacji. — Ale chyba mamy jeszcze trochę grzybów.
I wyszedł, żeby znaleźć w ,,spiżarni’’ wspomniane jedzenie. Śnieżka ze smutkiem pomyślała o grubej, szkaradnej ropusze, którą wczoraj złapała nad strumykiem. Mam nadzieję, że ci rabusie się nią udławili.
Myślenie o spotkaniu z tymi łotrami było jak chodzenie z krwawiącymi stopami. Najgorsze zdawało się jednak to, że oni nadal gdzieś tam grasowali i mogli czyhać na niczego nieświadomych wędrowców. A co jeśli natrafią na Flynna i Roszpunkę? Królewna zagryzła wargę aż do krwi, wyobrażając sobie nieporadnie wymachującego ostrzem ślepca, który chce walczyć z tymi nieokrzesanymi ludźmi, ale zamiast strachu otrzymuje śmiech. Roszpunka jest silna — starała się sobie wmówić. I sprytna. Nie dopuści, żeby ich skrzywdzono.
Podwinęła nogi pod brodę i otuliła się wyświechtanym kocem, obserwując uważnie zbliżającego się do niej karła. Zrozumiała, że grzybów nie zostało im wiele, ale nie mają już nic innego do wyboru. Wczorajsza ropucha wpadła w ręce nieprzyjaciół, a niezniszczone jeszcze przez nadchodzącą zimę bogactwa lasu, które udało się pozbierać Gburkowi, przepadły w chwili, gdy karzeł usłyszał wołanie dziewczyny. Śnieżka ani myślała czynić mu z tego powodu wyrzutów. Kiedyś zaś człowieczek chciał dać jej większą porcję, odsunęła delikatnie jego trzymającą wiklinowy kosz rękę.
— Daj spokój. Zasłużyłeś na lepszy posiłek — oznajmiła, usiłując uśmiechnąć się przekonywująco. Jednak widocznie jej twarz nie była stworzona do zakładania fałszywych masek, bo karzeł wywrócił oczami tak, że w półmroku błysnęły same ich białka.     
— Może, ale nie mam ochoty słuchać, jak burczy ci w brzuchu. — Podsunął jej pod nos wypełniony wonią grzybów koszyk. Zapach ten istotnie zapoczątkował ssanie w żołądku dziewczyny. — Weź. 
Pokusa drażniła ręce królewny, ale jej głowa wykonała przeczący ruch. Ja też potrafię być uparta.
— Nie trzeba.
Widocznie udało jej się oblec te słowa w stanowczość, gdyż Gburek prychnął cicho i ustąpił. Jak zwykle usadowił się przy przeciwległej ścianie, przez co ich ciała oddzielała drżąca poświata z paleniska. Śnieżka chciała na niego patrzeć równie swobodnie jak dzień wcześniej, ale coś ciągnęło jej spojrzenie w bok za każdym razem, gdy groziło mu skrzyżowanie się ze wzorkiem karła. W jego postawie również dopatrzyła się jakiegoś spięcia. Miała wrażenie, że nad ich głowami wiszą sztyleciki, gotowe opaść, gdy zrobią niewłaściwy krok. Ale co jest właściwe? Jak mamy się zachowywać po tym wszystkim, co otworzyliśmy wczoraj?
Dziewczyna zawsze sądziła, że otwarcie się na drugiego człowieka i wyznanie mu ciążących na sercu spraw, usunie wszelkie zapory w relacjach rozmówców. Teraz zrozumiała, że szczerość wcale nie musi być kluczem do swobody — równie dobrze może przybrać postać kajdan, krępujących dalsze ruchy. Mam nadzieję, że to postać przejściowa.
Przy rozgryzaniu miękkich kapelusików grzybów królewna odkryła, że mięśnie jej twarzy są odrętwiałe i pobolewają przy przeżuwaniu. Zadrżała lekko pod okryciem koca, gdy przez jej głowę przemknął obraz uniesionej złowrogo ręki, a potem dźwięk spoliczkowania i jej własny jęk bólu. Saw z pewnością nie zawracał sobie głowy delikatnością.
Przełknęła ostatni kąsek śniadania, który smakiem nie różnił się teraz wiele od popiołu. Pochwyciła zainteresowane spojrzenie Gburka, więc postanowiła spytać go o swoje przypuszczenia.
— Czy na moich policzkach widnieją siniaki?
Żyjąc w gęstwinie, Śnieżka już dawno przestała zabiegać o wdzięczną prezencję, ale gdzieś głęboko w niej wciąż tliła się cząstka dumy. Moja twarz nigdy nie miała żadnych urazów. Była czysta jak śnieg… Pomimo dotknięcia żalu, dziewczyna zachowała na tyle przytomności, by odczuć ulgę na odkrycie, że swoim pytaniem wyraziła więcej smutku niż próżności.
Krzaczaste brwi niemal zbiegły się ze sobą, gdy ich właściciel pochylił się do przodu i spojrzeniem usiłował zbadać twarz towarzyszki.  
— W tym świetle nie widzę — oznajmił w końcu z przepraszającym wzruszeniem ramion, ale w królewnie pojawiła się podejrzliwa myśl, że karzeł po prostu nie chce jej martwić. Słysząc jednak jego dalszy łagodny głos, nie mogła się na niego gniewać. — Mocno cię uderzył?
Aż zwaliło mnie z nóg. Chciała mu to powiedzieć, chciała, żeby rozwiał te straszne wspomnienia jakimś pocieszeniem albo może nawet zamknął jej drżące ciało w objęciu swoich przykrótkich rąk… Ale jakaś niewidzialna dłoń zasznurowała jej usta. Może to było sumienie? Przypomniała sobie o słowach Gburka — o tym, że podczas występów w trupie w jego stronę leciały zgniłe jabłka, a niekiedy nawet kamienie. Po ludzkim szyderstwie również zostawały sine plamy.
— Jak na takiego rosłego mężczyznę? Słabo — usiłowała zażartować Śnieżka, ale jej lekki ton przypominał przytłumiony blask świecy. Po ustach karła przemknął jednak uśmieszek — nie wynikający o tyle z rozbawienia, co z miłego zaskoczenia. Kilka wiszących nad nimi sztyletów opadło, nie czyniąc im krzywdy.
— Trzeba będzie zdobyć coś do skonsumowania — stwierdził po jakimś czasie Gburek, przecinając pasmo dłuższego milczenia. Gdy jego spojrzenie padło na królewnę, straciło kilka gramów pewności. — Możesz zostać w grocie, nie będę miał ci za złe.
Śnieżka zmieliła w ustach histeryczny śmiech. Pamiętała, że kiedy weszła do jaskini po raz pierwszy, nie czuła się dobrze wśród wilgotnej ciemności i wąskich ścian, przywodzących jej skojarzenie z grobowcem. Teraz z kolei obawiała się świata na zewnątrz, jakby zmieniła się w szczurzycę, która woli kryć się w mroku niż zmierzyć ze światłem. Ten lęk mogła jednak przeważyć chęć nie puszczenia  przyjaciela samego.   
— Nie. Pójdę z tobą — zdecydowała głosem wyżłobionym powagą i suchością, wiercąc się nerwowo na miejscu. — Dwie pary oczu zapewnią większe bezpieczeństwo.
Gburek poruszył ustami, jakby szukając nimi smaku odpowiednich słów. Jego niezadowolone spojrzenie podsuwało dziewczynie wrażenie, że on traktuje ją jak bezrozumne dziecko, które chce wejść na łąkę usłaną cierniami.  
—  Ale gdyby coś się stało… mnie nie można zgwałcić.
— Ale można zabić! — żachnęła się, bo w jej wnętrzu wykiełkowała nagła złość na fakt, że z nią obchodzi się jak ze szklaną figurką, a sam pcha się na kolce cierni. Które z nas bardziej potrzebuje ochrony? — Jeśli trafisz na tych rabusiów, nie licz, że ci odpuszczą.
— No nie, a ja sobie myślałem, że pozwolą mi dołączyć do swojej kompanii — zadrwił karzeł fałszywie rozżalonym głosem, ale potem jego twarz ściągnęła się w zaniepokojeniu. — Przecież wiem. Chodzi mi tylko o to, że… Zresztą, no dobrze, to ty tu jesteś królewną! Najwyżej obydwoje będziemy trupami.
Posłał jej na wpół obłąkany uśmiech, będący splotem ironii i ponurości. Śnieżka zacisnęła wargi tak mocno, jakby do siebie przymarzły. Wygląda na to, że jesteśmy razem na śmierć i życie. Takie złączenie ich losów na dwóch stronach jednej monety i rzucenie jej w paszczę świata wcale nie zwiastowało dobrego końca, nie chciała jednak przyznawać tego na głos.
— Jesteśmy w tym razem — mruknęła, mimowolnie spoglądając na płomienie ogniska. Teraz tańczyły niemal tak samo, jak wówczas, gdy Gburek odgrywał upodlający występ, a ona bezradnie szarpała się w uścisku Sawa.
Kiedy dziewczyna przeniosła wzrok na karła, przyłapała go na tym, że wodzi po jej twarzy przymrużonymi w skupieniu oczyma, które wyrażają coś, czego nie umiała nazwać. Czy to smutek? A może bardziej fascynacja? Nie dostała jednak czasu, by dociec prawdy, bo Gburek okrył swoje oczy powiekami i skierował wzrok w dół — na wyciągnięty przed chwilą nożyk. Ostrze było małe, ale w świetle ogniska lśniło tym samym chłodem co prawdziwy miecz. Nieduża broń dla niedużego mężczyzny. Królewna podejrzewała, że to pamiątka zabrana jakiemuś nieuważnemu mieszkańcowi miasta.
Podwinęła róg obszernej szmaty, na której siedziała, i wyciągnęła spod niego swój drewniany nożyk. To z kolei broń dla panienki. Choć ostrze było toporne w użyciu i upstrzone ciemnoczerwonymi plamami ciężko zmywalnej krwi, ona je lubiła, bo powstało w rękach strugającego Gburka.
— Wiesz, chciałbym upolować dzisiaj dzika — odezwał się karzeł, podnosząc się z miejsca. Poważny głos kontrastował z żartobliwymi błyskami w jego oczach. — Pomyśl, na ile by nam starczyło jego mięso.
Śnieżka namalowała barwnymi palcami wyobraźni obraz małego człowieczka powalającego kwiczącą ze strachu dziką świnię, a śmiech sam wyrwał się z jej ust. Z ulgą zrozumiała, że burzliwe chmury chwilowo odpłynęły z serca Gburka — dzięki temu i ona mogła zapalić w oczach radosne ogniki i nie obawiać się, że zostaną one źle odebrane.  
— Dobrze, próbuj, jeśli jesteś taki cwany. — Założyła wyzywająco ręce na piersiach. — Bylebyś tylko nie próbował targnąć się na Czarnego Dzika.  
Królewna nie miała okazji poznać osobiście wspomnianego zwierzęcia, ale Gburek kiedyś o nim wspomniał, akurat, gdy układali się do snu, a nad grotą rozciągały się walki ciemnych chmur z błyskawicami. Mówił, że gdy władzę na niebie zyskuje burza, a świat ginie w kroplach i błyskach, na łowy wychodzi potężny dzik o czarnej sierści, która po zmoknięciu wydaje się jeszcze bardziej czarna. Bestia ta bezlitośnie rozrywa na kawałki mniejsze zwierzęta i myje ryj w kałużach ich krwi. Jego kły są zaś długie i zakrzywione, a ludzie wierzą, że jeśli ktoś uczyni z nich róg i weń zadmie, spadnie na niego nieszczęście. Śnieżka znała już skłonności karła do drwienia z jej wrażliwego serca, dlatego starała się zareagować na tę historię odważnym śmiechem, ale potem nie mogła zasnąć, bo zdawało jej się, że na ścianie widzi cień dużego dzika.  
Gburek pochwycił psotny charakter z jej wypowiedzi i uniósł brew, a potem zaczął przecinać swoim nożem powietrze, parodiując walczącego z bestią rycerza.  Dziewczyna musiała przyznać, że choć jego ruchy nawet nie zahaczały o grację, było w nich coś z geniuszu. Lata w trupie nauczyły go przedrzeźniać swoją nieudolność.
— Już nie żyjesz, Czarny Dziku!
Śnieżka nie chciała się śmiać, ale kiedy usłyszała ten pełen groźby okrzyk, musiała zakryć usta dłonią, by nie wybuchnąć najmniej okrzesanym i najbardziej serdecznym śmiechem, jaki tylko krył się w jej delikatnych płucach.  



Hm, rozdział wydaje mi się dziwnie krótki... Ale następny powinien Was zaciekawić ;)

18 komentarzy:

  1. Co ile czasu będziesz teraz dodawać? Lubię tę historię i nie chcę przegapić kolejnego rozdziału.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :) Cóż, to zależy też trochę od komentarzy - jak widzę, że jeszcze nie wszyscy stali czytelnicy odpowiedzieli, to czekam. Ale ogólnie tak co 2-3 tygodnie.

      Usuń
    2. Niepotrzebnie się wstrzymujesz. Ja śledzę od kilku rozdziałów, co i rusz zaglądam. Masz też innych czytelników. Pozdrawiam serdecznie :))

      Usuń
  2. Witaj, Marzycielko :)
    Początek rozdziału czytałam z narastającą trwogą. Niby wiedziałam, że to przecież nie rzeczywistość, że Śnieżka nie mogła zabić Gburka, ale jednak gdzieś podskórnie czułam niepokój. Strach, że to może jednak okazać się prawdą. Nie wiem co wtedy bym zrobiła, bo - jak na razie - jest on moją ulubioną postacią.
    Muszę przyznać, że polana usłana gnijącymi trupami półmężczyzn wywołała we mnie sporo uczuć, zwłaszcza gdy wyobraźnia poszła w ruch i przed oczami stanęły mi maleńkie ciałka krasnoludków. I do tego to oskarżenie padające z ust Gburka... Czyżby to jakaś przepowiednia rychłego upadku ich przyjaźni? Oczywiście mam nadzieję, że nie :) Ale doprawdy, upiorne sny śnią się w Puszczy Zapomnienia...
    Szkoda, że Gburek odrzucił czułości Śnieżki, choć w sumie można było się tego spodziewać. Z pewnością nie przywyknął do dobroci ze strony ludzi, więc jej nadmiar wydawał mu się wręcz nienaturalny. Cieszę się jednak, że mimo braku chęci na uściski, starał się ją udobruchać uśmiechem. Wydaje mi się, że to bardzo jawny sygnał jego przyjaźni, choć może odrobinę subtelniejszy niż ten, który zastosowała Królewna.
    Oby tylko Roszpunka nie natknęła się na tych rzezimieszków, bo choć była silna, nie jestem pewna, czy dałaby radę kilku mężczyznom + musiałaby jeszcze przecież bronić niewidomego Flynna.
    Bardzo podoba mi się powolna, ale urocza transformacja relacji między karłem a Śnieżką. No i ta scena, gdy dziewczyna poczuła wyrzuty sumienia i starała się żartować z uderzenia Sawa... Pokazuje to, jak bardzo się zmieniła i jak wciąż się zmienia; mam wrażenie, że z każdym rozdziałem, z każdą rozmową ze skrzywdzonym przez życie krasnalem, staje się dojrzalszą, coraz to bardziej wartościową kobietą.
    Zaintrygował mnie ten Czarny Dzik, jakkolwiek dziwnie to brzmi haha :D No i fragment, w którym Gburek parodiuje rycerza walczącego z bestią... Pico bello! :)
    Rzeczywiście, rozdział jest dosyć krótki, no ale liczę, że w następnym będzie jakaś konkretna akcja, zwłaszcza, że napisałaś, że czytelnicy powinni być zaciekawieni.
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję ślicznie ^^
      Hm, można potraktować ten sen jako pewną przepowiednię - i dla relacji naszych bohaterów i też... no cóż, Gburek użył słów: bez serca. Skojarzenia? :P
      Widzę, że dobrze wczuwasz się w odczucia Śnieżki i Gburka :) Cieszę się też, że dostrzegasz przemianę Śnieżki, która faktycznie następuje kroczek po kroczku, ale myślę, że jest już zauważalna :) Jakkolwiek to zabrzmi, jestem dumna, że udało jej się zrozumieć pewne sprawy, a jednocześnie tęsknię troszkę za tą głupiutką, naiwną Śnieżką, która opuściła rodzinny zamek :P
      Haha, a wiesz, że Czarny Dzik się jeszcze pojawi? :P
      Pozdrawiam serdecznie :)

      Usuń
  3. Co za rozdział!
    Jak tak Śnieżka śniła to na początku się przeraziłam bo pomyślałam ja głupia że to prawda.
    Wiesz taki zwrot w akcji. Że zabiłaś Gburka.
    Potem się okazało że to sen, a ja odetchnęłam z ulgą.
    Chociaż przyznam się że bardzo podobał mi się ten mroczny pomysł z polaną pełną trupów.
    Ale przecież ty piszesz w stylu bajki więc to raczej nie było możliwe że tak dużo horroru ;P
    Fajnie że się przyjaźnią ze sobą, ale mam wrażenie że coś się jeszcze zepsuje między nimi.
    A mam pytanie czy ten sen miał jakiś głębszy sens? Mam wrażenie że tak..
    Ja już chcę Królową! Chce poznać jej historię - tego przeistoczenia w złą i nieczułą. Pewnie na początku taka nie była prawda?
    Do następnego
    Lunapark

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :D
      Cóż, horror mi z tego raczej nie wyjdzie, ale lubię pisać właśnie takie klimatyczne smaczki. Można powiedzieć, że sen był taką lekką zapowiedzią.
      Wszystkiego dowiecie się w swoim czasie :)
      Pozdrawiam.

      Usuń
  4. Już mi się wydawało, że przyjaźń to jedyna relacja, jakiej mogę się tutaj spodziewać w ich przypadku, a potem robisz znowu coś takiego, że ożywa we mnie nadzieja na płomienne uczucie między Gburkiem a Śnieżką. Widać między nimi te niewypowiedziane głośno uczucia, to skrępowanie wywołane szczerością, ale przełamują lody, a ich relacja staje się jeszcze wspanialsza. Aż brak mi słów, takie to śliczne. <3 Wydaję mi się nawet, że w tym rozdziale wkradła się między nich pewna intymność. Mam racje? A może tylko ja tak to odebrałam, ale mój zachwyt nad tym prawie mnie rozsadził! *.*
    Wciąż nie mogę pokonać zazdrości w sobie nad twoim talentem do metafor i pięknego opisywania rzeczywistości. Po prostu piszesz zachwycająco! <3
    Przepraszam, że tak okrutnie się spóźniłam, ale zapewniam, że skomentowałam też poprzedni rozdział! :D
    Niecierpliwie czekam na kolejne losy Księżniczki i Karzełka <3
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z tego wszystkiego zapomniałam wspomnieć o śnie Śnieżki. Chyba nie był proroczy co? Jak uśmiercisz Gburka to chyba Ci tego nie wybaczę! :P

      Usuń
    2. Cieszę się, że skomentowałaś odbywa rozdziały. Dziękuję Ci też za wiele miłych słów ^^
      Relacja Śnieżki i Gburka miała być własnie taka... niejasna. Nie można jej wpisać w szablon. Bardzo sobie cenię, że tak Ci się podoba :)
      Cóż, na razie mogę powiedzieć tyle, że jesteśmy dopiero tak w połowie powieści, wiele jeszcze się może zdarzyć.
      Pozdrawiam serdecznie ^^

      Usuń
  5. W końcu udało mi się przeczytać!

    Jestem dumna ze Śnieżki, że pomimo nieszczęścia, które ją spotkało, udało jej się zapanować nad swoim strachem. To ważne, by nie dać się mu skonsumować, ale stawić czoło. Rozumiem strach przed opuszczeniem groty po tym, co się stało w lesie i podziwiam, że postanowiła nie dać się zwariować. Tak jak powiedziała: "dwie pary oczu zapewnią większe bezpieczeństwo".
    Cieszę się, że odnaleźli jakieś porozumienie, Śnieżka i Gburek. Widać już, że swobodniej czują się w swoim towarzystwie i faktycznie mogą nazywać siebie przyjaciółmi. To bardzo dobrze, że znaleźli sposób na żarty i śmiech w takich chwilach :) Mam nadzieję, że teraz będą dalej się poznawać i lubić coraz mocniej.
    Hm, zaciekawił mnie ten sen. Czyżby Śnieżka miała poczucie winy w związku z tym, co spotkało pozostałe krasnoludy? Mam nadzieję, że nie, bo przecież to nie jej wina. Ale z drugiej strony dobrze, że poznała świat i jego okropności. Może, kiedy już zostanie królową, będzie mogła jakoś na to wpłynąć.

    Czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział. Pozdrawiam serdecznie i życzę dużo, dużo weny.
    Ciao :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję ślicznie :D
      Racja, po takich przeżyciach zapanowanie nad strachem to nie lada wyczyn. Nasza królewna robi się wytrzymalsza ;)
      Cieszę się, że to wyłapałaś. Śnieżka rzeczywiście czuła się winna, bo choć sama nie brała udziału w żadnej z tych okropności, to jednak to wszystko działo się w jej mieście, pod jej nosem, wśród jej poddanych. Myślę, że obwiniała się za niewiedzę i nieme przyzwolenie na takie rzeczy.
      Pozdrawiam! ^^

      Usuń
  6. Cieszę się, że Śnieżka i Gburek tak się zaprzyjaźnili. Umieją już śmiać się i żartować w swojej obecności <3
    Ten sen mnie trochę przeraził, bo już naiwnie myślałam, że to się dzieje naprawdę. A szczególnie przestraszyłam się kiedy niedawno przeczytałam zapowiedź kolejnego rozdziału. Myślałam, że będziesz taka wredna, Marzycielko, że zabijesz Gburka. Wtedy bym musiała chodzić przez jakiś czas w żałobie, ech...
    Kolejny raz muszę pochwalić Twój talent pisarski. Przepięknie opisujesz uczucia i wszystkie sytuacje. Tylko pozazdrościć!
    Czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział i na wątek z Królową albo Słoneczkiem!

    xoxo,
    xottix

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję ślicznie :D
      O nie, Gburek to jedna z ważniejszych postaci, nie mógłby teraz tak po prostu zginać :P
      Pozdrawiam ciepło ^^

      Usuń
  7. Udało mi się zajrzeć do Ciebie jeszcze przed Świętami, z czego się bardzo cieszę! Cóż, podobnie jak większość przeraziłam się tą początkową wizją, aczkolwiek od razu wiedziałam, iż to musi być sen. Polana pełna trupów nowych dziwnych nieokreślanych istot sprawiła, że miałam dreszcze na całym ciele, a scena zabójstwa była perfekcyjna. Ciekawe, ilu twoich Czytelników zemdlało przed komputerem? Znowu posłużę się przykładem literackim, ponieważ bardzo dobrze wplotłaś motyw snu do baśni. Najbardziej znanym mi z lektur przykładem jest chyba "Zbrodnia i kara" Dostojewskiego. Sen, jaki Raskolnikow ma tuż prze zabójstwem lichwiarki o o kobyłce katowanej na oczach obojętnego tłumu jest analogiczny do sytuacji przedstawionej u Ciebie. W jednym i w drugim przypadku mamy pewną metaforę. Zwierzę i ułomny człowieka są symbolami tego, że tłum jest obojętny, wobec tragedii codzienności. Może też być oznaką wyrzutów sumienia. Przecież Śnieżka często w przeszłości musiała oglądać występy trupy cyrkowej, organizowane ku uciesze poddanych. Nie może szczegółowo pamiętać, co wtedy widziała i czy pośród występujących był Gburek ze swoim bratem. Jednak podświadomość szepcze jej, że jest współwinna. Puszcza Zapomnienia okazuje się znakomintą szkołą życia. Bycie wyrzutkiem daje do myślenia, prawda? Jednym słowem mistrzowskie zagranie! Czekam na to, co zaserwujesz nam następnym razem. Wesołego Alleluja.. U mnie drugi epizod miniopowiadaniapojawi się 16 kwietnia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo mi miło, że tak uważasz :)
      No, sny to ciekawa sprawa. Hm, Zbrodni i Kary jeszcze nie czytałam, ale mam to w lekturach, więc z chęcią przyjrzę się tej scenie.
      Dobrze to ujęłaś, pobyt w lesie to taka brutalna szkoła życia :P
      Dziękuję, nawzajem :) W takim razie czekam :)

      Usuń

Obserwatorzy