— Jesteśmy niemalże
na miejscu — oznajmił w końcu Raul, pozwalając sobie na uśmieszek zadowolenia. Ponieważ
stali na wzniesieniu, Śnieżka z łatwością mogła ujrzeć rozbity w dole obóz
rycerzy. Z tej odległości mężczyźni wydawali się jedynie ciemnymi plamami, krzątającymi
się nerwowo wśród nagich krzewów, w przełyku dwóch łagodnie uformowanych
wzgórz.
Znam to miejsce — pomyślała nagle
królewna. To dolinka Roszpunki i Flynna.
Chyba nie będą zadowoleni z obecności tych ludzi. Moich ludzi.
— Powiedziałeś im,
dokąd się udajesz? — spytała dziewczyna. Widziała w dole dwójkę mężczyzn zajadle
dyskutujących na jakiś temat. Ich podniesione głosy docierały do niej w
strzępkach.
— Myślałem, że
zdążę wrócić przed ich przebudzeniem — wyjaśnił szlachcic, przybierając
przepraszającą minę. — Chodźmy, pani.
Zeszli na dół
strumieniem barwnych liści. Raul zaproponował dziewczynie swoją dłoń, którą
Śnieżka przyjęła, wiedząc, że tak będą się lepiej prezentować. Zgromadzeni w
dolince rycerze przerwali kłótnię, patrząc pełnymi zdumienia oczami na
zbliżającą się do nich dwójkę postaci. Jeden z kłócących się mężczyzn, wysoki,
ciemnowłosy rycerz o spokojnym spojrzeniu, wyszczerzył zęby w radosnym
uśmiechu.
— Raul, dobrze, że
jesteś! Mieliśmy pewien problem, co poczynić z twoim zniknięciem. Ja mówiłem,
że zapewne poszedłeś na zwiady, ale niektórzy byli skorzy uwierzyć, że coś ci
się stało…
Po ustach Raula
przebiegł ledwo zauważalny uśmieszek, który jednak zamarł, gdy odezwał się
kolejny z rycerzy — młody chłopak o orzechowej czuprynie, delikatnym puszku na
brodzie i napiętych ze złości rysach twarzy.
— Jesteś naszym
przywódcą! — wyrzucił niewiarygodnie śmiało jak na swoją pozycję w drużynie. — Nie
możesz tak znikać bez słowa, a następnie wracać z jakąś znalezioną nie wiadomo
gdzie żebraczką!
Oczy tego
młodzieńca miały tę samą barwę co u Raula, a jednak tkwiło w nich ślepe
przeświadczenie o nędzności stojącej przed nim dziewczyny. Śnieżka bezwiednie
przesunęła wzrokiem po futrzanym kożuchu otulającym jej ramiona i już zamierzała
uświadomić wszystkich co do swojej tożsamości, ale uprzedził ją jej towarzysz z
balu:
— Wstydź się,
braciszku. Mówisz o naszej królewnie. — Raul uniósł wyżej rękę dziewczyny. — Przyjaciele,
znalazłem naszą zgubę, królewnę Śnieżkę!
Dziewczyna
podniosła dumnie brodę, choć wiedziała, że nic nie zdoła nadać jej obecnemu
stanowi królewskiego blasku. Rycerze przyjęli tę wieść w różnoraki sposób.
Większość pokonała niedowierzanie i opadła na kolana z pozdrowieniem na ustach,
dwóch jednak nie potrafiło zdobyć się na nic więcej niż zdumiony, nieufny
wzrok. Młodzik, który okazał się być bratem Raula, zesztywniał i poróżowiał na
policzkach.
— W-wybacz, pani… nie
chciałem cię urazić — wyjąkał, klękając niezgrabnie. Królewna stwierdziła, że w
nim i jego bracie tkwią zupełnie inne duchy, ciężko jej jednak było mieć
pretensje, że chłopak nie rozpoznał w niej swojej władczyni. Sama gdy patrzyła
na swoje niewyraźne odbicie w kałuży, widziała ciało jakiejś innej dziewczyny.
— Nie chcę waszych
przeprosin, tylko pomocy.
Raul skinął głową.
— Królewna chce
wam opowiedzieć coś bardzo ważnego. Usiądźcie i posłuchajcie, z czym przyjdzie
nam się zmierzyć.
Rycerze spełnili
prośbę swojego dowódcy, zajmując miejsca w nierównym pierścieniu wokół Śnieżki.
Dziewczyna czuła się gorzej, dzieląc się swoją historią nie z dwoma zaufanymi
ludźmi w zaciszu groty, a z nieznanymi jej osobami, których oczy patrzyły
niepewnie na to, co pozostało z ich pięknej królewny. Wiedziała jednak, że nie
może milczeć. Wymieniła szybkie spojrzenie z Raulem, po czym opowiedziała, co
odkryła w tajemnej komnacie królowej Heleny, gdzie skryła się po ucieczce do
Puszczy Zapomnienia i jakiego czynu zamierza dopuścić się po powrocie do zamku.
Jej słowa skrzętnie omijały kwestię Gburka, wymazując jego postać z groty i
leśnych przygód. Królewna pozwoliła myśleć tym ludziom, że sama znalazła
kryjówkę i zdobywała jedzenie, czym z pewnością zyskała u nich jakąś myśl
podziwu — w końcu która panna zdołałaby przetrwać sama w lesie? Chciała utkać
obraz siebie twardszej, niż była w rzeczywistości, a przy tym ukryć karła przed
wiedzą mieszkańców miasta. To nie pora,
by uwypuklać jego zalety. Teraz niech wszyscy skupią się na królowej. Jeszcze
inną kwestią był fakt, że mówienie o Gburku byłoby teraz przystawieniem ust do
płomieni.
W oczach Raula
widziała pewne zaskoczenie brakiem wspomnienia o karle, ale jaki powód do pretensji mógłby mieć szlachcic? Nie
zapałał do Gburka sympatią, a pominięcie jego udziału w wydarzeniach było
znakomitą okazją, by zapomnieć, że Śnieżka wygoniła młodzieńca z groty, aby
poświęcić uwagę zdeformowanemu człowieczkowi. Kiedyś i tak będziesz musiał się zmierzyć z tą prawdą, Raulu.
Ale nie teraz.
Opowieść Śnieżki nie pozostała w rycerzach bez echa. Wysoki mężczyzna, który
przedstawił się jako sir Ed, począł śmiałym głosem deklarować, że chętnie
pomoże w przebiciu serca wiedźmy, grubas o imieniu Gob zaklinał się, że nigdy
nie ufał tym zawistnym, szmaragdowym oczom królowej, a jeszcze inni wyrażali
swoje niedowierzenie, że kobieta może być tak okrutna i wyrwać serce z piersi
umiłowanego męża. Brat Raula wyglądał zaś tak, jakby zaraz miał się rozpłakać.
Po chwili
chaotycznej wymiany zdań, która musiała spłoszyć zwierzęta w zasięgu całej
dolinki, przywódca drużyny powstał i nakazał spokój, by dać szansę stworzeniu
strategii. W blasku dnia jego oczy jarzyły się zachwycająco i Śnieżka nie
wątpiła, że w chwili triumfu nad królową wyglądałby jak anioł zemsty. Gdybym mu pozwoliła. Ale dyskusja na ten
temat została już przeprowadzona, a ona dała mu do zrozumienia, że to ona ma
być tą, która będzie dzierżyła sztylet. Teraz oznajmiła im to samo.
Spodziewała się
ich zdumienia, wymienianych między sobą w zakłopotaniu spojrzeń i otwieranych w
proteście ust. ,,To nie jest zadanie dla damy’’ — wołali. ,,Nie możesz splamić
swoich śnieżnobiałych dłoni’’. ,,Jesteś najodważniejszą z królewn, ale pozwól,
że twoi rycerze zemszczą się za ciebie’’.
Królowa nie przejmowała się, co przystoi
damom a co nie, moje dłonie już nie są białe i czyste, a żaden z was nie zdoła
podejść do mojej macochy wystarczająco blisko, by zadać cios. Ona też ma swoich
rycerzy — mogłaby im powiedzieć Śnieżka, ale nie chciała urazić ich dumy.
— Jestem waszą
panią i już postanowiłam — uciszyła ich, a potem przybrała nieco łagodniejszą
minę. — Będę wam wdzięczna za dostarczenie bezpiecznie na zamek i gotowość
pomocy, gdyby coś poszło niezgodnie z planem.
— A jaki jest
plan, Śnieżko? — zapytał Raul, a jego oczy były polem bitwy pomiędzy niezgodą a
akceptacją.
Dłoń dziewczyny
powędrowała nieświadomie do jej obciętych włosów. Powróciła pamięcią do tych
nocy pod dachem groty Gburka, gdzie na brzoskwiniowym płótnie przymkniętych
powiek widziała odzianą w czerwień postać królowej, a ona rozmyślała nad
zemstą.
— Ona nie wie, co
wiem. Nie zna przyczyny mojego zniknięcia.
— Może się
domyślać — wtrącił się sir Ed.
— Owszem, ale
pewności nie ma. Nie dam jej tego rozwiązania. Gdy wrócę, nie będę jej się spokojnie
tłumaczyć w oczy, dlaczego uciekłam. Na moment stracę zmysły. — Powiodła
spojrzeniem po zebranych, zatrzymując je na drapiącym się w zastanowieniu po
brodzie Raulu. — Ty, panie, powiesz, że Puszcza Zapomnienia wpędziła mnie w
szaleństwo.
Szlachcic otworzył
szerzej oczy, a jego głos ociekał protestem:
— Chcesz, by cię
zamknęła?
— Nie, chcę uśpić
jej czujność, a sobie dać trochę czasu, by móc zbliżyć się do niej i zadać
cios.
Powietrze między
nimi jakby zastygło. Raul marszczył czoło, analizując coś w głowie, a potem uniósł
na dziewczynę spojrzenie, którego troska omal nie przyprawiła ją o utratę
oddechu.
— Sądzę, że to
więcej niż ryzykowne.
— Nie da się tego
rozwiązać bez ryzyka. Już postanowiłam. Odzyskam królestwo mojego ojca. —
Śnieżka odetchnęła, słysząc z te słowa własnych ust. Wybrałam walkę. — Kiedy możemy najprędzej wyruszyć?
Mięso lisa
smakowało znacznie wyborniej niż galaretowate udka żaby czy naszpikowana
ościami ryba, którymi to Śnieżka pożywiała się przez ostatnie tygodnie. Lepsze
pożywienie pozwoliło jej odczuć szczęście faktem, że znalazła się wśród rycerzy,
którzy z łatwością potrafią ubić większą zwierzynę. Nawet lekko rozbawiły ją ich
niepewne spojrzenia, gdy z apetytem konsumowała swoją porcję obiadu.
— Przyznam, że
zadziwiasz mnie, pani — usłyszała później owijający się wokół jej ucha głos
Raula, gdy jechali razem na jego rumaku na przedzie kolumny rycerzy. Młodzieniec
obrócił głowę, by móc spojrzeć na twarz siedzącej za nim w siodle towarzyszki.
— Masz ciekawy instynkt przetrwania. I jesteś odważna. Twoje oczy lśniły, gdy
wygłaszałaś swoją przemowę.
Próbuje uprzejmościami poprawić mi humor
czy wyraża swoje szczere uznanie? Czasem, gdy otwierał usta, wylewały się z
nich istne czary, które potrafiły postawić serce w ogniu. Nadal ciężko jej było
uwierzyć, że młodzieniec ze snu przybył po nią i teraz wiezie ją na swoim
wierzchowcu.
Ułożyła usta w delikatny,
niemalże królewski uśmiech.
— Dziękuję. — Przetrwałam, bo ktoś mi pomógł. — Mam
nadzieję, że moja odwaga okaże się prawdą.
— Wierzę, że tak.
Po jego śmiałej minie
dziewczyna poznała, że jest gotowy podać jej dłoń, gdyby się potknęła; że ten
długi miecz z głowicą gryfa w razie potrzeby zasłoni ją przed czarami macochy.
Śnieżka spoglądała ukradkiem na wyprostowane dumnie plecy swojego rycerza i na obracającą
się czujnie głowę. Czuła się przy nim bezpieczna. Do jej umysłu wkradło się
zastanowienie, czy wpadła już w sidła uczucia, a jeśli tak, to dlaczego nie
wygląda to w taki sposób, w jaki sobie z Nyn Słoneczkiem opowiadały. Dlaczego
nie czuje trzepoczących w brzuchu motyli i dlaczego jego bliskość nie wywołuje
w niej już takiego oszołomienia jak na balu? Mogłaby sprawdzić, co czuje, gdyby
tylko się pochyliła i przesunęła ustami po jego gładkim policzku…
To by było niestosowne.
Za nimi jechali inni
ludzie, a przed nimi majaczyła się misja, która zaważy na losach królestwa. Czy
królewna naprawdę była tak głupia, by rozważać kwestię pocałunków i zauroczeń,
gdy czekała na nią potężna przeciwniczka i szansa pomszczenia ojca? Czy Gburek
miał rację, twierdząc, że dziewczyna żyje w świecie iluzji? Czy pobyt w
niebezpiecznym lesie niczego nie zmienił?
Poza tym pojęła
coś jeszcze — czuła to, odkąd tylko spojrzała w oczy Raula w tamtej pełnej zaskoczenia
chwili nad strumykiem. Już nie byli tą radosną parą na balu, słodką królewną i
czarującym szlachcicem, już uciekli z tej barwnej bańki zabawy i szeptanych w
ekscytacji plotek. To była kraina dzieci ubranych w stroje dorosłych. Teraz te
kolory odleciały w dal, a świat zmienił
się w szare miejsce o kruchych konstrukcjach, w cmentarz dawnych marzeń, nadziei
i niewinności. Ich losy były zaś jak błąkające się pomiędzy nagrobkami dusze.
Śnieżka zamilkła,
a i Raul nie mówił już zbyt wiele. Kopta koni uderzały o błotnisty grunt, rycerze
co jakiś czas szeptem ucinali sobie pogawędki, a las rozbrzmiewał swoją własną
pieśnią skomponowaną z ptasich treli, szemrań zwierzęcych łap i polujących gdzieś
w dali drapieżników. Gdy niebo pokryła fioletowa szata zmierzchu, zatrzymali
się na postój.
Teraz ich
pożywieniem były znalezione nieopodal grzyby o żółtej barwie. Śnieżka
przypomniała sobie, że podczas pierwszego spotkania Gburka, ten taszczył ze
sobą całą kupę grzybów, które potem rozsypały się, gdy na niego upadła. To było
tuż po tym, jak uratował ją z macek bagna… Zastanawiała się, czy kiedyś mogłaby
odnaleźć to miejsce i wrócić… No właśnie,
do czego?
Gdy królewna kładła
się spać, nasłuchiwała kołysanki z trzasku płomieni, ale nie było jej to dane —
rycerze nie wzniecili ogniska z obawy przed ściągnięciem chciwych rabusiów.
Ponoć ostatniej nocy drużynę zaatakowała czwórka tych niegodziwców, ale uzbrojeni
mężowie szybko się z nimi rozprawili. Raul przechwalał się, że jeden z nich był
tak rosły i wściekły, iż przypominał dzika. Śnieżka wzdrygnęła się na swoim
posłaniu, bo poznała kiedyś takiego mężczyznę
— był brutalny i okrutny, powalił ją na ziemię i zamierzał zniewolić jej
ciało… do tej pory pamiętała jego cuchnący oddech i podkrążone oczy. Gdyby
Gburek się wtedy nie zjawił, teraz z pewnością nie byłaby taka odważna. Miała
nadzieję, że to Sawa przebił miecz Raula i że wszyscy współtowarzysze tamtej
pamiętnej nocy cierpią gdzieś za krawędzią tego świata.
Ed dostrzegł
zlęknioną minę królewny i zaczął uspokajać swoją panią, mówiąc, ze całą noc
będzie nad nią czuwał, a rabusiowi, który będzie chciał ją tknąć, utnie dłoń i
wepchnie do odbytu. Raul z ledwo trzymanym w ryzach uśmiechem zganił go za
takie niewychowane groźby, ale Śnieżka odpowiedziała tylko wymuszonym śmiechem
i położyła się spać, przykrywając ciało otrzymanym od rycerzy kocem. Jej nowi
towarzysze mówili, że jutro dotrą na miejsce. Jutro przypadają moje urodziny… Widać przeznaczenie chce zaważyć na
moim losie.
Sen nie przyszedł
łatwo. Dziewczyna śniła o mrocznym lesie i ścigającym ją dziku, który był wyraźnie
złakniony jej młodego mięsa. Gdy charczące z zadowolenia zwierzę przykuło ją do
pnia, a jego kły już miały wbić się w ciało nieszczęśnicy, te głodne,
podkrążone oczy zmieniły barwę na szmaragdową. Śnieżka ze strachem pojęła, że
do drzewa nie przygważdża ją cielsko dzika, lecz silnie dłonie kobiety w
czerwonej sukni, która zamierza wyrwać jej serce.
— Nie…!
Uwięziona
biedaczka usiłowała wymacać ukryty za pasem sztylet, ale jej niezgrabne palce
nie potrafiły nawet wydobyć go z pochwy. Królowa zaśmiała się szyderczo na jej
głupiutkie starania i sięgnęła ręką po kolejną zdobycz do słoikowej kolekcji.
Śnieżka dokładnie czuła zagłębiającą się w jej ciele dłoń, trzask wyłamywanych
żeber i uścisk zachłannych palców na pulsującym sercu. Głos bólu uwiązł jej w
gardle. Mogła tylko płakać czerwonymi łzami, krwią z ziejącej w jej piersi
dziury…
Pełniący nocną
wartę Ed czuwał nad krzywiącą się we śnie królewną, nieświadomy, że zza gąszczu
ciemności ich obóz obserwują dwa żółte płomyki — złowrogie ślepia wielkiego
wilka.
Biały puch oderwał
się od sinego nieba, prześlizgnął pomiędzy nieruchomymi palcami drzew i musnął
zaczerwieniony nos Śnieżki. Ten chłodny pocałunek wystarczył, by obudzić ospałe
zmysły, a gdy dziewczyna otworzyła oczy, ze zdumieniem dostrzegła więcej
spadających śnieżynek, więcej wirujących pośród drzew okruchów, które po
zakończeniu swojego subtelnego tańca, wdzięcznie opadają na ziemię, pomału zakrywając
jesienne barwy lasu. Królewna spoglądała na te śnieżne igraszki jak
zaczarowana, zapominając nieprzyjemny smak, który pozostał jej w ustach po
swoich snach.
Pierwszy śnieg dokładnie w moje urodziny — pomyślała,
jakby te jasne, muskające jej policzki drobinki były zesłanymi z nieba ziarenkami
nadziei. Ojciec mówił, że tak samo było w
dniu mojego przyjścia na świat. Matka zaczęła rodzić, a za oknem jej komnaty
pojawiły się pierwsze płatki śniegu. Przypomniała jej się także wesoła
twarz Słoneczko, która, gdy nikt nie słyszał, wołała ją Śnieżynką. Królewna
zaśmiała się cicho, niemal tkliwie.
— Pani, nie jest
ci zimno? – usłyszała za sobą spokojny głos. Obróciła się, by ujrzeć
opierającego się o pień drzewa Eda. Jego zmęczona całonocnym czuwaniem twarz
wyrażała teraz mieszankę troski i rozbawienia. Sam owinięty był w płachtę ciepłego,
ciemnego futra, stanowiącego kontrastujące tło dla osiadających się na nim białych
plamek.
Nie, ponieważ należę do zimy — królewna mogłaby
odpowiedzieć rycerzowi, ale nie chciała, by uznał, że pobyt w lesie zatruł jej
zmysły.
— Racja — odparła
tylko Śnieżka z lekkim uśmiechem i podsunęła sobie pod brodę miękki koc, który
ześlizgnął się z niej podczas zerwania ze snu. Tak opatulona musiała wyglądać
teraz jak przyrządzana przez królewskie kucharki rolada.
— Widzisz,
królewno, dobrze, że cię znaleźliśmy. Przeżycie zimy w lesie mogłoby cię sporo
kosztować. — Mężczyzna rzucił jej przyjazny uśmiech, ale patrząc w twarz
dziewczyny, nagle coś mu się przypomniało. Zmarszczył brwi. — We śnie byłaś
niespokojna. Dałbym głowę, że chodziło o królową.
Dziewczyna
walczyła z sobą, by nie opuścić wzroku, nie mogła jednak powstrzymać
wkradających się na jej policzki rumieńców.
— Zapewne wydaje
ci się, że odkryłeś moją słabość, ale ja naprawdę jestem zdeterminowana
wypełnić swoje zadanie — wyznała bez zająknięcia, podczas gdy jej kark owionął
chłodny dreszcz. Czy się bała? Naturalnie. Wizja jej serca zamkniętego w słoju
czy spoglądnięcia w oczy zabójczyni ojca wzbudzała w niej lęk, niemniej jej
uczucia nie sprowadzały się tylko do trwogi. Czuła w sobie jeszcze jad gniewu
oraz płomień chęci wymierzenia sprawiedliwości, który w jakiś przedziwny sposób
podjudzały jeszcze dzisiejsze płatki śniegu. Wiedziała, że nie jest taka słaba,
jaka mogłaby być.
Ku jej
zaskoczeniu, rycerz się uśmiechnął.
— Nie zamierzałem zarzucać
ci słabości, pani. Chciałem się jedynie upewnić, czy jesteś przekonania co do
swoich zamysłów. Teraz widzę, że nie mamy się o co martwić.
Śnieżka zamierzała
podziękować mu za pochwałę, ale wtem usłyszała przeciągającego się na posłaniu
Raula. Gdy jego zaspane oczy spotkały się ze spojrzeniem dziewczyny, skinął jej
uprzejmie głową na przywitanie. Po chwili cały obóz zaczął budzić się do życia
— Gob ziewnął potężnie, kilku rycerzy na pierwszy śnieg zareagowało kichnięciami,
a Lawin pośpiesznie wstał, skłonił się nerwowo królewnie i popędził w krzaki za
potrzebą.
Przyszła kolej na
śniadanie. Mężczyzna o ciemnej, krzaczastej brodzie imieniem Dorin napomknął,
że gdy rozbijali obóz, dostrzegł pomiędzy drzewami polankę usłaną jasnymi
grzybami. Gdy jednak Śnieżka usłyszała o pyłku lśniącym nad ich kapeluszami, kategorycznie
pokręciła głową.
— To są Grzyby
Wiedźm! — powtórzyła słowa Gburka. — Trujące i niebezpieczne nawet, gdy się je
tylko dotknie.
Rycerze wydawali
się zaskoczeni obeznaniem królewny, a ponieważ nikt nie miał ochoty przekonać
się na własnej skórze co do szkodliwości wspomnianych grzybów, skupiono się na
posiłku, który mogły dostarczyć ruszające się obiekty. Dorin, Gob i Genrick
chwycili kusze w dłoń i wybrali się na małe polowanie, stąpając ostrożnie wśród
kształtującego się obrazu bieli i chłodu. Po jakimś czasie wrócili z kilkoma
rozciągniętymi w rękach wiewiórkami. Mięsa z tych rudawych stworzonek nie można
było uzyskać zbyt wiele, ale wystarczyło, by na jakiś czas zapełnić brzuchy
wędrowców. Raul był nawet tak dobry, że oddał Śnieżce część swojego przydziału
— dziewczyna miała pewne wątpliwości, ale przyjęła ją ze względu na siłę,
której będzie potrzebowała, by zabić wiedźmę.
Następnie orszak
wędrowców zwinął obóz, opatulił się ciepło i ruszył w dalszą drogę — niemal wszyscy
po cichu liczyli, że przed nastaniem zmroku wyrwą się już ze szponów puszczy. Płatki
śniegu tańczyły wokół nich, a ciszę przerywał toczący się pomiędzy nagimi
drzewami świst wiatru. Świat wydawał się jasny i surowy, jak lśniące ostrze
gotujące się do ciosu. Śnieżka znów przemierzała drogę na grzbiecie wierzchowca
Raula, niemal przyklejona do przykrytych futrem pleców młodzieńca.
Z każdą przebytą
milą wyraźniej odczuwała ciężar swojego brzmienia — zdawał się on kobiecym
cieniem przysiadłym na jej ramionach jak wrona na gałęzi drzewa. Dziewczynie
zdarzało się trząść, ale to mogła ukryć pod pozorem zimna, które przybywało
razem ze śniegiem. Aby odciągnąć uwagę od nieprzyjemnych rejonów umysłu,
skupiła się na śnieżynkach, pragnąc, by jej myśli były równie lekkie i
bezwładne jak ten biały puch. Zastanawiała się też, czy Gburek wyczołgał się
już ze swojej groty i zauważył śnieg, a jeśli tak, czy i tym razem nie widzi w
nim ani grama pozytywu.
Śnieżka
zaczerpnęła głębszego oddechu, gdy ostatnie drzewa usunęły im się z drogi.
Usiłowała objąć wzrokiem rozciągającą się przed nimi otwartą przestrzeń — była
jak niekończący się obraz brązowych pasm ubitej ziemi i białych plam śniegu,
któremu malarz nie nadał ram. W dali gromadziły się ciemne kształty domostw;
plątanina kwadratów, prostokątów, strzelistych wież i drewnianych belek, a
gdzieś za nią majaczyły się szare kontury królewskiego zamku. Wszystko to w
zimnej, granatowej, sączącej się z nieba poświacie zmierzchu wydawało się
odległe jak sen.
Dziewczyna skuliła się lekko za plecami Raula,
jakby mogły one pozwolić jej pozostać niezauważoną przez oczy miasta. Nadciągający
z nad pól wiatr smagał ją po twarzy, a ona czuła się obca, odsłonięta, naga.
Obejrzała się za
siebie na tamten inny świat, który gościł ją przez minione dni. Widziała
posępną ścianę nagich drzew, wdychała woń kory i zgnilizny i przez jedną drżącą
chwilę nie wiedziała, czy zostać, czy lepiej zeskoczyć z konia i na powrót
zniknąć w gęstwinie; ścianami groty Gburka oddzielić się od prawdy i obowiązku.
Podjęłam już decyzję. Muszę być królewną,
nie dzieckiem.
— Możemy ruszać
dalej, pani?
Śnieżka spojrzała
w zaróżowioną od zimna twarz Raula.
— Sądzę, że tak.
Powinniśmy tylko… — Zawahała się, zastanawiając, czy młodzieniec da radę
odegrać komediancką sztukę dla królowej. — …zamienić się miejscami. Skoro mam
być szalona, bezpieczniej jest mnie wieźć przed sobą. Bym nie uciekła.
Młodzieniec nie
chciał już na głos ponownie kwestionować tego pomysłu, ale jego oczy pytały „wiesz,
co robisz?’’. Dziewczyna skinęła ledwo zauważalnie głową. Ta część jej zamysłu
nie budziła w niej zbyt wielkich obaw — gorzej zapowiadał się jej finał.
Śnieżka niezgrabnie
przesunęła się na przód siodła, a Raul zajął miejsce za nią — tym razem więc to
ona trzymała lejce. Przełknęła gromadzącą się w jej gardle gulę i nakazała
całej drużynie ruszać prosto w paszczę wiedźmy.
Pojechali okrężną
drogą. Pomysł ten wyszedł od jasnowłosego mężczyzny imieniem Nyten, który
urodził się w głównym mieście królestwa i od dawna zajmował się trzymaniem nad
nim pieczy — dobrze zatem znał jego zakamarki. Gdy dowiedział się zaś, że
królewna nie chce jeszcze ściągać na siebie uwagi zdesperowanych oczu
poddanych, zaproponował, że przedostanie całą kompanię bocznymi uliczkami. Te
jednak miały to do siebie, że były wąskie, a ich czar działał tylko na
niewielką grupkę osób. Postanowiono więc, że Śnieżce towarzyszyć będzie trójka
rycerzy — reszta pozostanie w pobliżu i będzie trzymała rękę na mieczu.
Śnieżka na swoich
pomocników, prócz Nytena, wybrała Raula i Eda — z nimi dzieliła ją najbliższa
więź, jeśli o jakiejkolwiek więzi można było mówić. Raul zaś poprosił, by
zabrała ze sobą jeszcze Lawina. Królewna wyczytała w jego twarzy potrzebę
trzymania brata blisko siebie i choć ten nie zrobił na niej wrażenia dobrego
rycerza, zgodziła się. Ostatecznie płynęła w nim ta sama krew, co w Raulu, a
zatem mogła mu ufać bardziej niż reszcie.
Niebo nad nimi
zmieniło się w taflę czarnego aksamitu, gdy przemykali wąskimi, opuszczonymi
uliczkami, wysmarowanymi brudem i smrodem, podążając za wskazówkami Nytena. Ich
twarze napinały się w czujności. Lawin zatykał nos. W nikłym świetle Śnieżka
nie potrafiła dojrzeć niczego znajomego w swoim mieście — zresztą sentymenty
nie miały teraz znaczenia. O wiele ważniejsze było powodzenie jej zadania.
Gdy wyrwali się
już spomiędzy uliczek miasta, w ciszy wjechali królewskim traktem na dumne
wzniesienie. Teraz wyraźnie widzieli zachwycającą, odcinającą się na tle ciemnego
nieba budowlę, skrytą za pierścieniem kamiennego muru. Dwie wieże na obu rogach
ogrodzenia zdawały się czujnie obserwować wędrowców. Na blankach umieszczono
pochodnie, które przyzywały zachęcająco tańczącymi płomieniami. Poruszona królewna
musiała walczyć z wrażeniem, że widzi przed sobą tylko cień; powtarzać sobie,
że naprawdę wróciła do miejsca, które wychowywało ją przez te wszystkie lata i
zamierza uwolnić je ze szponów wiedźmy.
Mała drużyna zbliżała
się już do ciężkiej, poprzecinanej metalowym kratami bramy, gdy Śnieżka rzuciła
Raulowi porozumiewawcze spojrzenie. W odpowiedzi młodzieniec zacisnął zziębnięte
palce na jej ramionach. Ona zaś włożyła na siebie niewidzialną maskę oszalałej
w dziczy królewny. Pozostali rycerze wyprostowali się w siodłach.
Stali się aktorami
w sztuce zemsty.
Przepraszam za dłuższą przerwę, rozleniwiłam się. W nagrodę rozdział jest sporej długości. A w następnym - poznacie nieco tajemnic królowej :)
Przez pierwszy tydzień sierpnia mnie nie ma - nadrobię wszystko potem :)
Witaj.
OdpowiedzUsuńCieszę się, że Raul wraz z księżniczką dotarli bezpiecznie do obozu towarzyszy rycerza, chociaż nie spodobała mi się ich reakcja na widok dziewczyny, że niby jest jedynie żebraczką. Czy aż tak się zmieniła, że nie rozpoznali własnej przyszłej władczyni? Rozbawiło mnie jednak trochę, że kompani pomyśleli, iż Raul zniknął tylko po to, żeby udać się na schadzkę z kobietą, to takie trochę nie w jego stylu, jak sądzę. Chociaż jego brat miał rację – nie było to posunięcie najrozsądniejsze, by samemu, bez swych towarzyszy, wyruszać w dalszą podróż, nawet ich nie informując. Domyślam się, że musiał umierać z niepokoju.
Uważam, że Śnieżka zachowała się bardzo rozsądnie, nie mówiąc innym o Gburku, chociaż mam wrażenie, że milczenie spowodowało u niej jeszcze większy ból. W końcu wymazała go ze swojego życia w historii sprzedanej towarzyszom przystojnego mężczyzny z balu. I on wydawał się zdumiony, bo chyba również zauważył, że jest między nimi specjalna więź. Podoba mi się też ta delikatna fascynacja rycerzem, której zdaje się poddawać Królewna. Niby nie pragnie już królewicza na białym rumaku, a jednak gdy Raul tylko okaże jej nieco troski, zamienia się z powrotem w drobną, kruchą dziewczynkę z pałacu.
Zdenerwował mnie sposób, w jaki tamci mężczyźni potraktowali jej pomysł na samodzielne rozprawienie się z królową. Ta bijąca od nich wyższość i przekonanie, że nie jest dostatecznie silna, by to uczynić. Tymczasem kobieta być może posiada mniejszą siłę ramienia, jest jednak zdecydowanie sprytniejsza i to właśnie ta umiejętność może pomóc jej w poskromieniu Złej Królowej. Sam pomysł z udawaniem szalonej wydaje mi się strasznie – jak to sam stwierdził Raul – ryzykowny i szczerze mówiąc, może nawet zbyt bardzo, choć oczywiście trzymam kciuki, żeby się powiódł. Mam też nadzieję, że Gburek mimo pożegniania w poprzednim rozdziale, nie pozwoli królewnie samej zmierzyć się z niebezpieczeństwem i tym samym udowodni swoją odwagę i to, że zdecydowanie nie jest gorszy od żadnego innego mężczyzny wysokiej postury.
Podobał mi się Ed i jego relacja, która nawiązała się z królewną. Jest trochę jak taki starszy brat, który z troską i delikatnym rozbawieniem stara się chronić małą siostrzyczkę przed złem, choć jednocześnie darzy szacunkiem i powoli zaczyna przekonywać się do myśli, że rzeczywiście jest ona w stanie pokonać tą, która odebrała jej wszystko.
I ostatnie zdanie – uuu, robi się mrocznie!
Pozdrawiam i do następnego! ;)
Dziękuję ślicznie :D
UsuńTutaj myślę, że mieli prawo się pomylić. Kilka tygodni mieszkania w grocie i zajadania się jagodami z pewnością mocno zmieniło dotąd nienagannie wyglądającą królewnę. Racja, Śnieżka w pewnym stopniu pragnie Raula, ale jednocześnie zdaje sobie sprawę, że to nie miłość. Haha, może faktycznie przemawiała przez nich wyższość, ale w tych czasach to chyba normalne :D No i też honor kazał im bronić następczyni tronu.
Powiem tyle - pomysł udawania rozwiąże się trochę nietypowo xD
Z Gburkiem na pewno się jeszcze nie żegnamy :P
Dobrze ujęłaś postać Eda. To taki pozytywny bohater, wierny przyjaciel i obrońca.
Pozdrawiam :)
Jestem. Miałam przeczytać wczoraj, ale senność mnie pokonała.
OdpowiedzUsuńNo więc dotarliśmy do zamku. Jestem szczerze ciekawa, jak to wszystko się teraz rozegra i jaki koniec dla Śnieżki, Raula oraz Gburka zaplanowałaś. Mam nadzieję, że będzie to happy end, ale jakimś dramatem też bym nie pogardziła :P
Czy przypadkiem nie powinno się pisać sir Ed zamiast ser Ed?
Ciekawe, co tam u naszego Gburka? Hm, może jakiś fragmencik o nim? Ale by była akcja, gdyby zdecydował się w jakiś sposób śledzić królewnę i podążyć za nią.
Nie jestem przekonana, czy plan, aby udawać szaloną jest dobry. Mam nadzieję, że Śnieżka wie, co robi, bo Raul miał rację z tym, że królowa może zechcieć królewnę zamknąć w odosobnieniu.
A w ogóle co ze Słoneczko? Tak dawno nic o niej nie było! A przecież uciekła z zamku, nie?! Kurczaki!
Czekam na następny rozdział.
Pozdrawiam serdecznie.
Ciao :*
Dziękuję za komentarz ^^
UsuńZakończenie może być dyskusyjne, ale mam nadzieję, że nie popadnę w żadną ze skrajności.
No tak, sir! Już poprawiam. To takie małe zboczenie przez czytanie Gry o Tron :P
Gburek niebawem będzie miał kilka fragmentów. Chcę jak najwyraźniej ukazać jego postać.
Słoneczko również już wkrótce się pojawi i odegra nieco większą rolę niż do tej pory.
Pozdrawiam :*
W tym rozdziale najbardziej podobała mi się pewna, właściwie dość drobna rzecz, ale pokazuje, jak dobrze potrafisz kreować bohaterów i relacje między nimi. Chodzi mi mianowicie o brata Raula, którego we wcześniejszych rozdziałach szalenie polubiłam, uważając za lepszego rycerza od Raula. Tu wystarczyło kilka nieodpowiednich, wypowiedzianych nieświadomie słów, by Śnieżka oceniła go zupełnie inaczej. I właśnie jej sposób patrzenia sprawia, że przez chwilę ma się wątpliwości, czy czytało się o tej samej postaci.
OdpowiedzUsuńPlan Śnieżki jest mocno ryzykowny i zastanawiam się, czy się powiedzie. Zaniepokoiło mnie to, że drużyna była obserwowana (chociaż często zastanawiałam się, kiedy pojawi się wysłany przez królową łowca). Nasuwa to zarazem mnóstwo pytań. Od kiedy byli śledzeni? Czy przyczajony w cieniu sługa królowej usłyszał, cały plan Śnieżki i zamierza donieść o wszystkim, udaremniając tym samym drobną przewagę królewny? A może zaatakuje ich w tych wąskich uliczkach, gdzie nie ma niewygodnych świadków?
I tak jak w komentarzu powyżej zastanawiam się, co się stało ze Słoneczko. Czyżby spotkało ją coś złego i dlatego od tak dawna nie zagościła w żadnym rozdziale?
Pozdrawiam serdecznie :)
Bardzo mi pochlebia, że tak uważasz, dziękuję ^^
UsuńSprawa wilczego sługi zostanie wyjaśniona - sama postać też będzie trochę przybliżona. I Słoneczko pojawi się już niebawem :)
Pozdrawiam.
Cieszę się przede wszystkim z tego, że między Śnieżką a Raulem wypaliła się młodzieńcza miłość. Teraz bardziej wyglądają jak oddani sobie przyjaciele. Dla mnie to nadzieja dla Gburka. Oczywiście królewnie trudno będzie ewentualnie być z karzełkiem, skoro dzieli ich nie tylko fizjonomia, ale także ranga, ale nie chcę by byli na straconej pozycji. Oczywiście gdzieś tam węszę, że Gburek pewnie coś tam ze Słoneczkiem ewentualnie, ale jakoś i tak widzę go u boku Śnieżki. Co poradzić. :D
OdpowiedzUsuńCieszy mnie także, że dziewczyna ma tak oddanych rycerzy, chociaż musiała być dla nich potężnym wstrząsem. Nie była tą samą, wątłą dziewuszką, którą zapamiętali. :D
Myślę, że strategia Śnieżki jest jak najbardziej przemyślana. Oczywiście, że ryzykowna, ale który plan by taki nie był?? :D Podziwiam ją za odwagę i oczywiście trzymam kciuki, żeby królowa się nie domyśliła!
Czekam niecierpliwie na kolejny rozdział! :D
Dziękuję! :) Dobrze to ujęłaś. Coś się wypaliło.
UsuńMasz rację - nasi bohaterowie mają do czynienia ze złą, szaloną królową. Samo stawienie jej czoła jest mocno ryzykowne.
Pozdrawiam.
Mieszkanie z Puszczy Zapomnienia sprawiło, że Śnieżka zaczęła inaczej postrzegać Raula... Magia tańca na balu wygasła i zdała sobie sprawę, że wszystko zaczęło się zmieniać i nie czuje tego zawirowania, jaką odczuwamy, gdy w kim się zakocham. Z pewnością młodzieniec będzie ważny w jej życiu, lecz pewnie nie sanie się mężem... księciem u jej boku.
OdpowiedzUsuńA pomysł Śnieżki na podejście Królowej dość ciekawy. Udawanie szalonej... Aż jestem ciekawa, jak to dalej się potoczy. Czy Śnieżka zdoła przechytrzyć złą macochę? Czy zdoła uwolnić mieszkańców od demonicznej wiedźmy i odzyska tron?
Czekam na dalszy rozwój wydarzeń :)
Pozdrawiam! :)
Dobrze to podsumowałaś. Czar zauroczenia prysł. Niemniej Raul w dalszym ciągu pozostaje bohaterem Śnieżki :P
UsuńDziękuję ślicznie za komentarz ^^ Rozdział pojawi się za kilka chwil.