Znów tutaj była — w komnacie ogromnej jak
cały świat. I tym razem Śnieżka widziała królewskie łoże w koronie z płomieni,
a pośród niego — śpiącego ojca, którego martwe usta milczeniem wołają o pomoc.
Dziewczyna po raz kolejny spróbowała podbiec do króla i go uratować, ale jej
nogi krępowały macki lodowatej ciemności. Mogła tylko stać w miejscu, krzyczeć
co tchu nic nieznaczące słowa i czuć łzy na rumianych od poświaty ognia
policzkach.
Tej nocy jednak stało się coś jeszcze.
Komnatę przeszły śmiech — upiorny i naszpikowany złośliwością. W bladoczerwonym
snopie światła pojawiła się okrągła twarz królowej, okalana przez dziko ułożone
kosmyki włosów barwy wina. Gdy oczy macochy zwróciły się ku królewnie, nie
miały w sobie nic z ciepła, jakim raczyła ją we wcześniejszych latach, a w
mroku lśniły jak trupio-zielone płomyki z czeluści piekła.
— Moja mała, naiwna Śnieżka — wyszeptała z
satysfakcją czerwona królowa, a jej słowa szemrały wokół głowy dziewczyny
niczym stado natrętnych much. — Masz oczy, a jednak jesteś ślepa na prawdę.
Masz rozum, ale cały czas wierzysz, że to był wypadek, obarczasz winą ogień lub
wiatr… Och, a co to?
Nagle komnata ojca i płonące łoże
rozpłynęły się, ustępując miejsca dawnej komnacie Śnieżki. Dziewczyna widziała
rozespaną trzynastolatkę o hebanowych włosach, którą budzi dziwny dźwięk. Znów
usłyszała te echo kroków w ścianie, tym razem jednak rozbrzmiewało ono
niezwykle głośno. I wtedy była już pewna, że widzi kobiecy cień tańczący po
kamiennej fasadzie.
— Ty żmijo! — wydusiła Śnieżka, myśląc o nieżywym
ojcu w spopielonym łożu i błyszczącym słoju podpisanym jego imieniem.
— Ups, chyba jednak nie było mnie wówczas
w ogrodzie — zadrwiła macocha, teatralnie przysłaniając dłonią usta, z których
ściekały czerwone krople krwi.
— Teraz już wiem, dlaczego się nie
obudził, pomimo, że płonął! Po prostu był już martwy, zabiłaś go! — wykrzyczała
królewna, czując słony posmak gniewu. — Jak mogłaś, przecież on cię kochał!
— Ależ ja też go kochałam… — Rozciągnięte
w uśmiechu usta kobiety przypominały teraz krwawy półksiężyc. — Tak bardzo, że
chciałam mieć przy sobie jego serce.
— Zapłacisz za to!
— A więc złap mnie, mała Śnieżko, jeśli
potrafisz… — Królowa odwróciła się i zaczęła uciekać w fałdy ciemności.
Dziewczyna pognała za nią, ale gdy usiłowała zacisnąć dłonie na jej zgrabnej
szyi, morderczyni zachichotała i zmieniła się w ulotny, rubinowy cień, który
wyślizgnął się z pomiędzy palców królewny i rozpłynął w powietrzu. Śnieżka
została sama, dławiąc się smakiem goryczy.
Dlaczego, ojcze,
dlaczego? — szemrało echo jej myśli. Dlaczego
musiałeś wtedy wyjechać tam, gdzie słońce zachodzi za czerwonym horyzontem?
Dlaczego gościłeś w dworze tej wiedźmy i dlaczego oddałeś jej swoje serce?
Gdybyś tylko wiedział…
Rankiem tłuczenie w głowie było tak
dokuczliwe, że królewna śmiała porównać je z przebudzeniem po przepitej nocy,
na które czasem skarżyli się mniej porządni rycerze. Tak, upiłam się koszmarami.
Aby nie myśleć o przerażającym śmiechu
królowej, Śnieżka postanowiła jak najprędzej zająć czymś ręce. Widziała zarys
śpiącej jeszcze sylwetki skulonego na swoim posłaniu Gburka, wyszła więc z jamy
na palcach. Ledwie odsłoniła liściową zasłonę groty, zauważyła, że las ginie w
smugach deszczu. Powietrze też było chłodniejsze i z lubością muskało odsłoniętą
skórę dziewczyny. Potrzebne mi cieplejsze
okrycie.
Gdzieś w czeluściach groty leżała jej
ubłocona suknia, z opuszczonych szmat służących za posłanie też można by zrobić
użytek, gdyby wpierw je wyprać. Ale żeby tego dokonać, potrzebne było naczynie.
Królewna kojarzyła tylko misy w jamie służącej za spiżarnię, tam więc się
udała. To pomieszczenie nadal budziło w niej wstręt; aby móc przeżyć
poszukiwania, musiała zatkać nos. Jednak to poświęcenie nie poszło na marne,
bowiem po chwili błądzenia palcami po omacku na wzór nieszczęsnego Flynna,
znalazła pustą, glinianą i wcale niemałą misę.
Napełnienie jej wodą nie stanowiło
problemu. Ściekająca ze ściany woda posłużyła teraz do innego celu niż kąpiel,
a już po paru chwilach dziewczyna mogła wziąć do ręki brudną suknię i zacząć ją
prać w misie pełnej wody. Zadanie nie należało do łatwych, bo materiału było
dużo, naczynie ograniczone, a ręce królewny nigdy nie zajmowały się tak
pospolitą czynnością. Przychodziły momenty, w których Śnieżka żałowała swojego
pomysłu, nie przestawała jednak trzeć materiału w wodzie. Zobacz mnie teraz, królowo. Nie poddaję się. Nie jestem już tą małą,
głupią królewną. Po pewnym czasie suknia odzyskała swój dawny szafirowy
kolor — wiadomym było, że nigdy nie będzie już tak zachwycająca jak przed
ucieczką do lasu, niemniej dało się ją nosić. Musiała tylko wyschnąć.
Kiedy dziewczyna zbierała z ziemi
porozrzucane szmaty, Gburek ziewnął porządnie i otworzył zaspane oczy, a na
widok pracującej towarzyszki, uniósł rękę, jakby ten gest mógł zamrozić czas.
— Chwila, co ty wyprawiasz?
— To, o co mnie prosiłeś. — Królewna uśmiechnęła
się niewinne. — Sprzątam.
— No dobrze, najwyższa pora, ale to z
łaski swojej tam zostaw tam, gdzie leżało. — Coś w jego głosie zdradzało
napięcie.
— Gburku… oni nie wrócą — szepnęła
Śnieżka, usiłując zabrzmieć delikatnie, ale stanowczo. Ciężkie połączenie. — Pozwolę sobie powiedzieć, że teraz to tylko
puste posłania, a je trzeba wyprać.
Karzeł już szykował się do odparowania, ale
słowa jakby utknęły mu w gardle. Na jedno uderzenie serca jego oczy zabłysły
smutkiem.
— Ale masz je odłożyć dokładnie tam, gdzie
są teraz.
— Oczywiście, jeśli tego sobie życzysz —
zapewniła, ciesząc się, że na chwilę uśpiła jego upór.
Teraz musiała je tylko wysuszyć.
Chciała rozwiesić te szmaty na grubym patyku,
na którym zwykle piekło się mięso, ale Gburek ją powstrzymał.
— To jest za nisko, chcesz, żeby się
spaliły? — oskarżył ją karzeł, stając pomiędzy królewną a ogniskiem. Śnieżka
obruszyła się na ten swój śmieszny sposób, kładąc wolną rękę na biodrze.
— Masz inny pomysł?
— Mam jeszcze trochę oleju w głowie… —
Człowieczek przyjrzał się uważnie palenisku, a potem ostrożnie wyjął gruby
patyk i wbił go pomiędzy dwie ziemiste ściany o kilka cali wyżej niż wcześniej,
z dala od niszczących płomieni. Na jego ustach pojawił się uśmieszek
zadowolenia. — To nie było takie skomplikowane, nie sądzisz?
— Po raz kolejny ratujesz sytuację —
odparła królewna, po część drwiąc, a po części dziękując, a potem zabrała się
za rozwieszanie. Podłużne drewno nie było szczególnie długie, dlatego szmaty
nachodziły na siebie. Grunt, że nie
spadają.
— Pięknie, ciekawe, jak teraz zrobimy coś
do jedzenia — odezwał się za nią karzeł z charakterystyczną dla siebie
ponurością. Śnieżka posmutniała na twarzy.
— Nie mamy czegoś, co nie wymaga
pieczenia? — podsunęła i wtedy zrozumiała, że Gburek tylko stroił sobie z niej
żarty, a przy ścianie leży wiklinowy koszyk z czymś brązowym, co chyba było
wątrobą.
— Upiekłem, gdy prałaś — wyjaśnił karzeł
ze wzruszeniem ramion, po czym wziął swój mały nożyk i rozdzielił organ na dwie
równe porcje. Dziewczyna przywitała posiłek z mimowolnym uśmiechem, bo już od
jakiegoś czasu jej żołądek ssał głód. Domniemana wątroba żaby też nie była taka
okropna, jak początkowo myślała. Las uczy
nie wybrzydzać.
— I co, jak wygląda dalszy grafik
sprzątania? — zagadnął po chwili milczenia Gburek. Wciąż tkwił między nimi
cierń dystansu, ale dawne złości i żale opadły tak jak liście z drzew.
Dziewczyna otarła usta dłonią, by pozbyć się
niechcianej śliny. Trzeba przyznać, że w
tej grocie ciężko nawet o coś do sprzątnięcia.
— Myślę, że trzeba by jeszcze zajrzeć do
naszej... hm, spiżarni. Nie wiem, jak ty, ale ja się duszę od tego smrodu —
wyznała bez owijania w bawełnę i uniosła stanowczo palec. — Powinniśmy
przejrzeć te zapasy i stwierdzić, czy coś nadaje się jeszcze do jedzenia, czy
też nie.
— A więc mówisz, że coś podrażniło twój delikatny
nosek? — Spojrzenie karła wyrażało politowanie, które zaraz jednak zmieniło się
w rozbawienie. — Żartuję, wiem, że śmierdzi tam, jakby coś jeszcze zdychało, a
zapewniam, że zabijam zwierzaki poza grotą.
Śnieżka nie wiedziała, jak zareagować na
te słowa, bo nie powinny jej bawić, a jednak przyłapała się na uśmiechu. I
dobrze, bo Gburek przyjął go pozytywnie i też się uśmiechnął, chyba po raz
pierwszy szczerze.
Gburek szedł przodem. Śnieżka znów
przysłoniła sobie ręką nos i poszła w jego ślady, do ciasnej, ciemnej i
śmierdzącej jamy, którą teraz nieco oświetliła trzymana przez karła pochodnia.
Oczom mieszkańców groty ukazały się ułożone chaotyczne prymitywne misy z
rzecznego mułu, wiklinowe kosze, a nawet zwykłe kamienie — wszystko to miało
zastąpić garnki i talerze. Pomiędzy naczyniami spacerowały sobie obślizgłe
robaki, a nad jedną z mis unosiła się siatka much.
— Z tego już nic nie będzie — stwierdził
Gburek, rozganiając ręką fruwające insekty i zabierając misę z wyraźnie
nieświeżym mięsem.
— Wyrzuć to jak najdalej od naszego
schronienia — poradziła mu dziewczyna słabym głosem, a on skinął głową, wręczył
jej pochodnię i ze skrzywioną miną poszedł pozbyć się źródła smrodu. Jednego z wielu.
Śnieżka zamachała płonącym patykiem
owiniętym skrawkiem materiału, aby jego blask zdemaskował pozostałą resztę
zepsutego jedzenia. Zauważyła kosz z garstką żołędzi, korzonków i ziół. To jeszcze może być jadalne. Tak samo
jak wychylające się zza obrębów naczynia kopuliste kapelusze grzybów. Dalej
była jednak misa z jabłkami, które zachowały dobry kolor, ale za to miały
dziury. Gdy królewna koniuszkami palców wzięła jedno z nich, zaraz pisnęła na
widok podłużnej dżdżownicy wychylającej się z głębi owocu. Natychmiast odłożyła
jabłko, a kiedy wrócił jej towarzysz, przekazała mu pochodnię i oznajmiła, że
teraz ona idzie coś wyrzucić.
Na dworze nadal było chłodno i deszczowo,
więc Śnieżka skuliła się i szybko przemknęła przez ostrzał kropel, opróżniła
misę pod jednym z drzew i pośpiesznie wróciła do suchej groty. Tam minęła się z
Gburkiem, który trzymał w rękach coś, co przypominało skorupki ślimaków.
Tradycyjnie wymienili się pochodnią.
Delikatnie przemoczona dziewczyna wróciła
do penetrowania jamy, ale musiała przyznać, że najgorsze za nimi. Nora wciąż
nosiła w sobie piętno zgnilizny, niemniej smrodliwe powietrze zaczęło się
przerzedzać.
— Jak na mój nos, nie jest już źle —
oświadczył karzeł po powrocie. — Ale przez to całe sprzątanie ogołociliśmy
nasze zapasy.
— W takim razie, jak tylko przestanie
padać, zdobędziemy nowe — zaproponowała Śnieżka z charakterystycznym dla siebie
entuzjazmem, podążając za człowieczkiem do drugiej wnęki z paleniskiem.
— Ja zdobędę, bo przecież nie wyżyjemy z
samych Śnieżnych Jagód. — Rzucił jej krzywy uśmiech, z racji wypranych szmat
sadowiąc się na zimnej ziemi.
— Jestem otwarta na wszelkie nauki —
zadeklarowała dziewczyna z figlarnym błyskiem w oku, ale gdy dołączyła do
siedzącego towarzysza, wróciła pamięcią do chwili, w której zrywała białe
owoce. Znów widziała te przeraźliwie puste oczodoły, wychudłą dziewczynę z
warkoczem, blizny na ręce dotykającej jej włosów…
— Znasz Flynna i jego towarzyszkę? —
spytała nagle. Sama nie wiedziała, dlaczego tamta para wyrzutków tak odcisnęła
się w jej sercu. Przerażała ją nędza tych młodych ludzi i natłok cierpienia,
przez które musieli przejść.
Gburek uśmiechnął się smutno, nie wydając
się szczególnie zaskoczonym jej pytaniem.
— Tak sądziłem, że odwiedziłaś ich
plantację. W końcu to niedaleko, sam raz czy dwa z niej korzystałem. No i
wskazówką były też twoje włosy… — Skinął brodą w stronę dziewczyny. — To cena,
którą Roszpunka lubi najbardziej.
Ostatni dzień wytchnienia przed szkołą... :(
W następnym rozdziale czeka nas krótka historia Roszpunki i Flynna, ale więcej dowiecie się prawdopodobnie w kolejnym opowiadaniu o tytule ,,Gorąca łza''.
Jak mówiłam, teraz na pierwszym miejscu muszę stawiać naukę, ale postaram się dodawać posty regularnie, a Wasze blogi czytać i zostawić chociażby krótki komentarz.
Powodzenia w nowym roku szkolnym :)
Ostatni dzień wytchnienia przed szkołą... :(
W następnym rozdziale czeka nas krótka historia Roszpunki i Flynna, ale więcej dowiecie się prawdopodobnie w kolejnym opowiadaniu o tytule ,,Gorąca łza''.
Jak mówiłam, teraz na pierwszym miejscu muszę stawiać naukę, ale postaram się dodawać posty regularnie, a Wasze blogi czytać i zostawić chociażby krótki komentarz.
Powodzenia w nowym roku szkolnym :)
Wyjątkowo przyjemny post. Piszesz w niesamowity sposób i jestem wręcz zafascynowana. Jak dla mnie trochę krótko. Początek obłędny, tak pięknie opisałaś wszystko, że aż człowiek traci wiarę we własne pisanie ;) Najbardziej podobał mi się opis złej królowej, jest wręcz genialny.
OdpowiedzUsuńBędę czekać na kolejny rozdział, pozdrawiam ;)
i przy czasie zapraszam do siebie http://utkana-z-wiatru.blogspot.com/
Dziękuję, bardzo Ci dziękuję :) Też mam wrażenie, że jest krótko, ale w moich zapasach widzę, że dopiero za kilka rozdziałów objętość zacznie się zwiększać :P
UsuńMmm, adres ciekawy, zerknę :)
Pomijając koszmar Śnieżki, to bardzo przyjemny rozdział. Chyba najpogodniejszy jak do tej pory. Pomimo tego, że nie dzieje się zbyt wiele, a akcja opiera się na sprzątaniu, czyta się bardzo przyjemnie. Nawet zwykłe pranie potrafisz opisać niesamowicie :)
OdpowiedzUsuńŚnieżka wreszcie się rozpogadza i szczerze mówiąc, bardzo lubię tę jej bardziej optymistyczną, energiczną stronę. Miło też widzieć, że jako tako zaczyna się dogadywać z Gburkiem.
Jeszcze co do snu. Zastanawiam się, czy został jakoś magicznie wywołany przez królową, czy może Śnieżka sama zaczęła domyślać się prawdy o śmierci ojca i stąd wizja rozmowy z macochą.
Pozdrawiam, buziaki ;3
Dziękuję bardzo:)
UsuńRacja, ten rozdział był całkiem spokojny... Taka chwila oddechu :D
Sen był raczej odpowiedzią podświadomości, pomógł Śnieżce nieco ułożyć myśli i odnaleźć wśród nich prawdę, którą trzymała głęboko w sobie już od dawna :)
Pozdrawiam ^^
Podoba mi się zmiana, jaka zachodzi w Śnieżce. Wiadomo, nigdy nie przestanie być królewną, ale dobrze, że stara się pokazać, że ciężka praca także nie jest jej obca i że da radę. To jest najważniejsze. A że czasem omal nie popełni jakiejś gafy, jak z rozwieszeniem prania to też dobrze, bo jako królewna nie może wiedzieć wszystkiego o sprzątaniu.
OdpowiedzUsuńWidać, że zarazem ma dobry wpływ na Gburka, chociaż on pewnie szybko się do tego nie przyzna. Może z czasem i on zaakceptuje stratę braci i nauczy się żyć bez nich. Dlatego niecierpliwie czekam na wyjaśnienie tej kwestii, bo jestem ciekawa, co takiego się zdarzyło z pozostałymi krasnalami.
Pozdrawiam serdecznie i życzę powodzenia w nowym roku szkolnym :)
Dziękuję! :)
UsuńCieszę się, że widzisz w Śnieżce pewną zmianę. Właśnie, tu też muszę zachować granicę, w końcu dziewczyna urodziła się królewną i jakiś czas w lesie nie wyprze z niej całej swojej osobowości xD
Na wyjaśnienia trzeba będzie jeszcze poczekać, ale gdy już będą, chyba będą wyczerpujące :)
Pozdrawiam i dziękuję jeszcze raz :)
bardzo ładny rozdział. mimo tego, że niewiele się w nim działo, to czytało mi się go bardzo szybko i przyjemnie. Śnieżka pokazała tutaj inną siebie. zaradną i taką, która umie postawić się w różnych sytuacjach, nawet jeśli jest królewną. oczywiście nie obyło się bez zabawnych momentów np. kiedy wieszała pranie nad paleniskiem, ale to tylko dodalo sielankowego nastroju całemu rozdziału.
OdpowiedzUsuńI Gburek zaczyna się zmieniać. nie jest już tak samotny i to dobrze na niego wpływa. Wiadomo, że ciężko mu będzie zaakceptować stratę braci a powiedzenie - czas goi rany - nie zawsze ma odzwierciedlenie w rzeczywistości.
Pozdrawiam i życzę samych sukcesów w nowym roku szkolnym!
Dziękuję, miło mi to słyszeć :)
UsuńFajnie że widzicie nową twarz Śnieżki ;)
Gburek wciąż samotnie boryka się z bólem po stracie braci, ale obecność Śnieżki wpływa na niego pozytywnie, budzi jakby z letargu, uczy od nowa więzi z drugim człowiekiem.
Dzięki, również pozdrawiam :)
Rozdział świetny :) Jakbym ja miała taki sen, to nie wiem, czy mogłabym z powrotem usnąć. I bardzo ciekawi mnie wątek Roszpunki i Flynna, więc czekam na kolejny rozdział i później opowiadanie :)
OdpowiedzUsuńŻyczę weny i pozdrawiam :)
Maggie Z.
Dziękuję Ci bardzo :D
UsuńPozdrawiam ;)
AJ uwielbiam to opowiadanie.
OdpowiedzUsuńWspaniale przedstawiasz nietypową historię której wręcz się nie spodziewałam pod żadnym pozorem.
Naprawdę pozytywnie nastawiona do samego pomysłu.
Sporo też się dowiedziałam o samej Królowej, która zabiła ojca Śnieżki.
Naprawde zła i okrutna kobieta.
No i jeszcze Flynn i Roszpunka.
Jestem ciekawa jak pokażesz ich historię.
Ogólnie rzecz biorąc pokazujesz coraz więcej i więcej.
Wybacz że teraz taki suchy komentarz zwykle stać mnie na więcej.
postaram się następnym razem ale obecnie jestem tak chora ze teraz jest mi ciężko cokolwiek wymyślić.
pozdrawiam mocno
Jasne, nic się nie stało :) Dziękuję z całego serca za miłe słowa, cieszę się, że tak postrzegasz mój pomysł ^^
UsuńPozdrawiam i życzę powrotu do zdrowia ;)
Nigdy nie znudzą mi się odzywki Gburka, ani jego stosunek do świata! Po prostu fantastyczny jest! Widzę też, że Śnieżce bardzo na przyjacielu zależy skoro poszła na poszukiwanie białych jagód. Ja bym dostała normalnie zawału na widok pustych oczodołów. No, ale ta dwójka nie okazała się wcale taka zła, skoro włosy wystarczyły im do szczęścia. Teraz już wiem dlaczego, bo to Roszpunka. Smutne, że spotkał ją taki los. I podziwiam Śnieżkę, że oddała swoje włosy za coś tak zwyczajnego jak garść jagód. Moim zdaniem przepłaciła :P Ale za to Gburek zaczyna się do jej przekonywać, a włosy faktycznie w lesie mogą być tylko utrudnieniem. I dobrze, że wysprzątali dom. Współpraca nie tylko do siebie zbliża, ale też i Gburek, jakby zaczyna nowe życie, bo zmiany są pójściem do przodu, prawda? Teraz widać, że obecność Śnieżki dobrze na niego wpływa, a ich relacja z dnia na dzień umacnia się <3 Kocham ich! Jak zjawi się jakiś książę i skradnie serce Śnieżki to będę złamana :) Ona pasuje do Gburka. Będę to ciągle powtarzać.
OdpowiedzUsuńPrzepraszam, że komentuje z takim poślizgiem, ale sama wiesz, że czasami człowiek na nic czasu nie ma! Pozdrawiam ciepło :*
Jasne, rozumiem i dziękuję ślicznie za komentarz :)
UsuńCieszę się że dalej tak lubisz Gburka :) Tak, te relacje zmieniają ich obydwoje.
Nie mogę wiele zdradzić, ale gdyby Śnieżka tak po prostu rzuciła się w ramiona księcia, sama bym ją znienawidziła.
Haha, może i tak, ale liczył się gest, nieme przeprosiny po nierozsądnych słowach ;) Poza tym chciałam, by Śnieżka wyglądała jak ta z Disneya :D
Pozdrawiam :*
I nadrobiłam zaległości :)
OdpowiedzUsuńOch, tyle się działo, gdy mnie nie było...
Czyli jednak Królowa Helena jest okrutną wiedźmą i to ona zabiła ojca Śnieżki. Och, tak... złe postacie mają to zwyczaju, że z pozoru to niewinne istoty... dopiero potem okazuje się, jacy z nich potwory.
Zasmucił mnie fakt, że nie będzie innych krasnoludów, mimo iż podkreśliłaś sama, że to bajka dla dorosłych. Ale wspomniałaś, że się pojawią... pewnie to będzie miał związek z tym, co się przydarzyło, że Gburek został sam.
No i pojawiła się Roszpunka i Flynn... Przyznaje, że gdyby nie komentarze innych, nie wiedziałabym, że to chodzi o tą parę ^^ W dość ciekawym, a zarazem dziwnym świetne ich ukazałaś :) Fajnie, że jeszcze ukażą się w rozdziałach, więc czekam na kolejny rozdział:)
Pozdrawiam serdecznie :*
Cieszę się, że się tu znowu pojawiłaś i dziękuję za miły komentarz ^^
UsuńTak, będzie opowiedziana cała historia Gburka, łącznie z braćmi ;)
Pozdrawiam :*
Mój laptop wrócił do żywych od razu (zaraz po opublikowaniu rozdziału na blogu, który miał się pojawić miesiąc temu) weszłam na baśniową. Powiem Ci, że końcówka najbardziej mnie zaintrygowała, choć sen Śnieżki też był niczego sobie ( mówiąc to mam na myśli, że co jakiś czas wydobywały się ze mnie dziwne dźwięki, przypominające piszczenie zdychającego kota) A ta Gorąca Łza? Powiem Ci, że po VI to mam wielką chrapkę na tę opowieść. A co z Odcieniami? Że tak pozwolę sobie przypomnieć? :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Ress
http://the-first-avenger.blogspot.com/
Dziękuję ślicznie ^^
UsuńCieszę się, że historia Roszpunki Cię zaintrygowała. Gorącą Łzę mam w połowie już napisaną, bo nie będzie długa opowieść, także nie wiem jeszcze czy opublikuję ją w trakcie Śnieżki czy już po zakończeniu, żeby wam nie mieszać :P
Ech, miło mi, że pytasz, ale na razie nic nie ruszyło. Teraz raczej mam mało czasu na pisanie, także mogłabym się tym zająć dopiero podczas przerw zimowych :P
Pozdrawiam i niebawem przeczytam Twój rozdział ;)