Nie pochowali ciał. Lawin, szesnastoletni
braciszek Raula, który dopiero niedawno przywdział zbroję rycerza i chował w
sercu jeszcze najwięcej współczucia, był temu przeciwny. Twierdził, że
jakichkolwiek czynów dopuścili się ci rabusie, ich ciała nie powinny zostać
porzucone w leśnych zakamarkach i narażone na bestialskie zęby głodnych zwierząt.
Raul z nieukrywanym smutkiem spojrzał w
oczy brata, które miały ten sam odcień brązu co jego. Pamiętał, że kiedyś lubił
wyśmiewać się z marnych umiejętności walki chłopca i, korzystając z jego nieuwagi,
podbierał mu z talerza cynamonowe ciasteczka… Ale teraz, gdy ramię w ramię
wyruszyli w głąb zdradzieckiego lasu, czuł na sobie ciężki płaszcz obowiązku opieki
nad młodszym bratem. Jeśli Lawin chce być
prawdziwym rycerzem, musi wyzbyć się słabości. Inaczej sam zginie, a do tego
nie dopuszczę.
— Ta ziemia tak czy owak jest przeklęta —
odpowiedział Raul, wodząc oczami po otaczających ich pniach drzew. W ciemności wyglądały one jak sękate nogi olbrzymów, gotowe ruszyć i zdeptać
dzielnych mężów. — Czy ich zakopiemy, czy zostawimy tak jak teraz, ciał tych
rabusiów nie spotka nic dobrego.
Poparły go mruknięcia kilku z towarzyszy. Im dłużej tu jesteśmy, tym większy niepokój
nas ogarnia. Ale Raul nie podjął decyzji o odmowie przywileju pochowania
tylko na podstawie kilku dreszczy na plecach. Gdy patrzył na cuchnące zwłoki, gdzieś
z głębi jego serca odzywało się przeczucie, że ci nędznicy nie zasługują na to,
by kopać dla nich groby.
Lawin nie usłyszał podobnego głosu intuicji,
dlatego przez chwilę wpatrywał się w bliźniacze oczy brata z jakimś dziecięcym uporem.
Ostatecznie jednak zmiął kolejny argument do dyskusji pomiędzy zaciśniętymi
ustami i odmaszerował w bok, by wziąć swój dobytek i razem z resztą zmienić
miejsce noclegu. Nikt nie chciał spać obok trupów, a zwłaszcza takich, których zgniłe
dusze mogą zostać wskrzeszone przez złą magię lasu.
Po ustach mieszkańców miasta przemykały
różne pogłoski na temat Puszczy Zapomnienia, ale ponieważ Raul nie chciał sobie
nimi zatruwać wyobraźni, natychmiast zajął się czyszczeniem miecza. Jęzor Gryfa
po raz kolejny posmakował niegodziwej krwi. Pomiędzy następnymi ruchami szmaty
po zabrudzonej powierzchni młodzieniec zadał sobie pytanie, kiedy Lawin
dostanie swój własny oręż godny rycerza. Mój
mały braciszek wciąż ma miękkie serce, ale przynajmniej potrafi dostosować się
do moich decyzji. Na usta wpłynął mu nieodgadniony uśmieszek. Raul z
niejakim rozbawieniem przypomniał sobie, że podczas ćwiczebnych starć w cieniu
ich Bukowego Dworu zawsze wytrącał Lawinowi miecz z ręki. A teraz obaj zostali
rycerzami. Tylko że matka nie wymaga tyle
od młodszego syna.
Chłodny księżyc w górze nie zbladł nawet o
jeden ton, gdy poszukiwacze zaginionej królewny wsiedli na swoje wierzchowce i zaczęli powoli oddalać się od zabitych rabusiów i ich pustych oczu. Raul jechał
na przedzie, ściskając śliskimi od niepokoju palcami pochodnię, której blask niechętnie
rozganiał gromadzący się wokół niego mrok. Młodzieńcowi przyszła mu do głowy głupia myśl, że
nie brnie przez ciemność, tylko utkany z nietoperzy płaszcz, które uciekają
przed światłem, by zaraz powrócić i przyczaić się mu za plecami. Był moment, w
którym mógłby przysiąc, że jego policzek otarł się o coś miękkiego.
Przeklęty las! — warknął w myślach młodzieniec, ale nie dał lękowi wylęgnąć się na powierzchni jego
twarzy. Był przywódcą, a jeśli przywódca straci ducha, w całą kompanię wkradnie
się zamęt. Nie zamierzał do tego dopuścić, zwłaszcza, że domyślał się, iż
niektórzy z jego ludzi wśród ciemnego labiryntu ostrych gałęzi i tajemniczych
szelestów czują się jeszcze bardziej nieswojo niż on. Nie możemy dać się omamić nocy. To tylko wyobraźnia, nic więcej.
Raul musiał jednak przyznać, że widziany
przedwczoraj dzik był zbyt wielki, by wziąć go jedynie za cień wyciekający
przez omamione zmysły. Do tej pory nie potrafił wymazać z pamięci zimnej błyskawicy,
która przeszła przez jego ciało od stóp do głów. Stało się to, gdy jego oczy w
chaotycznej kompozycji plam zieleni, brązu i szarości wyodrębniły jakiś
potężny, ciemny kształt, przechadzający się pomiędzy pobliskimi drzewami.
Raul siedział wówczas u wejścia małej
groty, w której jego ludzie schronili się przed burzą, przybywającą na
nieboskłon na smolistym rumaku smaganym złocistymi batami. Łzy chmur spadały na
ziemię pod postacią chłodnych kropel, które uderzały gniewnie o gałęzie drzew i
wnikały w błotnistą ściółkę leśną. W takich warunkach widoczność była w najlepszym
razie ograniczona, ale młodzieniec nie wątpił, że jego bystry wzrok wypatrzył kulistą
sylwetkę dzika, który szurał racicami wśród rzek wilgotnych liści. Deszczowe
smugi rozpryskiwały się na porośniętym czarną sierścią grzbiecie zwierzęcia, a blask
oślepiających węży na niebie pozwolił zalśnić jego długim kłom, które mogłyby
przebić stal zbroi.
Na jeden taniec błysków po gniewnym niebie
Raul zmienił się w kamienną rzeźbę, której nieruchome dłonie nie są w stanie
chwycić miecza. Później młodzieniec cieszył się, że w tamtej chwili wszyscy
jego towarzysze albo spali, albo usiłowali zasnąć. Żaden z
nich nie mógł być świadkiem słabości, która zaciskała szpony na sercu
młodzieńca, dopóki olbrzymi dzik nie zmienił się w małą, czarną plamkę za
drzewami — a ta nie mogła już rozerwać gardła żadnemu z kryjących się grocie
rycerzy. A nawet gdyby ten potwór przyszedł
po nas, dałbym mu radę — wspominał później Raul, gdy na miejsce strachu
pojawił się zapał. Wbiłbym mu miecz
pomiędzy oczy i zemścił się za to, że chciał zrobić ze mnie tchórza.
Teraz, prowadząc swojego wierzchowca przez
ciemny cmentarz nagich drzew i przygotowującej się do zimowego snu przyrody, w
ustach przywódcy kompanii odżył ten zimny smak grozy. Raul okładał Puszczę
Zapomnienia nienawistnymi myślami za to, że igrała z jego zmysłami jak szyderczy
szept jakiejś mrocznej czarownicy i na moment pozwoliła jego sercu zabić
płochliwie jak u chłopca.
Umysł młodzieńca niespodziewanie
nawiedziła jego matka.
Lady Alena jak zwykle nie zawracała sobie
głowy subtelnością i stanęła mu przed oczami z wyraźnie zarysowanymi konturami
swojej kształtnej sylwetki i żywymi barwami jasnych włosów oraz białej od drobinek
pudru twarzy. Jej wydatne, wieczne wydęte usta układały się w drwiący
uśmieszek. Chłodne oczy zdawały się mówić: ,,Boisz się kilku cieni? I ty
chciałeś nazywać siebie rycerzem? Nie nadajesz się do noszenia zbroi! Powinieneś
wrócić do czarowania dam, tylko to ci wychodzi’’.
Echo jej kpiącego głosu potoczyło się po
lesie jak dźwięk milknących powoli dzwonów. Zdenerwowany Raul
rozejrzał się wokół, jakby poszukując niknących w gęstwinie nut. Wówczas
zauważył, że otoczył ich pas otwartej przestrzeni. Pod nogami jego konia kłębiły
się krzewy o gołych, wyciągniętych niby kościste palce gałęziach. Najbliższe
drzewa znajdowały się dopiero na łagodnych zboczach po obu stronach. Jesteśmy w dolinie.
Nagle do młodzieńca zbliżyła się jakaś wysoka
sylwetka na koniu; ruchoma smuga cienia na zastygłym płótnie ciemności.
— Ta okolica wygląda spokojnie — rozległ
się głos Eda, w którym zawsze, niezależnie od sytuacji, pobrzękiwała pewna nuta
lekkości, jakby jego właściciel nie strzępił sobie nerwów na byle czym. Co racja, to racja. Jednak tej niespokojnej
nocy przywódca kompanii czuł na sobie ciężar uważnego spojrzenia
przyjaciela. — Jedziemy już jakiś czas, chyba zostawiliśmy złe cienie za sobą.
Cienie zawsze
wleką się za nami. Ed był najbliższym towarzszem Raula — ich
przyjaźń rosła przy akompaniamencie szczęku ćwiczebnych mieczy. Zapewne dlatego teraz to
on przemówił do swojego dowódcy. W myśli lordowskiego syna wsączyło się jednak
podejrzenie, że przyjaciel wyraża zdanie wszystkich jadących z nim rycerzy, a
ta koncepcja oblała jego policzki gorącą krwią zawstydzenia. Czy myślą że wciąż uciekam przed upiorami?
,,I ty chciałeś nazywać siebie rycerzem’’?
Młodzieniec cieszył się, że noc jest
płaszczem dla jego wstydu.
— Tak, to miejsce jest niezgorsze —
przyznał, starając się tak umodelować swój głos, by brzmiał on pewnie i wywierał
wrażenie, że pomysł Eda narodził się także i w głowie Raula, i to znacznie
wcześniej.
Rycerz o lekkim tonie głosu skomentował tę
odpowiedź uśmieszkiem zadowolenia, Raul natomiast nieśpiesznie spojrzał za
siebie i wśród oddychających obłoczkami mgiełki towarzyszy wyszukał sylwetkę brata.
Lawin kołysał się smętnie w siodle, a po jego przygarbionej pozie można było
poznać, że na barkach przysiadło mu zmęczenie. I tak długo kazałem im czekać.
Raul pociągnął za wodze, by jego
wierzchowiec przystanął z cichym parsknięciem wśród pola wilgotnych pasm trawy
i szkieletowatych krzewów.
— Przyjaciele, zatrzymajcie się! — zawołał dowódca i obrócił ku nim uśmiechniętą twarz. — Ta dolinka to wyborne miejsce na spoczynek.
— Przyjaciele, zatrzymajcie się! — zawołał dowódca i obrócił ku nim uśmiechniętą twarz. — Ta dolinka to wyborne miejsce na spoczynek.
W myślach dodał zaś — Przeklęty las!
Gdy Raul wrócił z krainy snów, wreszcie dane
mu było spoglądnięcie w bezkres nieba. Młodzieniec leżał na plecach, opierając
głowę o zieloną poduszkę z miękkich kępek trawy, a przed jego oczami rozciągały
się utkane z popielatego materiału chmury — tego ranka nie zasłaniała ich żadna
plecionka łysych gałęzi drzew. Czy
Śnieżka spogląda teraz w to samo niebo? — zastanowił się sennie, bo widziany
szary kolor zlał się w jego pamięci z barwą tęczówek zaginionej królewny. Czy jej oczy jeszcze mogą patrzeć?
I nagle taflę spokoju drzemiącego jeszcze
poranka zamącił cichy szelest, dźwięk przemykających kroków leśnego duszka,
sypiący się w dół wzniesienia strumyczek ognistych liści. Ta namiastka
poruszenia stopiła resztki senności z twarzy Raula, a jego plecy w błyskawicznym
tempie podniosła do pionu.
Młodzieniec przeniósł czujny wzrok na
spoglądające na niego zbocze, które odcinało się wyraźnie na tle jasnego nieba.
Zdawało mu się, że za jednym z tkwiących posępnie na warcie drzew widzi smukłą
sylwetkę z powiewającym na wietrze warkoczem. Kobiecy cień rozpłynął się jednak
w jednym mrugnięciu oka i młodzieniec nie mógł dać sobie ręki uciąć, że był
świadkiem obecności tej przekradającej się między drzewami postaci. Niemniej,
postanowił sprawdzić ślady. Jego kompania zbyt długo bezowocnie zmagała się z
krętymi ścieżkami Puszczy Zapomnienia, by
teraz on mógł nie zainteresować się choćby szelestem wywołanym przez kroki
cienia.
Raul ożywionym ruchem wstał, nie marnując
czasu na otrzepanie ubrania z liściowych ozdób, i przytroczył sobie miecz do
pasa — czując u swego boku ciężar Jęzora Gryfa, wyzbył się wszelkich wątpliwości.
Potem rzucił okiem na rozsypkę śpiących w różnych pozycjach towarzyszy, na ich
unoszące się miarowo piersi i pogrążone we śnie twarze, których kolor wydawał
się teraz bledszy niż w dniu, w którym przekroczyli złowieszczy próg drzew
puszczy. Robię to też dla nich. Rycerze
z Bukowego Dworu czuli się związani z Raulem, więc większość uwag zostawiali dla
siebie, ale ich wczorajsze oczy zdradzały, że mężczyźni nie są zadowoleni z tej
wyprawy, a gdy się przebudzą, świadomość siódmego dnia poszukiwań nie wskrzesi
w nich więcej iskier optymizmu. Przestaną
narzekać, jeśli zmienię wiatry naszej misji.
Raul mógł bez budzenia podejrzeń oddalić
się od swoich nieprzytomnych ludzi, gdyż Gob, wygadany mężczyzna o pokaźnym
brzuszysku, mający czuwać nad obozem przez pozostałe godziny nocy, chrapał
razem z innymi. Właściciel Jęzora Gryfa nie wątpił, że Gob przez jakiś czas
dzielnie trwał na posterunku, ale po jakimś czasie i jego dopadło zmęczenie. Muszę go potem upomnieć — postanowił
sobie młodzieniec. Rozumiem, że był
śpiący, ale nie możemy pozwolić sobie na nieuwagę. To może nas kosztować życie.
Raul zaczął wspinać się na niegroźne
wzniesienie, by potem dotrzeć do drzewa, za którym zdawało mu się, że zniknęła
tamta kobieca postać z warkoczem. W czasie sadzenia dyktowanych pośpiechem kroków,
młodzieniec zadał sobie pytanie, dlaczego Śnieżka miałaby zawiązać swoje piękne,
faliste włosy w pospolity, kłosowaty kształt. Pewnie tak było jej wygodniej.
Za drzewem czekało jednak tylko
rozczarowanie brakiem cielistej formy cienia i delikatne odbicie stóp w błotnej
kałuży.
— Czyli to na pewno nie był leśny duszek —
mruknął do siebie syn lorda, wodząc błyszczącymi podekscytowaniem oczami po
krawędziach kleistego odcisku. Zadowolony uśmieszek jednak spełznął mu z ust
już po kilku krokach, gdzie trop się urywał. Albo po prostu jego właścicielka chciała zmylić ewentualnego
prześladowcę. Poddanie się nie leżało w naturze Raula, dlatego po krótkim
zastanowieniu wybrał jedną z możliwych stron i ruszył naprzód.
Wzniesienie nie było wysokie, dlatego po
chwili teren przestał piąć się ku górze, a opadł i zrównał wszystkie skrawki
swojej powierzchni. Pojawiło się za to więcej drzew — wyrastały przed
wędrującym młodzieńcem jak powykręcane strachy na wróble, obserwujące
zastygłymi oczyma każdy jego krok. Goszcząca już u bram zima swoim chłodnym
oddechem uśpiła cały las, zostawiając go w ciszy i posępności. Raula nawiedzało
właśnie wrażenie, że jest jedyną żywą istotą w tej gęstwinie, gdy nagle do jego
uszu wślizgnął się kolejny dźwięk. Tym razem nie był to szelest kroków, a
jakby… szemranie sinych ust wody.
Dopiero teraz młodzieniec poczuł, że na
jego języku zaciskają się więzy suchości. Nic
się nie stanie, jeśli na chwilkę zaprzestanę śledztwa i zwilżę gardło.
Zwabiony dźwiękiem strumienia rycerz przedarł
się przez zasłonę krzaków i zamarł. Pomiędzy gałęziami drzew snuły się mleczne
wstęgi porannej mgiełki. Las wydawał się pomalowany zamoczonym w szarości
pędzlem, a na płótnie tej szarzyzny odcinała się jakaś dziewczęca sylwetka,
pochylona nad płynącym leniwie strumieniem.
Przez to, że miała na sobie coś, co
wyglądało jak dziwaczny zlepek różnych strojów, przywoływała skojarzenie, że
wygrzebała się z góry odpadków. Raul przymrużył oczy, by móc zauważyć, że
ramiona dziewki przed drżeniem z zimna ratuje kożuch, zrobiony z niezgrabnie
pozszywanych futer szaraków. Spod zwierzęcego płaszcza wychodziła wyblakłoczerwona
szata o krawędziach wyszczerbionych przez zęby lasu. Ręce nieznajomej wysuwały
się z przykrótkich rękawów jak dwa jasne piszczele przytwierdzone do materiału.
Na drobnych stopach jakimś cudem trzymały się buty z króliczej skóry. A gdy
młodzieniec myślał, że dziewczyna już biedniej wyglądać nie może, zobaczył, że
część jej nóg, która nie mogła poczuć dotyku szaty, kryła się pod pozszywanymi
szmatami, które były jakąś nędzniejszą wersją nogawic.
Nieznajomą koronowały ciemne, powykręcane
jak witki z gniazda włosy. Nigdzie nie widać było warkocza.
To jakaś
żebraczka, a nie moja królewna.
Lekko zniesmaczony Raul już chciał
zawrócić i zostawić dziewczynę jej strumykowi, gdy przyszło mu do głowy, że
mogła natknąć się na Śnieżkę. Każda
poszlaka będzie cenna.
Powoli zbliżył się do zaniedbanej dziewki.
Na dźwięk kroków nieznajoma natychmiast obróciła się nerwowo i wyprostowała,
jak drżący listek gotowy do lotu. Jednak widok oblicza młodzieńca chwilowo
przygasił w niej chęć ucieczki, bo dziewczyna zastygła w jednej pozie z
ociekającymi kropelkami wody dłońmi, trwożnym zdumieniem opadłym na jej twarz
jak biały całun i rozszerzonymi z niedowierzania oczami. Te oczy… Gołębie oczy…
Zmieniły się tak
samo jak ich właścicielka. Teraz spoglądały z jakąś dzikością godną rysicy,
a pod nimi czaiły się blade półksiężyce fioletu. Wciąż miały jednak znajomy,
szaro-niebieski kolor.
Łaskawy losie, czy
to może być ona?
Szemranie płynącej wody wydawało się
ponaglające.
— Ty nie… — Raul zaczął niepewnie składać
słowa, wodząc wzrokiem po wychudłym ciele, które kiedyś wirowało w jego
ramionach, po obciętych nierówno włosach, które kiedyś wzbudziły w nim zachwyt,
po śnieżnej skórze, której biel przyćmiły brud i otarcia. Dziewczyna wyglądała
tak, jakby swój ostatni taniec oddała samej śmierci, niemniej młodzieniec nie
mógł już dłużej zaprzeczać, że gdzieś pod tą wynędzniałą powłoką nie bije królewskie
serce.
Oczy dzikiej gołębicy domagały się wyjaśnień. Raul szybkim ruchem opadł na jedno kolano.
— Moja królewno.
No, rozdział jest długi jak na moje standardy. Mam nadzieję, że nie rozwlekałam się przesadnie nad wyglądem Śnieżki - chciałam tylko pokazać, jak bardzo fizycznie zmienił ją pobyt w lesie. Przyznacie, że to już nie jest ta królewna z baśni :P
Rozdział jest super!
OdpowiedzUsuńW ogóle uwielbiam Twoje opisy, są takie malownicze :)
Cieszę się, że Raul w końcu znalazł Śnieżkę. Chciałabym zobaczyć jego minę, kiedy zrozumiał, że ta "żebraczka" to jego królewna. Musiała być bezcenna :D
Świetnie opisane przeżycia Raula. Dobrze, że nie zrobiłaś z niego takiej maszyny, która nigdy się nie męczy, niczego się nie boi i w ogóle jest świetna. Naprawdę szacun, że nadałaś mu kilka cech bardziej, no wiesz, realnych :D To nic złego bać się cieni! Ja się ich cały czas boją, a uważam się za odważną. Strach jest potrzebny, pozwala zobaczyć granicę odwagi i głupoty :)
Czekam na kolejny rozdział.
Pozdrawiam serdecznie i życzę weny.
Ciao :*
Dziękuję ślicznie ^^
UsuńHah, z pewnością mocno się zdziwił. Też myślę, że nieustraszeni bohaterowie są nudniejsi, ciężko się z nimi jakoś utożsamić.
Pozdrawiam :D
Witam.
OdpowiedzUsuńW związku z ostatnimi zmianami na Rejestrze blogów podkategoria fantasy została podzielona na pięć podgatunków (dark, heroic, high, low, urban). Proszę o wybranie jednego z podgatunków i poinformowanie mnie o tym pod postami znajdującymi się na stronie głównej lub w zakładce „pytania i prośby”. W razie wątpliwości szczegółowe informacje na temat podgatunków można znaleźć TUTAJ.
Pozdrawiam
Witaj, Marzycielko :)
OdpowiedzUsuńPo pierwsze, postawa Lawina od razu przypadła mi do gustu. Podobnie jak on uważam, że każdy zasługuje na godny pochówek i że Raul zachował się okrutnie. Pokazałaś, że mimo łączących ich więzów krwi, bracia są swoimi przeciwieństwami. Podobało mi się również to, że szesnastolatek mimo kiepskich umiejętności walczenia postanowił wesprzeć brata. A Raul również troszczy się o brata... Wydaje mi się, że jest przy nim inny - nieco wrażliwszy - i zdecydowanie bardziej taką wersję tego bohatera lubię. Po raz kolejny ukazujesz "księcia z bajki" jako osobę, która niemal z desperacją stara się udowodnić wszystkim wokół, a może przede wszystkim i sobie, że jest dzielnym rycerzem i nic ani nikt nie zdoła wzbudzić lęku w jego sercu.
Lady Alena to prawdziwy postrach wśród wszystkich matek. Jej złośliwość i upór znalazły swoje miejsce nawet hen daleko od pałacu, w Puszczy Zapomnienia.
Gdy Raul spostrzegł żebraczkę przy strumieniu, od razu skojarzyła mi się historia z bajki Simsala Grimm pt. "Dwie księżniczki". Piękna nieznajoma, początkowe zaskoczenie bohatera i chęć odnalezienia owego dziewczęcia natychmiast przywołało miłe wspomnienia. Na początku zastanawiałam się, czy młodzieniec rozpozna Śnieżkę, czy raczej potraktuje ją jako zwykłą żebraczkę, która mogła przypadkiem spotkać królewnę. Szczerze mówiąc spodziewałam się dłuższego momentu zaskoczenia, choć pewnie Raul i tak dostatecznie się zdziwił. To słodkie, że rozpoznał ją po oczach :)
Umieram z ciekawości, jak dalej potoczą się losy tej dwójki, no i jak przebiegnie spotkanie pysznego księcia z niziołkiem Gburkiem...
Pozdrawiam serdecznie i czekam na osiemnastkę bloga! ;*
Jestem mile zaskoczona, że tak zainteresowałaś się Lawinem. Nie ukrywam, że jego postać trochę niknie w tle, dlatego fajnie, że ją wyłowiłaś ;) O tak, bracia są zupełnie inni, ale mimo wszystko będą się o siebie troszczyć. I racja, Raul jest inny wobec Lawina, może dlatego, że jemu nie musi niczego udowadniać.
UsuńHah, pamiętam tę bajkę, ale przyznam, że to nie o niej myślałam podczas pisania tego fragmentu. Chciałam bardziej nawiązać do disneyowskiego spotkania Śnieżki i księcia nad studnią... ale to tylko bardzo subtelne nawiązanie ;)
No, myślę, że oczy to jedyna część, która pozostała w Śnieżce taka sama ;)
Dzięęękuję ślicznie i pozdrawiam ^^
Mimo że Raul wyruszył na poszukiwania królewny do lasu, w którym ona rzeczywiście przebywa, to nie spodziewałam się, że już teraz ją tam odnajdzie. Raczej stawiałam na to, że będzie błądzić w lesie, niczego nie znajdując, a akcja znów przeskoczy na Śnieżkę lub innych bohaterów. Dlatego też końcówka była dla mnie sporym zaskoczeniem, bo gdy Raul dostrzegł kobiecy cień stawiałam na to, że królewna zdoła przed nim uciec.
OdpowiedzUsuńDługi opis wyglądu Śnieżki jak najbardziej u mnie na plus, bo sama kiedyś zrobiłam coś podobnego, chcąc dokładnie ukazać, jak zmienił się bohater. Zresztą Śnieżka nie mogła wiecznie pozostać tą samą królewną w strojnych sukniach, bo nie przeżyłaby długo w lesie i jeśli Raul mniej więcej tego się spodziewał, nie mogąc początkowo poznać dziewczyny, to ma nie po kolei w głowie.
Z racji, że oboje już się spotkali, to zastanawiam się, jaką rolę odegra później baśniowe czerwone jabłko. Bo zakładam, że w jakiejś formie jeszcze wystąpi, bo królowa tak łatwo za wygraną nie da.
Porównując obu braci, to Lawin bardziej pasuje mi na prawdziwego rycerza, gdyż właśnie tak się zachowuje. Mam nadzieję, że zachowa te cechy do końca i nie zmieni się pod wpływem brata.
Za Raulem nadal nie przepadam, ale mimo wszystko jestem ciekawa jego dalszego postępowania, a także jego oceny, zmienionymi już oczami Śnieżki.
Pozdrawiam serdecznie :)
A widzisz, Raul jednak miał szczęście :)
UsuńCóż, chyba nie wziął pod uwagę, jak bardzo warunki w lesie mogą zmienić. Cieszę się, że podobał Ci się opis.
O tak, baśniowe jabłko jak najbardziej wystąpi, w jednej z ważniejszych scen :)
Dziękuję i pozdrawiam :)
Dość szybko Raul odnalazł Śnieżkę. Tak jak moja poprzedniczka oznajmiła, sądziłam, że minie troszkę czasu, zanim odnajdzie królewnę. Choć z początku myślałam, gdy zobaczył po raz pierwszy cień dziewczyny, pomyślałam, że może to Roszpunka... Wiesz, warkocz ;) Ale końcówka okazała się inna, to jednak Śnieżka!
OdpowiedzUsuńCiekawa jestem ciągu dalszego.
Pozdrawiam :*
Dziękuję za komentarz ^^
UsuńCieszę się, że czujnie czytasz - ten kobiecy cień z warkoczem był Ropszunką, która zamieszkiwała dolinę, potem zaś przy strumieniu Raul zgubił Roszpunkę i natknął się na Śnieżkę.
Pozdrawiam :)
Dostrzegłam, przeczytałam, komentuję! Ty na prawdę wybitnie piszesz, kiedy się zagłębiam w odmęty puszczy zapomnienia mam dreszcze, wiesz? Raul wzbudził moją sporą sympatię, podobnie jak jego bat. Ciekawe było także owo zdanie "I ty na nazywasz siebie rycerzem?" Bardzo dobrze, że ukazałaś zmiany, jakie przez ten czas zaszły w Śnieżce. Teraz czekam na jej wyjaśnienia i no i rekcję młodzieńca. Nie ukrywam, że niepokoi mnie to, w jaki sposób potraktuje Gburka. Uprzedzenia wpajane mu od dzieciństwa mogą zagłuszyć rozsądek, nie uważasz? Poza tym podskórnie czuję, iż to dwa zupełnie przeciwstawne charaktery. Czas pokaże, co przyniesie los twoim bohaterom. No i tak na koniec, czy przed wakacjami planujesz nieco przybliżyć losy lady Heleny? A może zostawiasz to na sam koniec. Zapewne w lecie podczas swoich podróży znajdziesz sporo nowych pomysłów na baśnie, czego już teraz Ci życzę, Marzycielko. Niestety, sama w tym roku nigdzie nie wyjadę, ale za to zrobię zapasy swojej twórczości.Jak zwykle czekam na ciąg dalszy. Aha, w wolnej chwili zajrzyj do mnie. Zamieściłam informację, kiedy mniej więcej można się spodziewać nowego rozdziału.
OdpowiedzUsuńMyślisz w dobrym kierunku :) Raul nie jest wychowany w miłości do niziołków czy ludzi odstających od normy.
UsuńLady Helena już niebawem(tak za około 4-5 rozdziałów) dostanie fragmenty pisane z jej perspektywy. Nie ukrywam, że to będzie dla mnie pewien stres - nie wiem, co po tym wszystkim będziecie o niej sądzili, ale mam nadzieję, że was nie zawiodę.
Przyznam, że już mam sporo pomysłów, uwielbiam bawić się baśniowymi motywami, ale nie zawsze potrafię konsekwentnie się ich trzymać.
Dobrze i dziękuję ślicznie ^^
Czemu ja zawsze się powtarzam... W każdym razie rozdział super.
OdpowiedzUsuńRaul wydaje mi się coraz ciekawszy choć nawet nie w połowie tak bardzo jak jego brat. Lawin jest interesujacy, to taki nietypowy młody chłopak, który mam nadzieje jeszcze namiesza w ''baśniowej.."
Ale byłam zaskoczona że tak szybko Raul spotkał Śnieżkę. Ale to dobrze, już nie moglam się doczekac. Mam nadzieje że mimo początkowej niechęci do nizioła narodzi się między nimi typowa męska przyjaźń. Choć przy pierwzym spotkaniu pewnie nie będzie brakowało spięć i złośliwości. Może nawet bedzie walka i krew?
Pozdrawiający i czekający na kolejne,
Lunapark
ps tym razem bez konta, bo nie jestem w domu.
ps 2 jak tam nastroje po wyborach?
Dziękuję :)
UsuńWidzę, że Lawin przypadł wam do gustu. Zdradzę, że będzie on miał jedną ważną scenę :P
O relacjach Gburka-Raula przekonacie się już niebawem :)
Cóż, sama jeszcze nie mogłam głosować, ale i tak nie wiedziałabym na kogo. Jestem raczej zrezygnowana xd
pozdrawiam :)
Ej, gdzie mój komentarz?! ;O :c Skomentowałam jakieś dwa dni temu, nawet widziałam już opublikowany pod notką. Czyżbym dała pod złą? Ale to niemożliwe! Jestem w szoku! ;O
OdpowiedzUsuńNie przejmuj się, Twoja odpowiedź wylądowała w podstronie baśnie :D
UsuńI bardzo Ci za nią dziękuję <3 Naprawdę, przeczytać, że moje opowiadanie nieco przypomina Grę o Tron to dla mnie wielki komplement. Mój styl nieco różni się od stylu Martina, ale staram się brać przykład z jego kreacji postaci i świata.
Racja, Raul nieco namiesza w ich relacjach, ale z pewnością nie będzie tak, że Śnieżka rzuci się mu w ramiona ^^
Pozdrawiam, a nowy rozdział już niebawem(zwlekałam, bo pochłonęło mnie opowiadanie na konkurs, a przecież nowa notka już powinna się pojawić).
Wiedziałam, że musiałam dać w złej stronie komentarz, bo niemożliwe, że go widziałam, a potem rozpłynął się w powietrzu. Kamień spadł mi z serducha, bo już zakasałam rękawy, żeby nowy pisać. :D:D Dla porządku, przesyłam komentarz tutaj, a tamten możesz skasować, coby bałaganu nie było:
UsuńBardzo Cię przepraszam, że dopiero teraz. Kompletny brak czasu na ogarnięcie blogów. ;c
Ale już przechodzę do komentowania treści, cudownej treści, rzecz jasna. *.* Pierwszy raz czytając tą historię, miałam wrażenie, jakbym czytała Grę o Tron. I jest to, powiem Ci, nieziemskie uczucie! <3 Może to zasługa tych rycerzy, ich imion i ogółem myślenia samego Raula? :D W każdym razie, fantastycznie Ci to wyszło, kochana! Jestem pod ogromnym wrażeniem, bo historia czasami wyłamuję się z typowej baśniowości i nabiera tych klimatów Wielkiego Królestwa. Te połączone ze sobą klimaty to istna poezja dla czytelniczego serducha!
Polubiłam brata Raula, chociaż popieram starszego, że w ich świecie na sentymenty wiele miejsca nie ma. Gdyby litowali się nad każdym, już dawno zapłaciliby za to śmiertelną cenę. No i sposób, w jaki opisujesz ten przeklęty las! Sama mam dreszcze, a przecież wiem, że mieszkają tam Śnieżka i Karzełek, więc źle być nie może!
Początkowo myślałam, że dziewczyna z warkoczem, to jakaś zjawa, która go złudzi i zabije, bo przecież Królewna obcięła włosy, ale potem okazało się, że to tylko omam! Ucieszyłam się z ich spotkania, chociaż martwię się, czy to nie odwróci uwagi Śnieżki od karzełka. W ich relacji tak pięknie zaczęło się układać. Nie chciałabym, żebyś jakiś księciu to zepsuł :D
Świetny rozdział! Po przeczytaniu każdego jestem niebotycznie zazdrosna o Twój talent. Nic nie mogę na to poradzić!
Pozdrawiam! :*
I odnosząc się do Twojej wypowiedzi, naprawdę wyszło Ci znakomicie i do Martina Ci niedaleko! :D Chociaż ja osobiście i tak wolę baśniowość, a Grę o Tron sprowadziłam do lubienia tylko niektórych wątków. Inne są dla mnie zbyt nudne, odpowiedniejsze dla męskich czytelników. :D
UsuńJeju, ogromnie się cieszę, że wysłałaś pracę na konkurs. Od dawien dawna mocno kibicuję Ci w takich sprawach i mam nadzieję, że kiedyś dostanę świeżutką, wydaną książkę w swoje łapki! Tyle beznadziejnych pseudopisarzy wydaje swoje gnioty, a taka perełka talentu, jak Ty miałaby się w szafie chować? Nie popełniaj, proszę, tej zbrodni! Znajdę i będę straszyć, aż coś z tym zrobisz! :P
Buziaczki! :*
No, to byłoby frustrujące pisać wszystko od nowa. Na szczęście nic się nie stało.
UsuńJa właśnie Grę o Tron uwielbiam, zarówno damskie, jak i męskie wątki. Sama lektura wiele mnie nauczyła :)
Jejciu, dziękuję, jesteś kochana! Jeśli uda mi się zdobyć jakieś wyróżnienie w tym konkursie, z pewnością dam Ci znać ^^
Pozdrawiam i czekam na newsa u Ciebie :)