poniedziałek, 23 lutego 2015

Rozdział XIII{Ostatni mur}


Karzeł zaczął tańczyć.
Nie było to majestatyczne poruszanie się, w którym dziewczyna brała udział podczas balów. Taniec człowieczka przypominał bardziej pląsy niesfornych chłopców, którzy chcą dać upust zachwytowi nad wygrywaną przez ulicznych grajków muzyką — jednakże nawet oni robili to z większą gracją niż Gburek. Jego niezgrabne podskoki i wymachy rąk doprowadziły do salwy śmiechu wśród oprawców. Śnieżka zauważyła jednak, że jej przyjaciel ma zacięty wyraz twarzy i prawdopodobnie wszystkie ruchy wykonuje jeszcze nieudolniej niż normalnie. Chce ich rozbawić, bo im bardziej z niego szydzą, tym większe mamy szanse.
Nagle obraz kręcącego się człowieczka rozmazał się pod morką taflą łez w jej oczach. Serce dziewczyny nigdy jeszcze nie nasiąknęło takim żalem, a jednocześnie taką tkliwością. Ci okrutnicy mogli się śmiać, mogli kpić z jego niskiego wzrostu i groteskowego wyglądu, ale dla niej Gburek był duszą anioła w skórze gargulca. I w tej krótkiej chwili pomyślała, że mógłby być jej bohaterem. Takim, którego nie opiewałaby żadna ballada.
Karzeł zakończył swój taniec parodią ukłonu, dysząc cicho. Po nachmurzonym czole spływały mu krople potu, a w świetle ogniska jego twarz wydawała się tak czerwona jak płomienie.
Rabusie nagrodzili występ złośliwymi gwizdami. Ciemnowłosa dziewczyna skrzywiła się z oburzeniem, ale nikt nie zwrócił na to uwagi.
— Pamiętacie jeszcze o naszym układzie? — upomniał się Gburek, przesuwając uważnym spojrzeniem po ich twarzach. Ocenia, czy zamierzają dać nam odejść.
— Naturalne, karzełku — odparł bez skrępowania Saw i przyciągnął do siebie Śnieżkę. Dwie skorupy, które uważał za usta, wpiły się lubieżnie w wargi wystraszonej dziewczyny. Dało się słyszeć zachłystnięcie powietrzem z miejsca, w którym stał Gburek. O nie! — królewna miała zakneblowane usta, ale wciąż mogła wyrazić sprzeciw za pomocą rąk. Inna sprawa, że oprawca nic sobie nie robił z jej szarpnięć i okładań pięściami. Może nawet mu się to podoba?
— Nie chcę cię popędzać, ale obiecałeś im coś — przypomniał jasnowłosy mężczyzna, usiłując stłumić śmiech. Pozostali otwarcie ukazywali swoje rozbawienie bezczelnością towarzysza.
Saw niechętnie przestał miażdżyć usta Śnieżki; rzucił jej wyzywające spojrzenie, a potem popchnął w stronę Gburka. Karłowi ledwo udało się zareagować i wyciągnąć ręce, by królewna miała szansę na nich oprzeć. Na szczęście dziewczyna zdołała zmusić nogi do współpracy i wyprostowała się, nie przewracając przy tym swojego wybawiciela i nie poniżając go w ich oczach jeszcze bardziej.
Przyjaciele wymienili między sobą szybkie, zmartwione spojrzenia, a potem zaczęli się pomału przemieszać w stronę gęstwiny.
— Tak, dziewko, zabieraj swojego cyrkowego karła! — zadrwił jeszcze Saw. — Dajcie znać, kiedy będzie następny występ!
Po raz kolejny Śnieżka czuła, że Gburek mógłby mu odparować równie miłymi słowami, ale wolał nie igrać z ogniem. Popierała to.
Kiedy ognisko i rabusie zniknęli za murem pni drzew i zarośli, a oni pogrążyli się w zimnej, ciemnoszarej mazi wieczoru, mogli już przestać wstrzymywać oddechy. Pomimo tego wciąż wisiało nad nimi jakieś napięcie, trzymające ich spojrzenia daleko od siebie. Królewna miała ochotę jednocześnie wybuchnąć płaczem, uciec jak najdalej i upaść na ziemię, by zasnąć kamiennym snem. Ostatnia godzina wyszarpała z niej całą żywotność, a może także i coś więcej.
— Zrobili ci coś? — zapytał półszeptem karzeł, a jego beznamiętny głos zaprzeczał trosce utkwionej w sensie tego pytania. Uczucia Śnieżki były zbyt rozstrojone, by przyjąć to z odpowiednim dystansem.
—  Nie, jestem cała… — odparła pośpiesznie, mogąc przysiąc, że z jej głosu ściekają łzy. Usiłowała je przełknąć. — Zjawiłeś się w porę. Ty…
— Cieszy mnie to — uciął, zanim zdążyła utkać podziękowania.
Dziś świat dziewczyny zdawał się odbiciem w krzywym zwierciadle, dlatego wszystko wyglądało zupełnie inaczej niż powinno, ale nie mogła się pogodzić z tym, że ktoś, kto ruszył jej na ratunek i zaryzykował upokorzeniem, może teraz traktować ją z takim chłodem. To zwyczajnie nie miało sensu. To sprawiało, że czuła się jedynie ciążącym obowiązkiem. Gburek zachował się pięknie, ale to nie tak miało być — pomyślała jak przez mgłę. Powinnam mu podziękować, a on uśmiechnąć się i cieszyć, że udało nam się wyślizgnąć z rąk tragedii. Powinniśmy sobie nawet paść w ramiona… a nie bać się odezwać.
Królewna zerknęła niepewnie na karła. Kroczył zacięcie przez las, stawiając ociekające furią kroki, co po części wyglądało śmiesznie, a po części strasznie. Wzrok miał utkwiony prosto przed sobą, choć dziewczyna nie mogła się oprzeć wrażeniu, że on nie widzi tego, co ona. Jest zły — zrozumiała z olśnieniem równie bolesnym co rażący blask błyskawicy.
Wciąż myślisz, że jesteś bohaterką jakiejś gównianej baśni’’.
Jak miałam czelność zastanawiać się nad stosownością jego zachowania?! Znów widziałam w tym wszystkim przeklętą balladę, zapominając, jak to wygląda w jego oczach, w oczach rzeczywistości! — karciła się w myślach, a gniew wobec samej siebie i poczucie winy pozwalały na chwilę zatrzeć pył bólu, który pozostał po poprzednich scenach. Dałam się złapać jak głupia, pomimo że mnie ostrzegał, a on musiał przyjść mi z pomocą i odstawić tę farsę. Z pewnością żałuje, że mnie poznał. Było to smutne, że w momencie, gdy dziewczyna obdarzyła go niezwykłym szacunkiem i wdzięcznością, on poczuł do niej niechęć. Ale nie dziwiła mu się. Wstyd jednak spalił wszystkie słowa, które kłębiły jej się w ustach.
Żałuję, że postawiłam stopę w tym lesie.
Wciąż przed oczami drgał jej obraz obrzydliwego Sawa; jego spoconych dłoni dobierających się do jej ubrania, szorstkich ust orających skórę i odoru, którego cząsteczki wciąż tliły się w odzieniu królewny.
Po jakimś czasie dotarli do groty. Znajome zbocze wzgórza wydawało się milczącym strażnikiem, który czuwa nad ich bezpieczeństwem. We wnętrzu przywitał ich tak dobrze znany zapach wilgoci, mięsa i ognia — teraz były to najsłodsze wonie.
Gburek z udręczonym westchnieniem osunął się na swoje legowisko. Był zbyt zmęczony, by rozpalić gasnące już ognisko. Śnieżka zatrzymała się na chwilę w progu z zaschniętymi łzami na policzkach, błotem ściekającym z sukni i liśćmi zaplątanymi we włosach. Chciała coś powiedzieć, ale znajome schronienie rozsypało bariery jej opanowania, a obawiała się, że karzeł nie będzie zachwycony łkającą towarzyszką.
Muszę się umyć.
To pragnienie było tak rozpaczliwe, że poszła spełnić je natychmiast. Czuła, że jest brudniejsza niż wtedy, gdy omal nie wciągnęło jej bagno. Pośpiesznie zrzuciła z siebie suknię, którą tłamsiły dłonie Sawa i weszła pod przyjemnie chłodny natrysk. Krople, niby czyste duszki, całowały delikatnie usta królewny, wypełniając wodą korytarzyki na popękanej powierzchni warg i spłukując z nich obrzydliwy posmak śliny oraz błota.    
Dziewczyna nie zamierzała jednak czekać bezczynnie, aż wodne duszki przebiegną przez całe jej ciało. Zaczęła trzeć rękami skórę, by wraz z potem i błotem zmyć pamięć o tym, że kiedykolwiek była ofiarą Sawa. Swój dekolt pocierała tak intensywnie, że w niektórych miejscach wystąpiły jej czerwone plamy. Lepiej czerwone niż brudne. Po jakimś czasie zdała sobie sprawę, że nie cała woda na jej policzkach pochodzi ze skapującego strumienia. Mogła tylko przyłożyć dłoń do ust, by zagłuszyć swoje płaczliwe jęki.
Byłam przygotowana na starcie z królową. Z królową, do cholery, a nie ze zgrają obleśnych gwałcicieli!
W końcu królewna owinęła się zastępczą szatą i wróciła do jamy. Rzuciła okiem na tlące się ostatkami sił ognisko, ale jej również nie chciało się ponowić płomienia. Teraz ogień przypominał jej nie tylko o śmierci ojca i o czerwonych kreacjach macochy, ale również o świetle, które padało na rozgrywający się w lesie koszmar. Wolała zbroję ciemności, pod którą mogła się skryć.
Gburek siedział skulony, opierając się o ziemistą ścianę i patrząc się przed siebie zakrzepłym ponurością wzorkiem. Znów chowa się za murem. 
Niziołek wyglądał tak nieszczęśliwie, a Śnieżka tak bardzo potrzebowała bliskości kogoś, komu ufała, że bez skrępowała zajęła miejsce obok karła i objęła go ramionami. Jego ciało było chłodne i twarde, ale ona traktowała je jak linę rzuconą do wzburzonego morza. Miała też nadzieję, że jej uścisk przekaże mu więcej pocieszenia.
Przyjaciel obrócił ku niej głowę, przyszpilając ją zdumionym spojrzeniem.
— Co ty… — zaczął nieufanie, ale nie dała mu skończyć i wyrzuciła z siebie coś, co pragnęła już od momentu, w którym przystawił nóż do szyi tamtego jasnowłosego mężczyzny:
— Dziękuję, tak bardzo ci dziękuję, że zrobiłeś to dla mnie! — Królewna sądziła, że przy kąpieli wylała już wszystkie łzy, ale teraz mogłaby przysiąc, że coś wilgotnego tli się w jej oczach. — Byłeś wspaniały.  
— Wspaniały? — Człowieczek zmarszczył brwi, jakby nie mogąc pojąć szlaku jej głupiutkich myśli. Gorycz wycisnęła mu z płuc prychnięcie. — Mogę się założyć, że nigdy nie widziałaś większego błazna. Pamiętasz, jak szczerzyli zęby? Ludzie najbardziej śmieją się z tego, co jest głupie.
— Ja się nie śmiałam! — obruszyła się dziewczyna. Musi być uparty, nawet jak mu dziękuję? Po dzisiejszych przeżyciach rozciągnięcie ust w uśmiechu było jak dźwiganie ciężarów, spróbowała jednak, chcąc odsłonić swoją wdzięczność. —  Gburku, ty mnie uratowałeś. Czy to ważne jak? Nie możesz uważać siebie za błazna, jesteś boha…
—  Co ty wiesz, Śnieżko? — żachnął się karzeł, a jego posępne oczy rozjaśnił płomień gorliwości. — Zawsze widzą we mnie przedmiot kpin! Jestem karzełkiem, błaznem, skrzatem… ale nigdy nie człowiekiem.
— Gdyby tylko cię znali…
— Ale nie znają i nigdy nie zechcą! — Gburek odsunął się od niej gwałtowanie, a jej zaskoczoną minę skomentował pogardliwym uśmieszkiem. — Gdybyśmy się nie poznali w takich warunkach, drwiłabyś ze mnie razem z innymi, tak jak drwili z moich braci! Oni umierali, a ostatnie, co słyszeli, to śmiech!
Ukrył twarz w swoich nieładnych dłoniach. Ból w jego głosie był jak sopel lodu wbity w serce Śnieżki. Na tę chwilę okropne wspomnienie próby gwałtu zbladło, a cała jej uwaga skupiła się na troskach przyjaciela.
— Opowiedz mi o nich, proszę. — Położyła ostrożnie dłoń na ramieniu towarzysza. Ten drgnął niespokojnie i zmierzył ją niezadowolonym spojrzeniem spomiędzy rozczapierzonych palców.
— Nie powinnaś sobie dokładać ciężarów, zwłaszcza po tym, co się stało — mruknął niewyraźnie. Nie ma już siły dłużej budować wokół siebie murów.  
— A ty powinieneś w końcu wyrzucić to siebie — oznajmiła zaskakująco stanowczo. Czuła, że przemawia przez nią coś więcej niż zwykła ciekawość. — O mnie się nie martw. Ty poświęciłeś się dla mnie, więc teraz ja poświęcę się dla ciebie.
Gburek uwolnił swoją twarz od krat palców, a jego mina zdawała się niemal zagubiona — wreszcie przypominał tego młodzieńca, niewiele starszego od Śnieżki, który krył się gdzieś pod warstwą brudu, żałobnych blizn i skrzywionych min.
— Skoro sobie tego życzysz… — szepnął niepewnie, ale szybko napiął mięśnie twarzy, by nie ściekły z niej resztki opanowania. Przełknął ślinę, a jego spojrzenie zaczęło wędrówkę ku obrazom z przeszłości. — Zacznę od początku, bo co mi szkodzi? Urodziłem się w mieście u podnóży twojego zamku, ale chyba nie mieliśmy tej przyjemności spotkania się. Na początku miałem tylko jednego brata, który był moim bliźniakiem. Wyglądaliśmy niemal jak odbicia lustrzane, choć podczas gdy moje oczy są brązowe i ponure, jego miały błękitny kolor i lśniły radością. Wesołek zawsze potrafił cieszyć się z różnych przeciwności losu, ja natomiast wolałem ponarzekać. Niezależnie od naszych charakterów, ojciec nas nie cierpiał. Prowadził karczmę, a płaczące czy pałętające się pod nogami potworki odstraszały gości. Matka też wydawała się obrzydzona tym, co wyszło z jej brzucha, ale przynajmniej nie życzyła nam śmierci, więc gdy nasz ukochany ojciec chciał nas utopić tuż po urodzeniu, ona go powstrzymała i pozwoliła nam żyć na poddaszu karczmy.
Karzeł przerwał na chwilę, a Śnieżka nie śmiała go popędzać. Nie była nawet pewna, czy by ją usłyszał zza mgły dawnych wspomnień.
— Nie dali nam imion — podjął dalej opowieść cichym, żarliwym tonem, a bruzda w jego czole pogłębiała się, jakby za nacięciem noża. — Ojciec nazywał nas diabłami, matka zaś wołała jeden’’ albo drugi’’. Dlatego gdy trochę podrośliśmy, sami się nazwaliśmy. Moje gburowate usposobienie uczyniło mnie Gburkiem, natomiast jego wesołe Wesołkiem. Choć w głębi różniliśmy się jak noc i dzień, zawsze trzymaliśmy się razem. Nie wiem, jakbym wytrzymał te długie godziny pośród ciemności i kurzu poddasza, gdyby nie on i jego wsparcie… Nikogo innego nie miałem. Ojciec nas nienawidził, matka natomiast przynosiła nam jedzenie tylko z powodu wyrzutów sumienia. Nigdy nie ujrzałem w jej oczach czułości.  
Opowieść Gburka wprowadziła Śnieżkę w zimną i okrutną część świata, o której nawet nie miała pojęcia, żyjąc za murami zamku w otoczeniu życzliwej służby i kochającego ojca. Dotarło do niej, jak wiele dostała od życia. Kiedyś przeklinała świat za przedwczesne odebranie jej matki, teraz jednak zrozumiała, że mógł ją spotkać znacznie gorszy los.  
— I nikt nie okazał wam ciepła? — wyszeptała zmartwiona, myśląc o tych wszystkich twarzach, które zapamiętała jako życzliwe. Usta karła musnął przelotny uśmiech, którego znaczenia nie sposób było złapać.
— Ludzie na ogół wytykali nas palcami, ale była w karczmie pewna dziewczyna, która miała nieco serdeczniejsze serce. No, raczej dziewczynka. Kiedy pracowała u mojego ojca, dźwigając w drobnych dłoniach dzbany wypełnione winem, liczyła sobie może dwanaście lat. — Nie umknęło uwadze królewny, że głos towarzysza opadł teraz na łagodne niziny. — Na ogół nie schodziliśmy na dół i nie pokazywaliśmy się gościom, ale ona wiedziała, że tam jesteśmy. Kilka razy mieliśmy okazję spotkać się spojrzeniami. Nie reagowała na mnie jak inni, nie krzywiła się, ani nie uciekała. Po prostu przyglądała mi zaciekawionymi oczami i uśmiechała delikatnie. To było jak nic, ale dla kogoś takiego jak ja znaczyło naprawdę dużo.
— Zaprzyjaźniliście się? — Dziewczyna starała się cieszyć z tego, że Gburek znalazł jakąś przychylną duszę, ale nie mogła powstrzymać skurczu w sercu. Może dlatego, że coś pomiędzy słowami karła przypominało jej siebie rozmyślającą o Raulu?
Na szczęście Gburek machnął pozornie niedbale ręką.
— Nie można się przyjaźnić z kimś, z kim nie zamieniło się ani jednego słowa. Zresztą wątpię, by ona chciała pokazać się ze mną na ulicy. Ale ja traktowałem ją jak swoją małą przyjaciółkę, słodki sekret ukryty gdzieś pomiędzy spojrzeniami a uśmiechami… — Skrzywił się. — Wesołek upierał się, by zejść na dół i z nią porozmawiać, ale powstrzymałem go. Nic dobrego by z tego nie wyszło, wiedziałem o tym. Szczytem moich interwencji było zapytanie matki o jej imię. O ile moja pamięć jest jeszcze sprawna, nazywała się Nyn.
Królewna otworzyła szerzej oczy w akcie zaskoczenia.



Nareszcie mogę odsłonić przed Wami historię Gburka. Mam nadzieję. że cały czas będziecie ze mną :) 
Dzięki, że się dopominacie, to motywuje :P 


14 komentarzy:

  1. Odpowiedzi
    1. no dobrze.
      rozdział za krótki, zdecydowanie za krótki, ale i tak straaasznie mi sie podobał. nie mogę sie już doczekać dalszej akcji z królową.
      co do tego okropnego Sawa i całej reszty obrzydliwców - ił. po prostu ił. jak tak w ogóle można?!
      co do Gburka - zachował sie naprawde jak bohater <3 i strasznie mu współczuję. miał tylko swojego brata, rodzice go nie kochali.. :(
      a poza tym od samego początku wiedziałam, że będzie chodziło o Nyn! gdy tylko Gburek zaczął mówic o jednej dziewczynce, która tam pracowała, a później jeszcze, że miała dwanaście lat.
      poczułam się jak jasnowidz xd
      czekam na dalszy ciąg!!!

      i mam nadzieję, że ukaże się szybciej niż ten!
      i że będzie dłuższy!!

      Usuń
    2. Dziękuję bardzo :)
      Coś za krótkie wychodzą mi te rozdziały, ale tutaj akurat musiałam ciachnąć w tym miejscu :P O tak, Gburkowi z pewnością nie było łatwo, a to jeszcze nie koniec jego historii.
      Wow, w takim razie gratuluję spostrzegawczości :P
      Postaram się, by był szybciej.
      Pozdrawiam ^^

      Usuń
  2. A jednak puścili ich po tym wszystkim. To dobrze, ale widać, że ta cała sprawa z obleśnymi typami bardzo Śnieżkę poruszyło. Gburek najwidoczniej nie chciał już tego tematu poruszać, chcąc to zakończyć. Jednak po jego opowieści teraz jasno widać, dlaczego tak się zachowywał. Trochę mi żal Gnurka, że miał takich rodziców, którzy nie zaakceptowali ich odmienności. Nie wiem kto o Nyn, jeśli pojawiła się już w opowiadaniu, to przepraszam, ale mam pamięć krótkotrwałą^^ Dlatego poczekam na dalszy ciąg, by się dowiedzieć, kim ona jest.
    "Ci okrutnicy mogli się śmiać, mogli kpić z jego niskiego wzrostu i groteskowego wyglądu, ale dla niej Gburek był duszą anioła w skórze gargulca." - to zdanie najbardziej mnie poruszyło ;)

    Pozdrawiam serdecznie :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, dla tak delikatnej osoby jak Śnieżka próba gwałtu była bardzo ciężkim przeżyciem. Wcześniej dziewczyna nie sądziła, że można być tak brutalnym. Ale życie jest od tego, by się uczyć, prawda? :P
      Nic się nie stało, nie dziwię się, że jej nie kojarzysz, bo specjalnie tak operowałam słowami, aby postać Nyn była dla was(a przynajmniej większości) zaskoczeniem.
      Ja też bardzo lubię to zdanie, myślę, że dobrze obrazuje uczucia Śnieżki do Gburka ^^
      Dzięki wielkie za komentarz i pozdrawiam :*

      Usuń
  3. Witam :) wpadłam na twojego bloga przypadkiem i nie żałuję! Podobają mi się takie klimaty. Świetnie piszesz, a co do rozdziału to cudowny ^^ Weny życzę! :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Stuk, stuk, można? Udało mi się podgonić znacznie prace nad moim miniopowiadaniem, dlatego z czystym sumieniem mogę wreszcie napisać to, co myślę o twórczości Pisarki, którą naprawdę szanuję i podziwiam za pracę. Przyznaję w obecnie jest to jedne z nielicznych blogów, które czytam z ciekawością. Inni tworzą, powielając schematy bądź po kilku dniach wycofują się z blogosfery. A teraz do rzeczy. O, nieszczęśliwi są zarówno Śnieżka, jak i Gburek. Jego opowieść w mrozi krew w żyłach! A więc to tak. Pogardzali nim, nawet rodzice jedynie z powodu ich ułomności? Zgroza, przecież to nie była wina braci. W dodatku Wesołek był powiązany bliźniaczą więzią z naszym niziołkiem. Przykro było słuchać, jak odrzucał troskę dziewczyny. Z drugiej strony po takich przejściach trudno jest uwierzyć w bezinteresowności i to, że możemy znaleźć wsparcie u obcych. Dziewczynka z karczmy ta Nyn, to brzmi jakoś znajomo nie dam sobie uciąć palca, ale coś mi się kołacze, że mogła być jedną z młodocianych służących w zamku złej wiedźmy? Czyżby ona ukrywała się pod postacią Słoneczka? Tak jakoś mam wrażenie, że jestem gdzieś blisko rozwiązania owej zagadki. W każdym razie to musi mieć jakiś wspólny początek, obie historie twoich bohaterów... To ich do siebie jeszcze bardziej zbliży jestem pewna! Naprawdę sieć intrygi, jaką pleciesz staje się coraz misterniejsza, ha! No i przyznam stanowi to w dużej mierze moją inspirację. Zajrzyj do mnie po jedenastym mara, a ciekawe, czy odnajdziesz jakieś analogie? Och, przerwałaś w tak ciekawym momencie, czekam na dalszy ciąg.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo się cieszę, że tak o mnie myślisz - to niezwykle budujące, dziękuję.
      To prawda, Gburek jak zwykle był pesymistą i nie wierzył, że taka ładna, miła dziewczyna mogłaby chcieć z nim rozmawiać. Rodzice traktowali ich okropnie, to fakt, ale myślę, że taka właśnie była mentalność w średniowieczu. Wszelką ułomność traktowano jako karę za grzechy.
      Dobrze kombinujesz :P
      O tak, takie uzewnętrznienie się na pewno zbliży do siebie Gburka i Śnieżkę. Można powiedzieć, że wreszcie udało im się do siebie dotrzeć.
      Jasne, postaram się zajrzeć, też jestem ciekawa Twojej twórczości :)

      Usuń
  5. Rozdział przeczytałam już dawno, dlatego przepraszam, że z komentarzem zbieram się tak późno. Wtedy jednak nie czytałam z komputera i pisanie komentarza na komórkowej klawiaturze pozostawiłoby w treści masę błędów. :) Oczywiście wtedy obiecałam sobie, że jedynie zerknę na rozdział, ale wystarczyło przeczytać pierwsze zdanie, by nagle uświadomić sobie, że notka została przeze mnie doczytana do końca. Po prostu za bardzo mnie wciągnęłaś <3
    Gburek jak zwykle stanowi miłość mojego życia i wcale nie chcę żadnego Raula! Po tym, jak zrobił coś tak wspaniałego dla Śnieżki, jestem wobec niego pełna podziwu. Teraz kocham go dodatkowo za cudowną i wzruszającą historię swej przeszłości. Nie dziwie się, że karzełek ma taki charakter, skoro stracił brata, całe życie żył ze wzgardą w ludzkich oczach, a ta wzgarda nawet pojawiła się w obliczach jego rodziców. Czy z czymś takim da się żyć? On dał radę i to jest piękne! Pomimo trudów losu, on i tak przetrwał.
    Jestem natomiast pozytywnie zdumiona tą sekretną przyjaciółką. Mowa o Słoneczko, prawda? :D Wiem, że to może ona będzie kiedyś z Gburkiem, tak jakoś węszę, ale mimo wszystko, wolałabym, żeby to była Śnieżka. Tak jakoś. :)
    W każdym razie nie mogę się doczekać, aż Śnieżka i Słoneczko się spotkają. Raul może pozostać tam, gdzie jest. Nie śpieszy mi się do niego. :P
    Genialny rozdział! Jak każdy z pod Twojej ręki! Zazdroszczę Ci takiego talentu <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nic się nie stało, dziękuję Ci bardzo za ten komentarz ^^
      Mogę na razie powiedzieć, że moja sympatia również jest po stronie Gburka, aczkolwiek jeszcze sporo historii przed nami, a losy postaci niebawem zaczną się przeplatać.
      Dobrze myślisz :P Hah, fajnie, że kombinujesz, kto z kim będzie - mam nadzieję, że jeszcze długo potrzymam was w niepewności :P
      Och, Ty również piszesz świetnie ;)
      Pozdrawiam serdecznie :)

      Usuń
  6. hej, czekamy! gdzie nowy rozdział?

    OdpowiedzUsuń
  7. No i ja jak zwykle spóźniona... Przepraszam.
    Na początku chciałam powiedzieć, że bardzo się cieszę, że bandyci jednak wypuścili Śnieżkę i Gburka. Już się bałam, że zrobią im krzywdę, nawet po tym, jak bardzo ukorzył się karzełek, ale na szczęście nie. Mieli choć odrobinę przyzwoitości. W sumie to dobrze, że nie wykreowałaś typowych złych charakterów, a jednak ludzi, którzy gdzieś tam w środku mają uczucia i odpuścili tej dwójce.
    Widać, że Śnieżka bardzo przeżyła całą tą sytuację i w sumie się jej nie dziwię. Niecodziennie jest się napadniętym przez zbirów i uratowanym przez wspaniałego karzełka :)
    Cieszę się, że Gburek postanowił otworzyć się przed królewną. Jego historia, choć bardzo smutna, wydawała mi się magiczna. Współczuję mu rodziców, którzy tak bardzo nie mogli znieść jego odmienności, a tego ojca to bym własnoręcznie udusiła!
    No i ta tajemnicza przyjaciółka, z którą Gburek nigdy nie rozmawiał i do której mimo to widocznie czuł głęboką nić sympatii. Jestem ciekawa, czy ta dwójka jeszcze się ze sobą spotka (mam przeczucie, że tak!) i w jakich okolicznościach. Czy oprócz miłego uśmiechu dziewczyna może również coś do niego poczuć? Mam nadzieję, bo Gburek, mimo trochę pesymistycznego podejścia do świata, jest naprawdę dobrym człowiekiem. Tak mi się przynajmniej zdaje.
    Pozdrawiam serdecznie i lecę czytać nową notkę ;)

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy