Śpij, mała królewno…
Ojciec podniósł ją
z ziemi, jakby ważyła tyle co piórko, i okręcił dookoła siebie. Rozbrzmiał
dziecięcy śmiech, by zaraz potem zmienić się w zduszony pisk dziewczęcych
pogaduszek z Nyn. Potem Śnieżka widziała salę balową, błyski świec i parkiet; czuła, że jej dłonie splecione są ze smukłymi palcami młodzieńca z
marzeń.
Naraz te palce
zniekształciły się i zesztywniały, a przepych wokół zastąpił półmrok i drżące
światło ogniska. Widziała błyszczące ponuro oczy, by zaraz potem ujrzeć
szmaragdowe, zatrute szaleństwem. Królewna stała przyciśnięta do ściany, a czerwona
królowa delikatnym ruchem ścierała łzę z jej policzka. „Wszyscy jesteśmy tylko
odbiciami, dlatego potrzebne nam serca, potrzebna nam wieczność…’’.
Cały świat
pogrążył się w płynnych plamach szkarłatu. Trzy strużki krwi wiły się leniwie
pośród białych pagórków śniegu. Padał na nie kobiecy cień. Przewijała się
zraniona dłoń z igłą.
Śpij, mała królewno…
Przeleciał czarny
kruk. Wśród ciemności jasnym blaskiem iskrzyła się tylko szklana trumna. Po
chwili wieko gwałtowanie odpadło, roztrzaskując się na tysiące kawałeczków. Z
lśniącego nagrobka wyszła blada niczym śmierć dziewczyna w strzępach sukni. Jej
oczy były rozpostarte i beznamiętne. Z jej piersi ziała upstrzona zakrzepłymi
plamami szkarłatu dziura. Jej czarne włosy zaczynały wypadać jak krucze pióra,
a sine kawałki skóry odklejać się od kości.
O n a była tą
dziewczyną. Nie czuła nic, świat był skuty lodem i ciemnością. Kruk zdawał się wykrakiwać
dwa złowieszcze słowa — „bez serca, bez serca, bez serca…’’.
Gdy Śnieżka ze
zduszonym jękiem zerwała się ze snu, jej ręce od razu powędrowały do lewej
piersi. Uspokoiła się trochę dopiero wtedy, kiedy wyczuła pod palcami bijący
pośpiesznie organ. Jeszcze nie umarłam. Powiedziała,
że moje serce nie jest gotowe.
Przypomniała sobie
jednak coś jeszcze. „Nie upłynie
wiele czasu, nim Raul założy na twój palec pierścionek i wasza miłość stanie
się pełna. A wówczas twoje serce będzie najcieplejsze’’ — echo złowróżbnego
proroctwa napełniło ją nową falą lęku. Dopiero po kilku chwilach dziewczyna
pojęła, że kuli się na świeżo posłanym łożu, a otaczają ją trzy kamienne
ściany niewielkiego pomieszczenia. Czwartą nich stanowiły metalowe kraty.
Jestem w lochach? — zastanawiała
się, szybko jednak obaliła tę teorię. Co prawda nigdy nie miała żadnego
interesu, by zejść na najniższy i najplugawszy poziom zamku, ale mogła domyślać
się, że nie ma tam miękkiego łoża z czystą kołdrą, stoliczka ze srebrnym
zwierciadełkiem i drewnianego wiadra na naturalne potrzeby. Ciemność
rozpraszały pomarańczowe jęzory licznych pochodni. Komnatą też tego nie mogę nazwać, bo nie ma tu dla mnie wyjścia.
Śnieżka powoli
stanęła na zimnej, ale całkiem czystej, jakby niedawno zamiecionej podłodze, orientując się, że po raz pierwszy od dawna ma na sobie odzienie
godne królewny. Ku ziemi opadały fałdy kremowej sukni, a talię przytrzymywał szafirowy gorset. Włosy też miała wyczesane i lśniące. To jednak wcale jej
nie uspokoiło.
Podeszła do krat,
za którymi ciągnął się pogrążony w półmroku korytarz. Królewna w życiu go nie widziała. Był wąski, a jego ściany pokrywały pajęczyny i mech. Musiała mnie uwięzić w jakimś tajemnym
miejscu. Zapewne stąd nikt nie usłyszy mojego wołania o pomoc.
Nagle rozległo się
niespokojne charknięcie, a jakiś potężny cień w kącie poruszył się i powiększył
do rozmiarów wilka. W mroku błysnęły dwa żółte ślepia i skierowały się prosto
na dziewczynę. Królewna pisnęła ze strachu, przypominając sobie przerażającego
stwora, który gonił ją, odkąd tylko wbiegła do Puszczy Zapomnienia. Była pewna,
że gdyby ją wówczas dopadł, skończyłaby jako resztki między jego zębami.
Chciała się cofnąć
i ukryć pod łożem, ale jakaś odważna część niej walczyła o opanowanie
paraliżującego strachu. Oddzielają nas
kraty. Ze zwierzęciem tymczasem zaczęło dziać się coś dziwnego — prężył się
i wyginał, porastająca go sierść znikała pod brzoskwiniową skórą, a wydłużające
się łapy przybierały kształt ludzkich kończyn. Po chwili z ziemi podnosił się już
nie wilk, a człowiek — masywnie zbudowany, odziany w poszarpaną szatę i
zarośnięty na twarzy, ale człowiek.
— Lepiej, moja
pani? — mruknął zachrypniętym głosem, nie spuszczając z dziewczyny jarzących
się oczu. Królewna przełknęła ślinę i zrobiła kroczek do przodu.
— Nie wiedziałam,
że masz też ludzki kształt… — wymamrotała, a potem odchrząknęła, by jej głos
zabrzmiał pewniej. — To ty mnie ścigałeś w lesie. Jesteś jej sługą.
— Jej niewolnikiem
— poprawił ją mężczyzna, krzywiąc się lekko. Czy naprawdę? Śnieżka widziała grzejące mu grzbiet łachmany; żółte,
ropiejące oczy i dziką twarz, która bardziej mogła należeć do zwierzęcia niż do
człowieka. Zrobiło jej się go żal, ale wciąż nie potrafiła wydobyć z siebie
ufności.
— Dlaczego?
— W przeszłości ją
skrzywdziłem i to jest moja cena.
Królewna
przymrużyła oczy, zdając sobie sprawę, że przeszłość królowej jest dla niej jedynie mgłą. Ile o niej wiedziała? Jaka dawniej była jej matka? Kogo kochała? Kiedy dokonała
pierwszej makabrycznej zbrodni w imię tej miłości?
— A zatem znałeś ją w Czerwonych Krainach? —
spytała powoli. — Opowiedz mi coś o tym, proszę.
— To ty jesteś jej
pasierbicą, sama zapytaj. Ja muszę milczeć.
— Co zrobi, jeśli
będziesz nieposłuszny?
— Wątpię, byś
mogła to sobie wyobrazić, królewno.
Śnieżka zacisnęła
palce na zimnym pręcie kraty.
— Z moją macochą
jest coś nie tak, prawda? Mówiła, że lustra ją obserwują, że wyraża miłość
poprzez wyrwanie serca… W jej umyśle tkwi cierń, szaleństwo. Czy można to jakoś
powstrzymać?
— Nie sądzę. —
Wilczy strażnik na moment spuścił wzrok. — Patrzyłem, jak się z tym zmaga przez
wiele lat. Ma też dobre chwile, ale one są już coraz rzadsze. Lustra kradną jej
duszę. Przykro mi, ale ona wyrwie ci serce, a ja jej w tym pomogę.
— Nie mógłbyś z
tym walczyć? Może jest jakaś droga, byś odzyskał wolność?
— Dziecino, jak
możesz po tym wszystkim być taka naiwna? Nie ma żadnej drogi. Pada na mnie
coraz dłuższy cień wilka. Ty wylądujesz w trumnie, a ja stracę całe swoje
człowieczeństwo.
Przez chwilę
zdawało jej się, że mówi do niej ustami Gburka — on również sądził, że była
łatwowierną gąską, która nic nie wie o mrokach świata. Ale obaj byli tak
pogrążeni w zgorzknieniu, że nie mogli ujrzeć, iż to jest właśnie broń Śnieżki
— wiara, ziarenko wiary, że coś da się jeszcze zrobić. Bez tego nie umiałaby postawić
ani jednego kroku na przód.
Teraz też na pewno istnieje jakieś
wyjście. Nie proszę o wiele, chcę jedynie, by było ono trochę jaśniejsze od
skończenia w trumnie bez serca, ze świadomością, że wszystkich zawiodłam.
Śnieżka nie
kontynuowała już tej dyskusji, tylko wróciła do łoża i zaczęła wspominać swoją
walkę macochą. Druzgocąco przegrała tamtą partię. Miała ochotę wyć. To była moja jedyna szansa. Myślałam o niej
tak długo… i zaprzepaściłam ją. Zastanawiała się, czy Roszpunka dałaby się
tak głupio złapać w kąpieli i czy Raul, gdy zgodnie z zapowiedzią czarownicy
wreszcie się spotkają, powie: „A nie mówiłem? To nie była robota dla słabej
pannicy’’. Na myśl o dzielnym szlachcicu ogarniał ją dławiący niepokój. Zdołał uciec czy jest już częścią planu
królowej? Czy wie, że potem zostanie obwiniony o moją śmierć?
Myślała też o
swojej macosze. Jedynym sukcesem, jaki osiągnęła w walce z nią, było odkrycie
jej prawdziwych motywów. Śnieżka czuła rozdarcie. Nie mogła powiedzieć, że
kobieta jest bezduszną jędzą — na swój szalony sposób kochała i króla, i
pasierbicę. Ale obłąkanie zatruło w niej wszelkie człowieczeństwo, wszelką
zdrowość relacji z innymi. I jeszcze jej
obsesyjny dotyk… Dziewczyna nie mogła zapomnieć strachu, jaki czuła, myśląc,
że zaraz straci serce.
Nie mogę do tego dopuścić.
To pogrzebałoby
wszystkie starania, jakie razem z Raulem podjęli. To byłaby największa
przegrana.
Wiesz, co musisz zrobić… — szepnął
dziewczynie w głowie głos śliski jak język węża. Wówczas jej serce zaczęło bić
znacznie szybciej i niemal wyrywać się spomiędzy żeber, jakby chcąc udowodnić,
jak wiele jest w nim życia. Całe jestestwo Śnieżki również bało się tej myśli.
Teraz dopiero pojęła, jak bardzo chce żyć.
Ale musiała
zaakceptować fakt, że jest już martwa. Może z chwilą, gdy opuściła Gburka, może z
chwilą, gdy królowa odebrała jej broń, a może z chwilą spłynięcia na niej tej
świadomości.
Dziewczyna
podniosła się gwałtownie, rozglądając gorączkowo. To pomieszczenie było jak
przytulna łupinka pośród rzeki brudu i mroku. Nie było w nim narzędzi do
dokonania zbrodni. Spojrzała z nadzieją na małe zwierciadełko błyszczące na
stole — czy jego szkło mogłoby przeciąć tętnicę szyjną? A może kołdra? Czy da
się z niej zrobić solidny sznur? Tylko o co go zawiesić?
— Co ty robisz? —
warknął po jakimś czasie wilczy mężczyzna, spoglądając, jak dziewczyna za
kratami błąka się na wpół obłąkańczo, płacząc i śmiejąc histerycznie.
Śnieżka zatrzymała
się i spojrzała na niego oczami pełnymi łez i paniki. Dopiero teraz zauważyła,
że strażnik gdzieś zniknął, a patrząc na tacę parującego jedzenia w jego
rękach, zrozumiała, że poszedł po posiłek dla niej.
— Chciałam to
zrobić, naprawdę chciałam, ale… nie mogę — wyjąkała, poruszając gwałtowanie
zaróżowionymi nozdrzami, by powstrzymać katar. — Za bardzo boję się bólu.
Mężczyzna tylko
obnażył pożółkłe zęby, jakby nadal był w skórze wilka.
— A ty nie
myślałeś o tym? — dopytywała dziecinnym głosikiem. — Żeby uwolnić się w ten
sposób?
— Ale ja chcę żyć.
Chcę biegać i zatapiać zęby w mięsie. — Oczy mężczyzny błysnęły, ale jego twarz
spochmurniała. — To prymitywne, jednakże dla takich chwil żyję. Nie umiałbym
sam z tym skończyć.
— Rozumiem… Nad
tobą nie wisi widomo śmierci…
— To prawda. —
Strażnik zerknął na trzymana tacę, a jego głos złagodniał: — Usiądź, królewno,
posil się.
Mój ostatni posiłek? Dziewczyna wciąż
patrzyła w oczy wilka, zdumiona odkryciem, że należą one do jej ostatniej
nadziei.
— Nie uwolnisz
mnie, prawda? — spytała głucho.
— Nie, bo więzi
mnie przysięga. I ty też nie próbuj się sama uwalniać.
Wsunął tacę. Śnieżka ledwo
na nią spojrzała.
— Jej magia opiera
się na żywych sercach? — wyszeptała nagle tak żałośnie, że chyba nawet bestia
nie mogłaby nakarmić ją teraz fałszem.
— Tak. Martwe może
co najwyżej oddać mi jako resztki. — Strażnik uśmiechnął się cierpko, ale spoważniał,
gdy dziewczyna desperacko przycisnęła zarumienioną twarz do krat.
— Pchnij mnie!
Błagam, sama nie dam rady… Powiedz, że ja sama się dźgnęłam kawałkiem lustra! Czy proszę o zbyt wiele?
Wilkołak patrzył na
nią przez chwilę w milczeniu. Słychać było tylko pociąganie nosem Śnieżki.
— Królewska córka
— wyrzucił z siebie niespodziewanie. Jego świecące oczy stały się rozbiegane i
skomlące. — Gdzie mój zasrany honor? Byłem niegdyś rycerzem, na Boga!
Zdradziłem Helenę i zesłałem na Różę śmierć, to prawda, ale jak mogę teraz pozwolić,
by córka króla skończyła pchnięta ostrzem jakiegoś zawszonego głupca?
Żadne z nas tego nie zrobi.
— Nie splamisz
honoru, bo to jest mój rozkaz — przekonywała drżącym głosem Śnieżka, a z jej
oczu spłynęły nowe krople łez.
— Nie, królewno,
nie! Nie tak. Dam ci śmierć czystą i spokojną. Zaczekaj tutaj!
Śnieżka osunęła
się na ziemię, nieczuła na ironię, zdolna jedynie przełykać łzy.
W lochach zrobiło
się chłodno, a półwilczy mężczyzna nie wracał. Śnieżka siedziała skulona na
łożu i w pewnej chwili skusiła się na oblane miodem ciasteczka. Przypominały jej one o Nyn, o
słodkiej, wesołej przyjaciółce. Powinnam
po raz ostatni skosztować słodyczy. Na tacy leżało także ładnie
przyprawione udko kurczaka, jego jednak nie potrafiła już przełknąć.
Popiła kuflem mleka — wystygłym, ale smacznym. Jestem karmiona jak prosiak na rzeź.
Dziewczyna zdołała
się już trochę otrząsnąć z pierwszego szoku, jaki wzbudziła w niej perspektywa
odebrania sobie życia. W ciszy i samotności myśli przędły się łatwiej, dlatego mogła zastanowić się, czy zamierza słusznie.
„Nie masz innej
matki’’ — tak powiedziała jej macocha. Śnieżka nie umiała poddać tego w wątpliwość.
Nie pamiętała swojej rodzicielki. Królowa Anna była dla niej tylko obrazem
wiszącym w korytarzu upamiętniającym minione niewiasty przy tronie. Czy więc
czarownica miała rację? Dobro wyhodowała w Śnieżce ona, kobieta, która wyrywa
serca? Czy istota królewny opierała się naukach królowej? Czy jej walka zatem była
bezsensowna? Może powinna poddać się matce, która przecież dała jej miłość?
Pamiętała szaleńczy błysk w oku wiedźmy, ale też i czułość jej dłoni.
Może powinnam pogodzić się z
przeznaczeniem?
Pomyślała jednak o
leżącym w zwęglonej pościeli ojcu; o pustych oczach Flynna, które wykuły ciernie
czarownicy; o Gburku, który chwycił ją za dłoń, gdy była na krawędzi rozpaczy; o wojowniczej minie Raula i jego drużyny; o wierze w oczach Słoneczko i sile,
która kazała jej unieść sztylet. O nadziei płatków śniegu.
Moją matką jest zima.
Ta myśl dodała jej
trochę otuchy.
Po jakimś czasie
za kratami wreszcie pojawiła się potężna sylwetka strażnika.
— Jaką mamy porę?
— rzuciła na przywitanie dziewczyna, bo denerwował ją brak możliwości ustalenia
momentu dnia. Nawet nie potrafiła powiedzieć, jak długo tu siedzi, jak dużo
czasu upłynęło od jej rozdzielenia z przyjaciółmi.
— Noc. To
najbezpieczniejsza pora — odparł sucho mężczyzna, przerzucając w wielkich
rękach jakiś okrągły, dwukolorowy przedmiot.
— A jak długo już tutaj
jestem?
— Myślę, że mija
dokładnie doba. Ale nie pytaj mnie, ile masz tutaj czekać, bo nie wiem.
Nie muszę pytać, bo nie zamierzam czekać.
Mężczyzna wreszcie
spojrzał jej w oczy, po czym uniósł krzaczaste brwi na widok pustej tacy.
— Widzę, że
smakowało. I że przestałaś się już rzucać. — Jego wąskie, wilgotne wargi
rozciągnęły się w uśmiechu, w którym nie było wesołości. — To dobrze, bo
chciałbym, żebyś podjęła w miarę racjonalną decyzję.
— Jaką?
Strażnik uniósł
rękę z zielono-czerwonym owocem.
— Widzisz to
jabłko? Wiele ryzykowałem, by dostać się niezauważonym do tajnej komnaty
królowej i nasączyć go kroplą dwóch wywarów.
Czary. Z nimi królewna wolała być ostrożna.
— Dziękuję, ale… jak ma mi to pomóc? Jak
działa każdy z tych wywarów?
— Połowa czerwona,
połowa zielona. Zielony to spokojny kolor. — Mężczyzna przesunął kciukiem po
wspomnianej części owocu. — Jeśli ugryziesz z tej strony, mikstura ukoi twoje
nerwy i pozwoli na łagodny sen do ostatecznego czasu. Nie będziesz musiała się
bać.
Iluzja spokoju. Dziewczyna była
pewna, że to przyjemne rozwiązanie. Domyślała się także, co jest drugim, na jej
usta jednak już pomknęło pytanie:
— A czerwona
połowa?
— To kolor
śmierci. — Ślepia wilkołaka rozbłysły złowrogo. — Połknij go, a stanie się to,
o co mnie prosiłaś.
Krew odpłynęła dziewczynie z twarzy, pozostawiając białe płótno.
— Skąd masz
pewność?
— Obserwuję czary
Heleny od dawna. Wiem, co podaje tym, których chce chwilowo uciszyć, a co tym,
którzy powinni bezszelestnie odejść.
Coś chłodnego
zacisnęło się na sercu Śnieżki, gdy wstała i ruszyła w stronę krat. To zabawne,
że ten niewielki owoc lokalizował w sobie tyle obaw.
— Co powiesz
królowej? — zaniepokoiła się, gdy miała już jabłko na wyciągnięcie ręki.
Mężczyzna wydał z siebie leniwe warknięcie.
— Mam kilka
pomysłów, o to się nie martw. Dane jej słowo powstrzymuje mnie przed
otworzeniem tych krat, nie zabroniła mi jednak cię zabijać. — Gdy dziewczyna
położyła palce na gładkim owocu, jeszcze nie pozwolił jej zabrać swojej
zdobyczy. — Ale rozważ wszystko dobrze, królewno. To nieodwołalny wyrok.
Wyrok nade mną już zapadł. Śnieżka z
ostrożnością, na jaką stać drżącą lekko rękę, wzięła od niego jabłko, jakby
bała się, że je upuści, a ono zmieni się w kąsającego węża. Jej oczy jednak
zaraz powędrowały ku dzikiej twarzy mężczyzny.
— Jak masz na
imię?
— Niegdyś byłem
Forwinem. — W jego głosie usłyszała nutę zapomnianej dumy. — Synem Gąsienicowych
Pól.
— Zatem, Forwinie,
dziękuję. — Królewna zdała sobie sprawę, że ciężko brzmieć poważnie, gdy głos
jest na skraju załamania. Spróbowała zatuszować to bladym uśmiechem. — Nie
jesteś bestią.
Mężczyzna nie
odpowiedział. Rzucił jej długie, jakby rozciągnięte w niepewności spojrzenie, a
potem zostawił ją samą sobie.
Dziewczyna
tymczasem z jabłkiem usiadła na łożu, obserwując, jak po aksamitnej skórce
owocu ślizga się łakomy blask pochodni. Wcześniej drżała przed śmiercią, ale
teraz, gdy utkwiła ona w tym słodkim plonie jabłoni, czuła się spokojniej. To będzie jak sen.
Forwin zrobił, co
mógł — dał jej wybór, ale tym samym utrudnił zadanie, bo teraz jej myśli
uciekały ku zielonej połówce. Gdyby dostała całe czerwone jabłko, nie miałaby
innych opcji. Już i tak jestem martwa —
powtarzała sobie, choć czuła, że jej oczy zachodzą łzami. Myśl. Zaczep się o coś miłego. Myśl o ukochanym ojcu. To jego ramiona
przytulą cię na powitanie, gdy się zbudzisz.
Żałowała jednak
tych, których tutaj zostawi. Czy Nyn zdoła utrzymać swoją pogodę ducha? Myliłam się co do niej, ona nie jest
interesowana. Zawsze byłyśmy przyjaciółkami.
Czy Raul będzie
się obwiniał? Nie powinien. Zrobił, co
mógł. Był bohaterem, który zawiózł mnie do domu, i lojalnym rycerzem.
Czy Gburek w ogóle
dowie się o tym, że umarła? Naprawdę chciała go jeszcze raz zobaczyć, pożegnać
się z nim jak należy, wyznać mu wszystko. Naraz ogarnęła ją dziwna tęsknota za chwilami,
które spędziła w jego grocie. To były szare i trudne dni, w których jednak żyła jak
nigdy dotąd. Przypomniała sobie ponurą twarz karła i jego sceptyczny język. Prawie
się uśmiechnęła. Nigdy nie powinnam
opuszczać tej groty.
Forwin oddalił się
od krat, ale spacerował nerwowo po korytarzu. Czy liczy, że wybiorę przyjemne kilka chwil w błogiej nieświadomości?
Królewna
wielokrotnie słyszała opowieści o wzniesieniu się ponad własne pragnienia i
dążeniu do niematerialnych cnót, ale gdy sama stanęła przed tym wyborem, ciężko
jej było wykrzesać z siebie te iskry dumy i zadowolenia. Nie wiedziała też, jak
zabrać się do umierania, jak powinna odchodzić córka królewska. Stawiała na to,
że strużki łez na policzkach i z trudem tłumiony w piersiach jęk nie są
pożądane.
Nieśpiesznie uniosła
jabłko od strony czerwonej jak krew.
Nie wygrasz, królowo — usiłowała się
pocieszyć. Była ciekawa,
jak macocha zareaguje. Wyobraziła ją sobie, jak dobiega do leżącej bez ducha
przybranej córki i płacze nad utraconym sercem, pogrzebaną szansą wieczności; jak wyrywa sobie włosy z głowy, jak
szaleństwo w niej pulsuje. Przez chwilę królewnie zrobiło się jej żal.
Chłodne,
karmazynowe usta dotknęły równie karmazynowej powierzchni jabłka. Śmierć okazała
się słodka i soczysta. Śnieżka czuła ją na swoim karku i drżała bardziej z
każdą chwilą, ale dzielnie przeżuwała dalej, by w jej całe ciało wtłoczyła się
trucizna.
Serce biło jak
dzwony.
Świat wirował jak
sala balowa, gdy tańczyła z Raulem.
Trzy strużki krwi
wiły się leniwie pośród białych pagórków śniegu.
Gburek uśmiechał się
do niej ciepło niczym promień słońca.
A z oczu drżącej królewny
Śnieżki wypłynęły rubinowe łzy. Wpierw przypominały klejnoty, ale gdy potoczyły
się powoli po jej bladych policzkach, przywodziły na myśl raczej smugi krwi
uciekające przed zamierającym sercem. Jedne były słone, inne gorzkie, niektóre
lodowate, a niektóre ciepłe.
Smakowały jak ż y c
i e.
Śpij, mała królewno…
Lubię ten rozdział. Utwierdza mnie w przekonaniu, że stworzyłam coś innego, fajnego, a postać Śnieżki przemówiła i do mojego serca.
W następnych rozdziałach ukażę losy pozostałych bohaterów, więc na razie pozostawiam was w niepewności co do śmierci królewny. Mam nadzieję, że was nie rozczaruję.
nie ośmieszaj się. większość rzeczy została wręcz "skopiowana" z serialu once upon a time
OdpowiedzUsuńI kto tu się ośmiesza?
UsuńNic nie zostało skopiowane ani nawet zapożyczone. Piszę własną historię o królewnie Śnieżce, a to, że mieszam motywy baśniowe wedle własnego uznania, jeszcze nie znaczy, że podkradłam fabułę OUAT.
Świetny rozdział! Czytając twoje opisy wręcz chce więcej. Są cudowne. Masz talent! A co do Śnieżki to jestem przekonana, że przeżyje bo w innym wypadku będę bardzo zawiedziona. Zdziwiło mnie zachowanie Forwina. Myślałam, że będzie bardziej oddany królowej a tu proszę.. Nie mogę się doczekać kiedy królowa umrze (o ile to zrobi)
UsuńDziękuję bardzo! :)
UsuńWszystko w swoim czasie :P
Pozdrawiam.
Nie fabułę, a motywy, gdzie chociażby Zła Królowa kolekcjonuje serca i jest córką Królowej Kier.
UsuńTak, ale robi to z innych pobudek. Nie chce panować nad ofiarami, którym zabrała serce; nie jest to wyrafinowane kolekcjonerstwo, tylko wyraz szaleństwa. Osoba, która straciła serce, zwyczajnie umiera.
UsuńNo i tak, tak się akurat złożyło, że w moim opowiadaniu Helena również jest córką Królowej Kier, ale był to raczej przypadek niż zamierzone kopiowanie. Zła królowa z królewny Śnieżki zawsze była powiązana z sercami, a zatem dość logicznym zdawało mi się, aby uczynić jej matkę Królową Kier. Niemniej są to zupełnie inne postacie, z inną historią.
No i poza tym to chyba tyle, co można mi zarzucić.
Muszę przyznać, że wszystko przybrało dosyć nieoczekiwany obrót. Forwin miał strzec Śnieżki w lochach i dał jej zatrute jabłko. Wszak, to doskonale znany motyw. Ciesze się, że go wykorzystałaś, Marzycielko. Nie, śmierć na pewno nie grozi królewnie. Na pomoc pospieszą Gburek, drozd oraz Słoneczko. Wybacz, ale Raula jakoś nie widzę jako godnego, by wziąć w tym udział. Czuję do niego jedynie obrzydzenie. Rozumiem, iż chcesz swoich Czytelników potrzymać w niepewności. A z drugiej strony jesteś trochę, zbyt okrutna.Żartuję, przeciwnie pobudziłaś moją ciekawość. Nawet zaczęłam myśleć na motywem małżeństwa młodej dziedziczki z skrzatem. Mogłoby się to okazać fascynujące. Skorzystałam z okazji, by dodać komentarz, jak najszybciej, bo widzę regularne aktualizacje. A ostatnio mam kłopoty z siecią. Poza tym staram się zacząć pracę z własną twórczością, więc potem wolę się nie rozpraszać To tyle pozdrawiam Cię.
OdpowiedzUsuńDziękuję za szybki i miły komentarz ;)
UsuńJestem ciekawa Twojej opinii, kiedy dojdziemy do końca. Śnieżka z pewnością ma przyjaciół, na których może liczyć, niemniej czy zdążą przed królową? :D
Pozdrawiam.
Nie mam pojęcia na jakiej podstawie Anonimowy (bo przecież jak już kogoś obrażać to z anonima) wnioskuje, że opowiadanie jest skopiowane... Ja nie widzę żadnych powiązań z OUAT. A oglądam na bieżąco i nie pamiętam, żeby tam występowały takie sceny... Więc nie będę wskazywać palcem, kto tu się ośmieszył :)
OdpowiedzUsuńRozdział jest zajebiaszczy. Przemyślenia Śnieżki, jej walka i rozdarcie pomiędzy życiem a śmiercią po prostu mnie zafascynowały. Aż zamarłam z widelcem w połowie drogi do ust, bo normalnie tak mnie pochłonęło. Wcale się jej nie dziwię, że nie wiedziała, co wybrać i zmagała się z tym. To raczej nie jest łatwa decyzja - zostawić wszystkich ukochanych, poddanych itp. tylko po to, by uchronić się przed bólem. Trochę to samolubna decyzja, dlatego wymaga wielu przemyśleń. Wyszło Ci to naprawdę dobrze. Bardzo dobrze! :)
Nie taki Forwin zły, jak go malują :D Cieszę się, że zostało w nim trochę człowieczeństwa. A może to widok zlęknionej królewskiej córki obudził w nim poczucie winy? Nie wiem, ale mam nadzieję, że tak już mu zostanie i pomoże on Śnieżce pokonać Czerwoną Diablicę :P
Czekam z niecierpliwością na kolejny. A chciałam Ci tylko zwrócić uwagę, w Spisie Treści po lewej stronie brakuje chyba rozdziału 18. Albo ja jestem ślepa...
Pozdrawiam serdecznie.
Ciao :*
Dzięki za wsparcie :P Też mi się wydaje, że OUAT to jednak coś innego. Ów anonim pewnie nie wgłębił się szczególnie w mój tekst.
UsuńI dziękuję za przemiły komentarz! :) Śnieżka ogólnie była osobą pogodną i pełną życia, a zatem ten drastyczny krok wiele ją kosztował. Niemniej zrobiła to nie tylko po to, aby nie cierpieć. Nie zamierzała oddać swojego serca królowej. Skosztowanie jabłka było ostatnim wyrazem buntu.
A, no tak, faktycznie, muszę to zmienić :)
Pozdrawiam :*
Tak też się zastanawiałam od dłuższego czasu, w jakiej formie pojawi się słynne, baśniowe czerwone jabłko, no i w końcu się doczekałam :)
OdpowiedzUsuńSzczerze powiedziawszy, to nie sądziłam, że Śnieżka będzie próbowała popełnić samobójstwo, zanim królowa wcieli swój plan w życie i zabierze jej serce. Stawiałam na to, że mimo wszystko postanowi walczyć do samego końca lub uzna, że Raul nie pozwoli jej w żaden sposób skrzywdzić i poczeka na ratunek. Szczególnie że Śnieżka nie wie, że obecnie królowa ma wszystkich w garści i całkiem rozgryzła ich plan.
Najbardziej jednak w tym rozdziale zaciekawiła mnie postać Forwina (swoją drogą zastanawiam się, czy wykonał już rozkazy królowej i zajął się drużyną Raula, no i z jakim skutkiem). Ostatecznie sama nie wiem, co o nim myśleć. Z jednej strony wydaje się, że żal mu królewny i na swój własny sposób starał się pomóc i spełnić jej prośby. Z drugiej zaś strony zastanawiam się, czy królowa nie jest w pełni świadoma tego, co się działo i czy to ona osobiście nie dała Śnieżce jabłka, które nic złego zrobić jej nie może. Teraz też pomyślałam, że jest jeszcze jedna opcja i Forwin mógł okłamać królewnę, bo w konsekwencji żadna strona jabłka nie została śmiertelnie zatruta.
Pozostaje jedynie czekać na ciąg dalszy.
Pozdrawiam serdecznie :)
Haha, chciałam, żeby to było coś specjalnego :) W mojej wersji Śnieżka nie jest kuszona przez czarownicę, tylko przez samą siebie. Bierze kęs z własnej woli, ze świadomością, co się stanie.
UsuńCieszę się, że zainteresowała was postać Forwina. To jeszcze nie jego ostatni występ - może opinie o nim wyrobicie sobie na końcu. Na pewno jest postacią w jakiś sposób pokrzywdzoną.
Dziękuję ślicznie za opinię i pozdrawiam :)
I jestem u Ciebie :)
OdpowiedzUsuńNadrobiłam sobie dwa rozdziały i nie spodziewałam się, że aż tyle będzie się działo. Już się zastanawiam, co tam dalej wymyśliłaś.
Raul okazał się bardzo odważnym rycerzem, chcąc pomóc Śnieżce, ale wiedziałam, że gdy trzymał ten sztylet, i on poniesie porażkę. Teraz Królowa ma go na widelcu, wykorzystując jego brata, a tym samym też przypłacił życie swoich ludzi.
Bardzo mi żal Forwina - biedny wilkołak. To musiał mieć tupet zdradzić Helenę. Teraz przez swój błąd, przez zdradę, musi być jej posłuszny. Oj biedny.
Teraz wykazał się dość miłosierny wobec Śnieżki. Dał jej wybór - spokojny sen lun śmierć.
Muszę przyznać, ze i mnie bardzo się podobał ten rozdział. W myślach zastanawiałam się, jak to zrobił z tym jabłkiem, który jest symbolem owej baśni... Napisałaś to naprawdę bardzo zgrabnie. Jej wspomnienia o Raulu, Nyn i Gburku... a na koniec, po prostu, kęs jabłka, by wszystko się skończyło... ach, teraz jak o tym myślę, to miałabym ochotę na takie jabłuszko spokoju (tę zieloną część, by była jasność) - by wszystkie troski odeszły w dal.
Pozdrawiam serdecznie :*
Dziękuję Ci ślicznie za opinię! :*
UsuńChyba każdy czasem marzył o drodze na skróty, chwili spokoju od wszystkich trosk. Myślę, że trzeba mieć pewną odwagę, by wybrać coś innego ;)
Pozdrawiam ciepło ^^
JEZU, PRZEPRASZAM ZA DŁUGĄ NIEOBECNOŚĆ!
OdpowiedzUsuńSpodobał mi się początek – sen był taki creepy, mroził krew w żyłach, świadomość, że nie ma się serca, a jednocześnie pozostaje przy życiu, będąc zawieszonym pomiędzy obiema światami. Prawdziwy koszmar, z którego jedynym wybawieniem wydawało się być otworzenie powiek – a jednak zgubne w sytuacji Śnieżki. Tam czekały na nią lochy, w których nikt nie miał usłyszeć jej wołania, jej chęci zemsty.
Pierwsze spotkanie (prócz sceny na początku historii, gdy była goniona) Śnieżki z tajemniczym, wzbudzającym w zarówno dziewczynie, jak i we mnie, uczucia zmienne, pomocnikiem (niewolnikiem) Złej Królowej, było bardzo ciekawe. Szczerze mówiąc, nie spodziewałam się go. Ten sceptyzm i używanie sformułowania „dziecino”(„ptaszyno”) od razu skojarzył mi się z Ogarem z Gry o tron, hahaha. Wydaje mi się, że wiele ich ze sobą łączy, a Śnieżka, trochę niczym Sansa Stark, była w jego oczach łatwowierną gąską (na początku). Forwin myśli, że nie ma innej drogi niż ta, którą sam dostrzega, nie zauważając innych, bocznych wyjść. Jest postacią tragiczną, uwikłaną w sytuację, nad którą nie ma ni siły ni ochoty zapanować.
Jejku, podobało mi się to, że Śnieżka od czasu do czasu myśli o małym Gburku, ciekawe gdzie on się podziewa? :<
Gdy dajesz nam czasami trochę przemyśleń królewny, to można w nich dostrzec tę zmianę, jaka w niej nastąpiła. Dojrzałość, którą osiągnęła. Niesamowite, z denerwującej mnie małej dziewczynki zmieniła się w skorą do poświęceń kobietę, zyskując tym samym mój szacunek. Sposób, w jaki troszczy się i myśli o innych, o Nyn, o zmarłym ojcu, o Raulu, a także o Gburku. Myślała o nim nawet w chwili śmierci – opisanej bardzo delikatnie i bez zbędnych udziwnień.
Pomysł z jabłkiem, pomysł z jabłkiem! Zastanawiałam się, jak wpleciesz ten mały, a jakże istotny, element do całej baśni i muszę Ci powiedzieć, że bardzo mi się spodobało. W ogóle urzekły mnie słowa Śnieżki do Forwina. „Nie jesteś bestią”. <3
Gdy wzięła pierwszy kęs, zaczęłam się zastanawiałać, jak to się wszystko potoczy. Królowa nie wygra – tego jestem pewna. Ale co się stanie? Nie mam pojęcia... Mam nadzieję, że Gburek złoży na jej ustach pocałunek i będą żyli długo i szczęśliwie, ale chyba zapominam, że to nie jest typowa bajka i wszystko może się zdarzyć.
Pozdrawiam :)
Hehe, nie ma za co :D Wiedziałam, że kiedyś i tak napiszesz mi komentarz ;)
UsuńW sumie racja, w Forwinie jest coś gorzkiego jak w Ogarze, a Śnieżka(chyba mogę się przyznać) niejednokrotnie przypominała mi Sansę :)
Cieszę się, że widać tę zmianę. Śnieżka przeszła długą drogę i teraz wreszcie potrafiła zachować się dojrzale.
No, jabłko musiało być ^^ I tak, ja też lubię te słowa(aż by się chciało zrobić paring Śnieżka/Forwin).
Masz rację - to wszystko nie będzie takie proste, ale mam nadzieję, że zakończenie da wam pewną otuchę.
Dziękuję bardzo za tyle miłych słów! :*
Pozdrawiam ;)